Dekret nr 3 zobowiązujący Białorusinów, którzy w 2016 r. nie zadeklarowali żadnego dochodu, do zapłaty specjalnego podatku, został w czwartek zawieszony. To pierwszy od lat przypadek, gdy władza wycofuje się z wprowadzonej regulacji pod naporem społecznym. Protesty przeciwko tzw. podatkowi od darmozjadów trwają od kilku tygodni. Na ulice wielu białoruskich miast wyszły tysiące ludzi. Wielu z nich nigdy wcześniej nie uczestniczyło w podobnych manifestacjach.
– Ten podatek nie przetrwa długo – przekonywał w niedawnej rozmowie z DGP białoruski ekonomista Aleś Alachnowicz. – Informację, że podatek się należy, wysłano do 470 tys. osób, a na razie zapłaciły go 54 tys. Część skorzystała z możliwości rozłożenia na raty. Do budżetu wpłynęło 16,3 mln rubli (34,9 mln zł – red.). To nie jest wielka kwota, a trzeba od niej odliczyć koszt jej ściągnięcia i efekt społeczny – dodawał.
Przepis był wymierzony przede wszystkim w osoby pracujące w szarej strefie lub w Rosji, które – nie płacąc podatków na Białorusi – wciąż korzystały z usług publicznych. Osoby bezrobotne, chore i niepełnosprawne mogły uzyskać zwolnienie z podatku, jednak każda z nich musiała się stawić przed komisją powoływaną przez władze lokalne. Ludzie skarżyli się na upokarzające procedury. Oliwy do ognia dolewała sama nazwa dekretu. Oficjalna – o przeciwdziałaniu uzależnieniu społecznemu. I półoficjalna – od darmozjadów.
Przyjmując dekret, a przede wszystkim rozpoczynając rozsyłanie listów z wyliczonym podatkiem, władze sprowokowały masowe protesty, do których – z politycznymi żądaniami – przyłączyła się także opozycja. Podczas niektórych „marszów niedarmozjadów” pojawiali się prowokatorzy wykrzykujący hasła prorosyjskie, których jednak tłum nie wspierał. Tego typu zdarzenia wpisywały się w obawy Mińska przed powtórką sytuacji z Zagłębia Donieckiego, gdzie w 2014 r. protesty – po podgrzaniu sytuacji przez Kreml – zakończyły się wojną i rosyjską interwencją.
– Powinniście mieć listę leni, których trzeba zmusić do pracy – mówił przedstawicielom władz lokalnych prezydent Alaksandr Łukaszenka, ogłaszając zawieszenie ściągania podatku. – Uczciwych ludzi w ogóle nie należy ruszać. Nie powinniśmy ich obrażać, zwłaszcza w takich czasach. Ci, co dziś wychodzą na ulice, nie są darmozjadami. To w większości obrażeni, którym ni stąd, ni zowąd wysłaliśmy wezwania do zapłaty – dodawał. Dekret nr 3 został skierowany do poprawek, a szef państwa polecił, by do końca roku podatku nie pobierano. W praktyce eksperci są zdania, że władze już do tego pomysłu nie powrócą.
Dotychczas milicja podczas protestów nie interweniowała. W miniony weekend, po „marszach niedarmozjadów” przeprowadzonych m.in. w Bobrujsku, Mołodecznie i Orszy, nastawienie władz się zmieniło. Zatrzymano liderów trzech opozycyjnych ugrupowań, a także wielu dziennikarzy, w tym reporterów Biełsatu. A już w ubiegłym tygodniu uczestników i inicjatorów marszów zaczęto wzywać na przesłuchania.