Wczoraj Sejm zdecydował o przedłużeniu czasowego ograniczenia prawa do złożenia wniosku o udzielenie ochrony międzynarodowej na granicy z Białorusią. - Ja zdaję sobie sprawę z tego, że prawo do azylu to jest ważne prawo. Ale nie wtedy, kiedy jest organizowane przez Rosję, Białoruś, przez przemytników, przez gangsterów i kiedy ta migracja jest nie tylko, że nielegalna, ale ma niezwykle masowy charakter. Jest w jakimś sensie formą agresji na Polskę - mówił dzień wcześniej w Sejmie premier Donald Tusk.

Polityka migracyjna i prawo

- Przepisy ograniczające dostęp do azylu zostały uznane przez niezależnych ekspertów oraz biura prawne Sejmu i Senatu za niezgodne z prawem międzynarodowym i polską konstytucją. Ignorowano zarówno opinie zewnętrznych ekspertów, jak i oficjalne stanowiska instytucji państwowych. Rozwiązania te łamią Konwencję Genewską oraz dyrektywy unijne, które nie dopuszczają zawieszenia procedur azylowych. Ponadto, Europejska Konwencja Praw Człowieka zakazuje wydalania osób do państw, gdzie grozi im niebezpieczeństwo. Dodatkowo zasada non-refoulement wymaga indywidualnej oceny sytuacji każdej osoby - mówi DGP dr hab. Witold Klaus, kierownik Centrum Badań nad Prawem Migracyjnym w Instytucie Nauk Prawnych PAN.

- Mamy liczne doniesienia o przemocy, w tym seksualnej i fizycznej, wobec migrantów na Białorusi, co stanowi formę tortur i nieludzkiego traktowania. Wydalanie osób w drodze do tego państwa jest w związku z tym sprzeczne z obowiązującymi standardami międzynarodowymi i krajowymi - dodaje.

Tusk grozi zamknięciem granicy

Dodatkowo podczas wtorkowego wywiadu na antenie TVP INFO szef rządu poruszył kwestię przyjmowania migrantów zawróconych z Niemiec do Polski. Zastrzegł, że poinformował kanclerza Friedricha Merza, że Polska nie będzie przyjmować zza zachodniej granicy żadnych migrantów. - Będę gotowy zamknąć granicę - zadeklarował Tusk. - Powiedziałem Niemcom: jeśli będziecie próbowali przesyłać nam migrantów, to w ostatecznym momencie zastosuję art. 72, który pozwoli na wypowiedzenie czasowe ze względu na bezpieczeństwo wszystkich zobowiązań traktatowych, żeby zdawali sobie z tego sprawę i zdają sobie z tego sprawę - dodał.

- Moim zdaniem Donald Tusk chce podczas kampanii zademonstrować, że potrafi postawić się Niemcom. Ale podczas wywiadu sam mieszał się i wręcz zaprzeczał własnym słowom - podkreśla prof. Jan Brzozowski z UJ.

- Problem, o którym mówił, dotyczy wyłącznie Ukraińców, którzy bez notyfikacji ze strony Niemiec zaczęli tam pracować. Skala zjawiska jest naprawdę bardzo niewielka. Wprowadzenie definitywnej kontroli granicznej to absolutna ostateczność, która byłaby katastrofą dla tysięcy Polaków dojeżdżających do pracy w Niemczech. Zamknięcie granicy uderzyłoby także w polskich małych przedsiębiorców, którzy tracą klientów korzystających z tańszych usług czy zakupów po drugiej stronie. Taka decyzja nie opłaca się ani gospodarczo, ani politycznie. Uważam jednak, że Donald Tusk się na to nie zdecyduje, choć dobrze zabrzmiało, gdy mówił, że nie boi się postawić Komisji Europejskiej czy Niemcom. To jednak bardziej symboliczne niż realne - dodaje.

Migracja na użytek kampanii wyborczej

Bez wątpienia temat migracji będzie istotny w kampanii przed II turą wyborów prezydenckich. Według artykułu opublikowanego przez francuski „Le Monde”, Donald Tusk zawarł z przewodniczącą Komisji Europejskiej nieformalne porozumienie. W jego ramach Ursula von der Leyen ma podczas kampanii m.in. przymykać oko na niektóre wypowiedzi premiera i jego narrację dotyczącą migrantów oraz paktu migracyjnego.

Tymczasem szef rządu zapewnia, że Warszawa nie ma zamiaru ratyfikować paktu o migracji i azylu. W kontekście tych doniesień prof. Klaus wskazuje, że jako państwo członkowskie Polska musi wdrażać prawo unijne, bo tak zobowiązała się przy wstąpieniu do UE.

- Komisja Europejska nadzoruje ten proces i sprawdza, czy państwa członkowskie przestrzegają przyjętych przepisów. Jeśli nie, zwraca się do Trybunału Sprawiedliwości UE, który może nałożyć kary. I tak było już za rządów PiS. Komisja powinna działać bezstronnie, niezależnie od rządzących i sympatii do nich, wymagając przestrzegania prawa przez wszystkie państwa. Jeśli tak nie będzie, to prowadziłoby do osłabienia całej Unii. Dlatego wypowiedzi Donalda Tuska, który zna te mechanizmy z własnego doświadczenia, są dla mnie niepokojące, bo podważają fundamenty Unii Europejskiej jako projektu politycznego - mówi.

Tusk idzie z odsieczą Trzaskowskiemu

Premier dotychczas nie angażował się aktywnie w kampanię wyborczą Rafała Trzaskowskiego. Tymczasem w ostatnich dniach jego zaangażowanie znacząco wzrosło. - Myślę, że autorytet Donalda Tuska, który ujawnił się podczas wyborów parlamentarnych, ma duże znaczenie. I - moim zdaniem - może to okazać się pomocne dla Rafała Trzaskowskiego. Z drugiej strony pozostaje pytanie, czy prezes Jarosław Kaczyński, który również nie był dotychczas zbyt aktywny, zaangażuje się teraz w kampanię Karola Nawrockiego – mówi dr Mateusz Zaremba z SWPS.

Inne zdanie ma prof. Jarosław Flis, socjolog z Uniwersytetu Jagiellońskiego. - Polityk z niskim zaufaniem społecznym, zwłaszcza gdy rząd ma słabe oceny, powinien zachować ostrożność w kampanii. Ale Jarosław Kaczyński również nie zawsze potrafi pozostać w cieniu - ocenia. - Tuskowi, jako premierowi, trudno jest pozostać niezauważonym, ale brak umiaru może go postawić w centrum uwagi bez większych korzyści. Znając wyniki sondaży dotyczące rządu i jego wiarygodności, to nie jest dobry moment na próby ratowania wizerunku, bo może to tylko zmobilizować przeciwników - dodaje.

Ale czy kwestie migracyjne mogą wesprzeć kampanię prezydenta Warszawy? - Moim zdaniem nie. Istnieje dość mocny materiał dowodowy wskazujący, że PO miała inne stanowisko w tej sprawie, więc nie do końca rozumiem tę sytuację. Ale być może argumenty premiera są na tyle przekonujące, by wykazać pewną niespójność między PiS a PO w tej kwestii - ocenia Zaremba. - W przypadku PiS sprawa wyglądała tak, że z jednej strony partia deklarowała, że nie wpuści migrantów, a z drugiej jednak ich wpuszczała. Natomiast Platforma miała problem odwrotny: początkowo opowiadała się za wpuszczaniem migrantów, a po objęciu władzy zmieniła narrację na przeciwną i kontynuuje działania na granicy. I właśnie w tym tkwi problem – dodaje.

Prof. Flis podkreśla, że po pierwszej turze wyborów kwestia migracji rzeczywiście zyskała na znaczeniu, choć może to być efektem kalendarza parlamentarnego lub innych czynników. - Uważam, że może być to próba zmniejszenia różnic między obozem rządzącym a opozycją, zwłaszcza wobec wyborców, którzy prawdopodobnie nie są szczególnie empatyczni wobec migrantów, a mogą zadecydować w drugiej turze prezydenckiej - mówi.

Zaremba zaznacza też, że doniesienia francuskiego dziennika mogą wpłynąć na wyniki wyborów, jeśli trafią do powszechnej świadomości. - Kluczowe jest to, na ile PiS będzie potrafił wykorzystać tę sytuację marketingowo, aby przekaz dotarł do szerokiego grona odbiorców – komentuje.