Warszawska komunikacja miejska stała się miejscem wymiany myśli i poglądów – z ekranów do pasażerów. Czyli zgodnie z przyjętą w Polsce wiele dekad temu regułą: mądrzy (ci, którzy mają ekraniki) pouczają głupich (tych, którzy patrzą w ekraniki), by mogli się oni trochę podciągnąć. Po serii filmików, w których oberwało się stojącym w wejściu do tramwaju, stojącym z plecakiem, jedzącym w autobusie i rozmawiającym przez telefon (kolejno porównani z: gorylem, żółwiem, świnką i kurą), teraz ekran ukazuje imigrantów.

Sposób "na imigranta"

Inicjatywa szlachetna. Zwłaszcza w kraju, który ma w swoim DNA historię wychodźstwa ekonomicznego sięgającą wieku XIX, nie mówiąc już o wychodźstwie politycznym, dobrze jest pokazywać ludzką twarz tych, którzy uciekają do Polski. Jednak zdziwił mnie tekst pojawiający się, kiedy swoją krótką historię problemów przedstawia młody Ukrainiec. „Wydaje się wam, że nam jest łatwiej o wynajęcie mieszkania?” – pyta. „Macie rację. Tylko się wam wydaje...”. I dalej się dowiadujemy, że nasz młody kolega przez dziewięć miesięcy szukał lokum, ale spotykał się z odmową „ze względu na akcent”.

Twórcy tej społecznej reklamy uznali, że dobrym sposobem budowania relacji między mieszkańcami miasta a imigrantami jest wkładanie w usta imigranta pretensji. Bo co wynika (a przynajmniej może wynikać, jak ktoś nie jest życzliwie nastawiony do świata, jadąc po ciemku tramwajem do pracy) z tych słów? Polacy, egoiści, nawet co nieco rasiści, z buta traktują fajnego Ukraińca. No, narodzie stołeczny, wstydziłbyś się... Aha.

Odwrotny skutek

Na pewno łajanie jest superskuteczne, tyle że w pogłębianiu dystansu do obcego. „A niech sobie wraca na Ukrainę, jak mu w Warszawie źle” – dolary przeciwko orzechom, że podobna myśl przemyka przez głowy licznych odbiorców tej reklamy społecznej. Widać w działalności twórców scenek montowanych dla podnoszenia poziomu kultury moralnej narodu pewną konsekwencję. Warszawiak to żółw, goryl i pełen uprzedzeń matoł, którego należy zawstydzić. Zawstydzony, co chyba dla każdego jasne, wysiada z tramwaju pełen chęci, by stać się lepszym. Z nową energią oczekuje kolejnego zestawu umoralniających połajanek. „Co wytkną mi następnym razem bogowie ekraniku?” – myśli rozradowany, ciesząc się, że jeszcze zdąży być grzeczny przed przyjściem Świętego Mikołaja. ©Ⓟ