W czwartek ma obradować konferencja przewodniczących Parlamentu Europejskiego na temat mojego odwołania z funkcji wiceszefa PE - powiedział wiceszef europarlamentu Ryszard Czarnecki (PiS). Podkreślił, że trwa duża akcja w jego obronie.

W zeszły czwartek liderzy czterech grup politycznych europarlamentu - Manfred Weber (EPL), Gianni Pittella (S&D), Guy Verhofstadt (ALDE) i Philippe Lamberts (Zieloni) - napisali list do szefa PE Tajaniego, domagając się odwołania Czarneckiego w związku z jego wypowiedzią nt. europosłanki Róży Thun (PO).

"W informacji opublikowanej na blogu 4 stycznia 2018 r. wiceszef Parlamentu Europejskiego Ryszard Czarnecki posunął się daleko, porównując naszą koleżankę Różę Thun do szmalcownika" - piszą w liście, który opublikował Verhofstadt. Wskazują, że Czarnecki w tej sprawie "odmówił przeprosin" w wywiadzie radiowym udzielonym 5 stycznia.

- Jest bardzo silny, nacisk aby mnie odwołać, żebym zrezygnował, lub odwołać mnie w głosowaniu. Zobaczymy, jutro na ten temat ma obradować konferencja przewodniczących Parlamentu Europejskiego - powiedział w Polskim Radiu 24 Ryszard Czarnecki.

Czarnecki dodał, że jednocześnie trwa duża akcja w jego obronie. "Miałem informację na wczoraj przed południem, że każdy z europosłów otrzymał (...) około 1600 mejli. To oznacza, że ta akcja rzeczywiście była przeprowadzona na wielką skalę" - zaznaczył polityk. W jego ocenie skala tej akcji jest imponująca, bo nawet gdy była sprawa ACTA wówczas tych protestów było mniej niż teraz. Wówczas europosłowie otrzymali średnio 1300 mejli w tej sprawie - stwierdził.

Czarnecki był pytany, czy wsparli go również europosłowie Platformy Obywatelskiej. - Nie. To trochę takie wishful thinking - myślenie życzeniowe. Żadnych głosów poparcia ze strony Platformy Obywatelskiej nie dostałem, od europosłów PO, ale prawdę mówiąc ich też nie oczekiwałem - zaznaczył.

Róża Thun wystąpiła w materiale niemiecko-francuskiej telewizji Arte nt. sytuacji polityczno-społecznej w Polsce pod rządami PiS. Pokazano w nim m.in. fragmenty antyrządowych demonstracji. "O demokrację w Polsce walczyliśmy od dekad, a oni (PiS) chcą to wszystko zniszczyć. Jak tak dalej pójdzie, w Polsce nastanie dyktatura (...). Jak się raz zniszczy demokrację i wolność, to nie wiem jak to odbudować (...). Jestem przekonana, że PiS chce wyprowadzić Polskę z Unii Europejskiej" - powiedziała Thun w reportażu.

Ryszard Czarnecki komentując wypowiedzi Thun powiedział 3 stycznia w wywiadzie dla portalu niezalezna.pl: "Pani von Thun und Hohenstein wystąpiła w roli donosicielki na własny kraj. (...) Podczas II wojny światowej mieliśmy szmalcowników, a dzisiaj mamy Różę von Thun und Hohenstein i niestety wpisuje się ona w pewną tradycję. Miejmy nadzieję, że wyborcy to zapamiętają i przy okazji wyborów wystawią jej rachunek". Wypowiedź ta potem została opublikowana na jego blogu.

Liderzy grup PE słowa Czarneckiego nazwali "niedopuszczalnymi i poniżającymi", "przekraczającymi granice dyskursu politycznego, na poziomie osobistym i instytucjonalnym". "Zajadłe ataki, mające zdyskredytować szanowanych europosłów, którzy bronią europejskich wartości, stały się codziennością" - napisali w liście. Autorzy listu chcą, żeby szef PE zastosował wobec Czarneckiego "sankcje zgodnie z zasadami praworządności PE".

Wiceszef PE poinformował również w PR24, że jest "wstępna decyzja" o terminie debaty w Parlamencie Europejskim na temat Polski. - Ona ma być w lutym, ma zakończyć się rezolucją - stwierdził. Przypomniał, że PE nie uruchomi własnej procedury dot. art. 7.