W ostatnich trzech dekadach polska prawica miała niemal zawsze rację, więc teraz może śmiało zbierać owoce tych lat.

Tak, należało pchać Polskę do NATO (zresztą z poparciem SLD w czasach Aleksandra Kwaśniewskiego, a w obliczu krętej polityki prezydenta Lecha Wałęsy). Tak, należało z sympatią krzewić pozytywną wizję naszych dziejów, kiedy grano wieloaktowy spektakl: „Wrażliwi z «Gazety Wyborczej» i antysemici z Polski”. Tak, było rozsądnie przestrzegać, że Niemcy mają swoją politykę, która umieszcza Warszawę pośród zdominowanych przez Berlin państw Europy. Część prawicy (i tu nie wysuwam nogi do podkucia, bo uważałem inaczej), popierając wolny rynek, trafnie zauważała, że przyjęty model transformacji rujnuje „Polskę B”. Tak, trzeba było chronić życie ludzkie, nawet kiedy jest to życie płodowe – czemu w pewien sposób przyklaskuje nawet dzisiejsza lewica, wynosząc pod niebiosa (?) emocjonalność, inteligencję i godność psów, kotów, szympansów i goryli, a nawet, bywa, drzew. Co nie znaczy, byśmy nie mieli dobrze traktować psów i lasów, bo chyba powszechnie się zgodzimy, że w sprawie zwierząt Kartezjusz okazał się durniem (mała ściąga: uważał je za pozbawione prawdziwych uczuć automaty). Chodzi tylko o to, że jak już poczujemy tętno gałązek wierzby, trudno będzie nie usłyszeć tętna dziecka w okresie płodowym, nieprawdaż? Tak, prawica dość słusznie wyszydzała przesadę poprawności politycznej (kiedyś) i (dziś) terroryzujące zapędy części orędowników modnych na lewicy ideologii. I tak dalej...
Wypada zapytać: co się stało? „Prawicowe” jest dzisiaj tak pociągające jak stara i pijana prostytutka oferująca promocyjne stawki. „Lewe” pachnie nadzieją na lepszy świat – choć wszystkie znaki na niebie i ziemi pokazują, że będzie to królestwo Orwella. Kto tak przekręcił śrubki w maszynie, że „prawe” chrzęści jak zapowiedź stosów inkwizycji, a obrona życia poczętego – jak wprowadzanie dyktatury szaleńców? Czy zawinili przedstawiciele Kościoła, często-gęsto postaci ze smutnego kabaretu? Czy dziennikarze, którzy porzucili zasady zawodowej rzetelności i naśladują media z czasów PRL? Czy węszący interes przedsiębiorczy, lecz pozbawieni przedsiębiorstw spryciarze poprzebierani za polityków patriotycznych? Nie oszukujmy się, bez nich wszystkich Jarosław Kaczyński nie dałby rady – bez nich wszystkich zapewne działałby po prostu inaczej. ©℗