W ostatnich dniach Kongres Stanów Zjednoczonych opublikował kilkadziesiąt tysięcy stron akt dotyczących Epsteina. Większość z nich była już jednak wcześniej znana opinii publicznej, dlatego demokraci domagali się od Departamentu Sprawiedliwości otwarcia wszystkich teczek. Prezydent Donald Trump, który przyjaźnił się z Epsteinem przez ponad 20 lat, robił wszystko, by wniosek opozycji nie trafił pod obrady Izby Reprezentantów.
Choć początkowo zaplecze Trumpa w większości stało za nim murem, jego upór w próbach zablokowania publikacji materiałów doprowadził do wewnętrznych podziałów w Partii Republikańskiej. Lokator Białego Domu skonfliktował się m.in. z kongresmenką Marjorie Taylor Greene będącą do niedawna jedną z jego najwierniejszych sojuszniczek. Greene skrytykowała Trumpa za to, że starał się wymusić na republikańskich parlamentarzystach deklarację, że zagłosują przeciwko petycji demokratów wzywającej do upublicznienia akt Epsteina. Amerykański przywódca nazwał później polityczkę „szaloną Marjorie, która ciągle narzeka i skręca w stronę skrajnej lewicy”. Ostatecznie pod inicjatywą opozycji podpisało się czworo republikanów – oprócz Greene byli to Thomas Massie z Kentucky, Lauren Boebert z Kolorado i Nancy Mace z Karoliny Południowej.
Trump zmienia zdanie ws. afery Epsteina. „Nie mamy niczego do ukrycia”
W niedzielę wieczorem Trump nagle zmienił front, oświadczając w mediach społecznościowych, że w sprawie Epsteina jego środowisko nie ma niczego do ukrycia. Zachęcił też republikańskich członków izby, by podnieśli rękę za petycją Partii Demokratycznej.
„Najwyższy czas skończyć z tym oszustwem, którego autorami są radykalni lewicowi szaleńcy z szeregów demokratów. Ich celem jest odwrócenie uwagi od wielkiego sukcesu Partii Republikańskiej” – dodał polityk. Później w rozmowie z dziennikarzami stwierdził, że podpisze ustawę ws. odtajnienia akt Epsteina, gdy ta trafi na jego biurko po przejściu przez obie izby parlamentu. A jest na to duża szansa – republikańscy kongresmeni opowiadający się za ujawnieniem dokumentów sugerują, że podczas głosowania w izbie niższej do 214 demokratów może dołączyć od 40 do nawet 100 republikanów.
– Chcę przypomnieć moim kolegom z partii, że jeśli zagłosujecie przeciwko, będzie to oznaczać, że zagłosowaliście za ochroną pedofilów. Choć teraz cieszycie się wsparciem prezydenta w swoich okręgach, w 2030 r. nie będzie już on pełnił tej funkcji. I kto wtedy za wami stanie? Pamiętajcie, że historia tego głosowania przetrwa dłużej niż prezydentura Donalda Trumpa – przestrzegł republikanin Thomas Massie w rozmowie z ABC.
Trump konsekwentnie zaprzecza, że miał jakąkolwiek wiedzę o przestępstwach Epsteina, który popełnił samobójstwo w lipcu 2019 r. podczas pobytu w areszcie. Kilka tygodni wcześniej nowojorska prokuratura postawiła mu nowe zarzuty związane z kierowaniem grupą handlującą osobami nieletnimi w celu wykorzystywania seksualnego.