Prezydent Donald Trump spotka się dziś w Waszyngtonie z premierem Izraela Binjaminem Netanjahu. Przywódcy mają rozmawiać o zakończeniu ludobójczej wojny w Strefie Gazy. Republikanin przekonywał w piątek dziennikarzy, że obie strony - Izrael i Hamas - są bliskie porozumienia. Jednak Netanjahu powiedział w niedzielę, że umowa „nie została sfinalizowana”, podczas gdy palestyńscy bojownicy poinformowali, że nie otrzymali jeszcze żadnej propozycji.

Tony Blair na czele tymczasowego rządu w Strefie Gazy

Z przecieków, które dotarły do amerykańskich mediów, wynika, że plan opracowany przez zespół Trumpa zakłada uwolnienie wszystkich zakładników w ciągu 48 godzin od zawarcia rozejmu. Po ich powrocie Izrael zwolni setki palestyńskich więźniów skazanych na dożywocie. Członkowie Hamasu, którzy zobowiążą się do pokoju, otrzymają amnestię i pomoc w bezpiecznej ewakuacji ze Strefy Gazy – organizacja ta według Amerykanów nie będzie mogła odgrywać żadnej roli na tym terytorium po zakończeniu wojny. Wszystkie struktury militarne Hamasu zostaną zniszczone.

Do tego miejsca plan mógłby wydawać się sensowny dla Izraelczyków. Tyle że według Trumpa również Siły Obronne Izraela (IDF) miałyby stopniowo wycofywać się ze Strefy Gazy. Terytorium zarządzałby zaś tymczasowy rząd przejściowy. Na jego czele miałby stanąć były premier Wielkiej Brytanii Tony Blair. Z administrowania palestyńską eksklawą początkowo zostałaby wykluczona Autonomia Palestyńska, która kontroluje obecnie część Zachodniego Brzegu.

Zgodnie z propozycją, Blair miałby kierować organem o nazwie Gaza International Transitional Authority (Gita), który miałby mandat do pełnienia funkcji „najwyższej władzy politycznej i prawnej” w Gazie przez okres nawet pięciu lat. Według doniesień izraelskich dzienników - “Ha-Areca” i “Times of Israel” - plan jest wzorowany na administracjach, które nadzorowały przekształcenie Timoru Wschodniego i Kosowa w niepodległe państwa. Gita mogłaby początkowo działać w el-Arisz, egipskiej stolicy prowincji niedaleko południowej granicy ze Strefą Gazy, a następnie wejść na terytorium w towarzystwie uznanej przez ONZ, w dużej mierze arabskiej, siły wielonarodowej. Plan przewiduje „ostateczne zjednoczenie wszystkich terytoriów palestyńskich pod kierownictwem Autonomii Palestyńskiej”.

Sprzeciw skrajnej prawicy w Izraelu wobec planu Trumpa

Najnowsza propozycja zakłada, że Palestyńczycy będą mogli pozostać w Gazie. To znaczna zmiana dotychczasowego stanowiska Białego Domu, który wcześniej postulował przesiedlenie całej populacji Gazy liczącej ok. 2,1 mln osób i przekształcenie jej w „rivierę” należącą do USA. Plan uznaje również palestyńskie aspiracje do budowy państwa.

Jak na razie są to „czerwone linie” dla Netanjahu. W zeszłym tygodniu powtórzył na Zgromadzeniu Ogólnym ONZ, że nie dopuści do powstania państwa palestyńskiego i określił Autonomię jako „zepsutą do szpiku kości”.

Nawet jeśli Trumpowi udałoby się przekonać premiera Izraela do zmiany stanowiska, zgody na taki scenariusz nie wyrażą skrajnie prawicowi koalicjanci Netanjahu. Ministrowie Itamar Ben-Gewir i Becalel Smotricz mają nadzieję przejąć kontrolę nad Gazą i odbudować tam żydowskie osiedla. Smotricz, który kieruje resortem finansów, napisał w poniedziałek, że jego partia nie będzie szła na kompromisy w sprawie planu, który w jakikolwiek sposób wspominałby o państwie palestyńskim. Ben-Gewir, ultranacjonalistyczny minister bezpieczeństwa narodowego, powiedział zaś w weekend, że Netanjahu „nie ma mandatu”, aby zakończyć wojnę bez „decydującej porażki Hamasu”.