We wtorek premier Donald Tusk oświadczył, że Polska jest gotowa w połowie listopada ponownie otworzyć dwa przejścia graniczne, nie wiążąc jednak tej decyzji bezpośrednio ze sprawą dziennikarza. W piątek białoruski przywódca odniósł się do domniemanej umowy z Warszawą podczas roboczej wizyty na północy kraju. Zgodnie z jego słowami istniał trzeci element umowy: Polska miała przekazać Białorusi „dwóch, trzech” szpiegów. – Wywiad był, jest i będzie. Przyznaję to, szanuję. W porządku, wymieniajmy. Chcecie Poczobuta, jesteśmy gotowi na to pójść. „Oj, dziękujemy, jesteśmy gotowi z wami rozmawiać, otwieramy przejścia graniczne”. Wczoraj w nocy raportuje mi KGB: nie, wycofali się z tego stanowiska na znak solidarności z Litwą za te balony. Wycofali się, to i my się wycofamy. Kiedy dojrzejecie, przychodźcie, będziemy rozmawiać – mówił Łukaszenka.
Polska szykuje się do otwarcia przejść
Polska nie deklarowała rezygnacji z otwarcia przejść, a jedynie opóźniła ten krok. Premier gotowość do otwarcia punktów w Bobrownikach i Kuźnicy zapowiedział we wtorek, czyli już po decyzji Wilna o zamknięciu granicy z Białorusią ze względu na coraz częstsze incydenty z wysyłaniem nad Litwę balonów z kontrabandą. Dzień później Litwini doprecyzowali, że ich przejścia nie będą działać do końca listopada. W piątek Czesław Mroczek, wiceminister spraw wewnętrznych, w rozmowie z RMF FM deklarował, że trwają przygotowania do otwarcia obu punktów. – To operacja, którą jesteśmy w stanie przeprowadzić w ciągu kilkudziesięciu godzin do kilku dni, powiedzmy trzech, bez problemu – powiedział. O trwających przygotowaniach świadczy usunięcie zapór przeciwczołgowych na drodze w Kuźnicy.
Łukaszenka już zrywał proces uwolnienia Poczobuta
Wrażenie chaosu komunikacyjnego pogłębiło piątkowe oświadczenie białoruskiego resortu dyplomacji. – To nie do premiera Polski, a już tym bardziej Litwy należy decyzja, kiedy wznowią działanie punkty graniczne – powiedział rzecznik ministerstwa Rusłan Warankou. – Białoruś zgodzi się na otwarcie granicy po swojej stronie wtedy i tylko wtedy, gdy będzie do tego w pełni gotowa infrastrukturalnie, kadrowo i, co najważniejsze, w sferze bezpieczeństwa – dodał.
Jeśli Łukaszenka faktycznie wycofa się z domniemanych uzgodnień dotyczących wypuszczenia z więzienia i wysłania do Polski Poczobuta (liderka polskiej mniejszości Andżelika Borys, która rozmawiała we wrześniu z Poczobutem, twierdzi, że zgodziłby się na wymuszoną emigrację), byłby to kolejny taki przypadek. Jak pisaliśmy, Mińsk w minionych latach kilkukrotnie w ostatniej chwili zrywał uzgodnienia dotyczące uwolnienia dziennikarza.
