Władimir Putin został przyjęty w Anchorage na Alasce niczym najbliższy sojusznik Stanów Zjednoczonych. Rozwinięto przed nim czerwony dywan, a Donald Trump przywitał go oklaskami. Następnie obaj wsiedli do „Bestii” - prezydenckiego samochodu - i wspólnie odjechali w kierunku miejsca rozmów delegacji amerykańskiej i rosyjskiej. – Trump ma trwałą fascynację rywalizacją USA–ZSRR i zimną wojną. Myślę, że chce być postrzegany jako odpowiednik wielkiego rosyjskiego przywódcy – tłumaczy w rozmowie z DGP amerykański urzędnik, który ze względu na powagę sprawy pragnie zachować anonimowość. - Zawsze miał słabość do Putina, uważa go za odnoszącą sukcesy osobowość publiczną - dodaje.

Trzy godziny rozmów bez przełomu i bez rozejmu

Nasz rozmówca uważa, że sposób, w jaki przeprowadzono szczyt, przyczynił się do zakończenia izolacji Putina na arenie międzynarodowej, ale nie przyniósł żadnych wymiernych rezultatów w zakresie wysiłków na rzecz zawieszenia broni w Ukrainie. Szczególnie, że w drodze na Alaskę Trump powiedział dziennikarzowi Fox News, Brettowi Baierowi, że jego celem w rozmowach z Władimirem Putinem jest doprowadzenie do zawarcia porozumienia w tej sprawie. – Nie będę zadowolony, jeśli odejdę stąd bez jakiejkolwiek formy rozejmu – stwierdził Trump.

Choć spotkanie obu delegacji trwało ok. 3 godzin, do “dealu” między przywódcami nie doszło. - Wspólna konferencja prasowa była bardzo krótka. Putin mówił o porozumieniu, jakby już zostały zawarte. Trump stwierdził zaś, że nic nie jest uzgodnione, i że nie dostał tego, czego naprawdę chciał. Prawdopodobnie chodziło właśnie o zawieszenie broni - tłumaczy nam Eric Green, były doradca prezydenta Joego Bidena oraz starszy dyrektor ds. Rosji i Azji Środkowej w Radzie Bezpieczeństwa Narodowego, gdzie pomagał w kształtowaniu polityki USA przed i w trakcie wojny w Ukrainie. - Myślę też, że Trump zdawał sobie sprawę, iż najpierw musi skonsultować się z Wołodymyrem Zełenskim i europejskimi sojusznikami, zanim zacznie mówić publicznie o szczegółach rozmowy z Putinem - dodaje.

Z informacji, do których dotarł portal “Axios” wynika, że Trump przekazał już Zełenskiemu i liderom państw NATO, iż Putin nie chce zawieszenia broni, lecz woli kompleksowe porozumienie kończące wojnę. Trump potwierdził te informacje w sobotę na portalu Truth Social. “Odbyłem późnym wieczorem rozmowę telefoniczną z prezydentem Ukrainy Wołodymyrem Zełenskim oraz kilkoma europejskimi przywódcami. Wspólnie uznaliśmy, że najlepszym sposobem zakończenia tej straszliwej wojny między Rosją a Ukrainą jest bezpośrednie zawarcie porozumienia pokojowego, które zakończy wojnę, a nie jedynie umowy o zawieszeniu broni, które często okazują się nietrwałe” - napisał amerykański przywódca.

To oznacza, że Putin przekonał Trumpa, iż szybkie i bezwarunkowe zawieszenie broni, które forsował w ostatnich miesiącach, nie ma szans powodzenia. Udało mu się też uzyskać akceptację Trumpa dla podejścia, w którym priorytetem jest zajęcie się tym, co Rosjanie nazywają „głównymi przyczynami wojny”.

Powrót Putina do gry i wątek gospodarczy w tle

Green pozostaje pesymistą wobec podejścia Trumpa do wojny w Europie. Jego zdaniem schemat jest powtarzalny: Amerykanie przedstawiają różne propozycje, Rosjanie je odrzucają, więc Amerykanie po jakimś czasie wracają i oferują Rosjanom jeszcze więcej. - To “więcej” najczęściej okazuje się nie do przyjęcia dla Ukrainy i Europy. Mimo to Trump zamierza teraz rozmawiać z europejskimi przywódcami i próbować przekonywać ich do takiego podejścia - podkreśla były dyplomata.

Zdaniem naszych rozmówców pod uwagę mogą być brane m.in. niekorzystna dla Ukrainy wymiana terytoriów, zakaz przystąpienia do NATO oraz ograniczenia na ukraińskie siły zbrojne.

I powrót do “business as usual”, o którym wspomnieli na konferencji prasowej obaj przywódcy. - Mamy tu także znakomitych przedstawicieli rosyjskiego biznesu. Myślę, że wszyscy chcą z nami współpracować. W bardzo krótkim czasie staliśmy się najatrakcyjniejszym krajem na świecie i czekamy na to, co przyniesie przyszłość. Liczymy na dalszą współpracę. Będziemy starać się jak najszybciej doprowadzić sprawy do końca - przekonywał republikanin.

W skład rosyjskiej delegacji weszli m.in. Kiriłł Dmitrijew, wysłannik Kremla ds. ekonomicznych i bankier inwestycyjny, oraz minister finansów Anton Siłuanow. – Dmitrijew przekonał ludzi z otoczenia Trumpa, że istnieje swoista „misa złota na końcu tęczy”, która miałaby przynieść korzyści Stanom Zjednoczonym. W Waszyngtonie osoby lepiej poinformowane są jednak zgodne, że potencjalne zyski i korzyści gospodarcze są w rzeczywistości bardzo ograniczone – mówi nasze źródło. Zwraca ono również uwagę, że jeśli chodzi o kwestie biznesowe, inne państwa odwołują się do Trumpa przede wszystkim przez jego przyjaciół i rodzinę, a nie przez dyskusje o tym, co jest dobre dla gospodarki USA. - Chodzi raczej o dotarcie do konkretnych osób, które mogą na tym skorzystać - słyszymy.