Sektor obronny, półprzewodniki, energetyka, elektromobilność, użytkowa elektronika, lotnictwo – to tylko niektóre gałęzie przemysłu, których dotkną rozszerzone na bezprecedensową skalę chińskie restrykcje na eksport metali ziem rzadkich, ich produktów i wytwarzanych na ich bazie technologii tzw. stałych magnesów. Ze względu na dominującą pozycję Państwa Środka w tym łańcuchu dostaw i ograniczoną zastępowalność tej grupy surowców z punktu widzenia szeregu istotnych technologii, utrzymanie ograniczeń oznaczać będzie kłopoty m.in. dla uruchamianych w krajach zachodnich planów reindustrializacji, a zwłaszcza będących ich kluczowym elementem inwestycji w przemysł obronny.

Test atomowej broni w wojnie gospodarczej. Metale ziem rzadkich w służbie polityki

Na mocy zeszłotygodniowych decyzji władz Państwa Środka, możliwości i siła oddziaływania, jaka wiąże się z kontrolą nad szerokim pakietem krytycznych dla światowej gospodarki dostaw, zostaną przetestowane w praktyce. Ich sprzedaż poza granice Chin będzie wymagała uzyskania specjalnych koncesji i zezwoleń. Reguły nie są klarowne, co jest interpretowane jako zamierzony efekt, zwiększający poziom niepewności i pola do arbitralnych decyzji chińskiej administracji. Resort handlu ChRL nie ukrywa jednak, że co do zasady na pomyślne rozstrzygnięcie nie będą mogli liczyć klienci z branży militarnej czy producenci technologii podwójnego zastosowania. Ograniczenia objąć mają także transfer kompetencji, m.in. poprzez zakaz angażowania się chińskich obywateli w projekty związane z metalami i magnesami ziem rzadkich.

Wydobycie tlenków metali ziem rzadkich i obraz sektorów "krytycznie zależnych"
ikona lupy />
Wartość rynku metali ziem rzadkich jest dziś stosunkowo niewielka, ale zakłócenia ich dostaw grożą kryzysem w branżach wartych biliony dolarów / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe

Z utrudnionym dostępem do krytycznych surowców mierzyć się będą także producenci chipów, których wnioski o licencje eksportowe – jak zapowiada Pekin – będą rozstrzygane indywidualnie, na zasadzie „case-by-case”. Niemal równolegle wobec jednego z kluczowych amerykańskich potentatów rynku chipów, firmy Qualcomm, władze chińskie wszczęły postępowanie antymonopolowe.

Co szczególnie znaczące, obostrzenia mają dotyczyć handlu towarami zawierającymi nawet śladową ilość metali ziem rzadkich (wystarczy, że stanowią więcej niż 0,1 proc. ich wartości), a ich przestrzeganie ma być weryfikowane także w przypadku transakcji realizowanych poza granicami Państwa Środka. Widmo podobnych ograniczeń wisi też nad innymi krytycznymi surowcami i technologiami, m.in. grafitem, bateriami litowo-jonowymi i ich komponentami.

Według ekspertów to pierwsza tak daleko idąca próba, a przynajmniej groźba przeforsowania – na wzór amerykański – reżimu kontroli eksportu ChRL na arenie międzynarodowej. Przedmiotem testu będzie więc także zdolność do faktycznego egzekwowania nowych, a w trudnej sytuacji postawione zostaną zwłaszcza koncerny z USA i krajów z nimi sprzymierzonych, posiadające zarazem istotne aktywa w Chinach, zależne od dostaw lub know-how z tego kraju.

Między dyplomacją a wojną handlową. Jak odpowie Zachód?

W piątek na decyzje Pekinu odpowiedział Donald Trump, sygnalizując, że nie ma mowy o ugięciu się pod chińską presją. W reakcji na – jak to określił – wrogi akt oraz próbę wzięcia całej światowej gospodarki na zakładnika, USA szykują się do wprowadzenia dodatkowych 100-proc. taryf celnych na towary importowane z Państwa Środka, a także ograniczenia dotyczące sprzedaży do ChRL m.in. oprogramowania. Wejście w życie retorsji ma nastąpić 1 listopada, a więc na dziewięć dni przed upłynięciem kolejnego terminu ważności uzgodnień zawieszających celny konflikt. Amerykański prezydent uznał też za bezprzedmiotowe swoje, planowane na przełom października i listopada, spotkanie z Xi Jinpingiem w Seulu.

Jeszcze w piątek Federalna Komisja ds. Łączności (FCC) ogłosiła, że czołowe amerykańskie serwisy sprzedażowe usuwają na masową skalę oferty dotyczące objętych restrykcjami chińskiej elektroniki, m.in. kamer monitoringu czy smartwatchów Huawei, ZTE, Hangzhou Hikvision czy Dahua. W najbliższych tygodniach lista urządzeń objętych zakazami może zostać radykalnie rozszerzona. Z rynku wykluczono by wszelkie produkty zawierające komponenty od chińskich firm wpisanych na czarną listę oraz ułatwiono FCC cofanie już wydanych zezwoleń.

Administracja amerykańska zapowiedziała także kolejne kroki zmierzające do zabezpieczenia własnych źródeł metali ziem rzadkich oraz budowania antychińskiego bloku z kluczowymi partnerami. Jako element tej ofensywy dyplomatycznej przedstawiane jest m.in. planowane wsparcie dla Argentyny, która pod rządami Javiera Millei – jak mówił w czwartek w telewizji Fox News sekretarz skarbu Scott Bessent – jest zdeterminowana, by pozbyć się wpływów Pekinu z kraju. – Nie chcemy kolejnego upadłego lub kontrolowanego przez Chiny państwa w Ameryce Łacińskiej – podkreślił, tłumacząc decyzję o uruchomieniu wartego 20 mld dol. mechanizmu wsparcia dla argentyńskiej waluty, zwracając jednocześnie uwagę na otwartość Millei na amerykańskie inwestycje w eksploatację krajowych złóż metali ziem rzadkich oraz uranu. Na słowa Bessenta zareagowała chińska ambasada w Buenos Aires nazywając je przykładem "zimnowojennej mentalności charakteryzujących część amerykańskich urzędników", znamionującym dążenie do konfrontacji i ingerowania w sprawy suwerennych państw.

Z zaniepokojeniem nową fazę eskalacji stosunków z Chinami przyjęła Bruksela. Rzecznik KE Olof Gill poinformował, że trwa analiza szczegółów chińskich obostrzeń, ale Unia oczekuje, że ChRL zachowa się jak przystało na odpowiedzialnego partnera, zapewniając stały, przewidywalny dostęp do krytycznych surowców.

W praktyce chińskie dostawy już od miesięcy nie są przewidywalne. Po wprowadzeniu pierwszej fazy obostrzeń odnotowano znaczący spadek importu do Europy, a na problemy z uzyskiwaniem licencji narzekał m.in. unijny przemysł motoryzacyjny. Nie da się ukryć, że ostatnie miesiące przyniosły zbliżenie polityk handlowych USA i Europy, której ostatnim akordem jest zgłoszona przez Komisję propozycja przyjęcia analogicznej do amerykańskiej 50-proc. stawki ceł na stal.

Kto zaczął? Chiny odpierają zarzuty

Po fali krytyki związanej z aktem bezprecedensowej eskalacji rywalizacji supermocarstwach, która postawiła na szali dorobek wielomiesięcznych negocjacji handlowych, głos zabrał ponownie Pekin. W niedzielę resort handlu ChRL oświadczył, że to Waszyngton odpowiada za podniesienie napięcia, wskazując m.in. na podjęte od czasu ostatniej sesji rozmów handlowych w Madrycie decyzje o wpisaniu kolejnych chińskich podmiotów na listę sankcyjną oraz obciążeniu jednostek związanych z Państwem Środka specjalnymi opłatami portowymi. "To działania, które poważnie zaszkodziły chińskim interesom" – podkreśla Pekin.

Sama decyzja o nałożeniu obostrzeń na eksport strategicznych surowców i komponentów nie jest jednak prezentowana jako działanie odwetowe przeciwko Ameryce. Zgodnie z oficjalnym stanowiskiem Ministerstwa Handlu wynika ona z niepokoju związanego z wykorzystywaniem metali ziem rzadkich na cele wojskowe w czasach znamionujących się "częstymi konfliktami zbrojnymi". Pekin stara się też przekonywać, że restrykcje będą miały "ograniczone oddziaływanie na światowe łańcuchy dostaw".

Odnosząc się do zapowiedzi Donalda Trumpa ChRL deklaruje, że nie chce wojny celnej, ale jest na nią gotowa. Według agencji Reutera fakt, że nie zapowiedziano konkretnych retorsji na ruch USA może jednak stanowić sygnał otwartości na ewentualne negocjacje w sprawie deeskalacji konfliktu. "Wall Street Journal" zwraca z kolei uwagę, że wysoki poziom eksportu był kluczowym czynnikiem, który pozwolił chińskiej gospodarce uniknąć scenariusza głębszego spowolnienia. A to oznacza, że pozostaje ona wrażliwa na potencjalne retorsje handlowe, zwłaszcza jeśli zostałyby podjęte przez szerszy blok państw.

Zdaniem Eswara Prasada, eksperta od polityki handlowej z Uniwersytetu Cornella i b. szefa sekcji chińskiej Międzynarodowego Funduszu Walutowego, konfrontacyjny kurs przyjęty przez Xi Jinpinga może okazać się samobójczy w kontekście słabości popytu wewnętrznego i rosnących na całym świecie obaw przed zalewem chińskich towarów. Równocześnie znaczna część komentatorów jest przekonana, że mimo obecnej eskalacji, ostatecznie w listopadzie dojdzie do nowego dealu USA-Chiny.

Cios w odrodzenie przemysłu, ale i krok w stronę gospodarki wojennej

Odporność USA na ograniczenia dostaw metali ziem rzadkich starała się zweryfikować w ostatnich miesiącach grupa robocza think tanku Atlantic Council. W jej ocenie, rząd i przemysł amerykański są obecnie przygotowane na krótkoterminowy kryzys dostaw, ale jej zdolności w dłuższej perspektywie pozostają „w niebezpiecznym stopniu słabo rozwinięte”. Istniejące zapasy wyczerpią się, zdaniem ośrodka, w najlepszym wypadku w perspektywie kilku miesięcy, a ceny surowców z alternatywnych źródeł sięgną zenitu w efekcie coraz ostrzejszej rywalizacji o ograniczone zasoby.

Eksperci stwierdzili ponadto, że w przypadku zaistnienia przerw w dostawach, rząd zmuszony będzie do sięgnięcia po narzędzia nadzwyczajne, które daje mu m.in. ustawa o produkcji na cele obronne, a także uruchomienia strategicznych rezerw oraz zacieśnienia współpracy z sojusznikami. Jednocześnie – zaznaczono – zderzy się z rzeczywistością, w której zwiększenie alternatywnych mocy produkcyjnych czy przetwórczych będzie procesem wieloletnim. Jeśli restrykcje utrzymają się dłużej niż miesiąc, należy się spodziewać coraz wyraźniejszego priorytetu dla dostaw sektora obronnego, co wiązać się będzie ze spowolnieniem lub nawet zatrzymaniem części produkcji cywilnej. Przywrócenie względnej równowagi przez uruchomienie odpowiedniej skali alternatywnych zdolności produkcyjnych możliwe będzie – według grupy – nie wcześniej niż po dwóch latach.

Nie mniejszą wrażliwością na dostawy chińskich metali ziem rzadkich charakteryzuje się gospodarka UE, przy czym boleśnie odczuwałaby ona nawet ograniczenia eksportu do samych tylko Stanów Zjednoczonych. Według analizy Europejskiego Banku Centralnego opublikowanej po wprowadzeniu przez Pekin poprzednich restrykcji eksportowych, ponad 80 proc. dużych firm w Eurostrefie ma w swoich łańcuchach dostaw chińskich producentów tych surowców, a dla zdecydowanej większości pośrednikiem są firmy amerykańskie, przede wszystkim z branży technologicznej. „Strefa euro pozostaje narażona na inflacyjne i gospodarcze ryzyka w konsekwencji jej zależności od chińskich dostaw metali ziem rzadkich dla krytycznych sektorów” – wskazali ekonomiści banku.

'Kontrole eksportowe ChRL mogą spowolnić zarówno modernizację europejskiego sektora obronnego, jak i rozwój przemysłu' – ocenia w analizie Ośrodka Studiów Wschodnich Paulina Uznańska. Zwraca w tym kontekście uwagę, że mimo komplikujących się relacji transatlantyckich 'pole współpracy Unii z Chinami również się zawęża i ma ona charakter coraz bardziej punktowy', a w polityce wobec Brukseli jest coraz mniej 'ofensywy uroku', a coraz więcej presji i środków przymusu. Świadczy to – zdaniem Uznańskiej – z jednej strony o przekonaniu Pekinu o słabnącej pozycji międzynarodowej Europy, z drugiej zaś o obawach przed wzrostem potencjału militarnego NATO jako potencjalnego sojusznika USA na Indo-Pacyfiku.

Kurs na niezależność surowcową i technologiczną. Czy desinizacja przyspieszy?

Dlatego też po stronie Waszyngtonu i jego sojuszników da się zaobserwować, rosnące na sile w ostatnich miesiącach, wysiłki na rzecz dywersyfikacji oraz budowy niezależnych od państwa środków łańcuchów dostaw. Po amerykańskiej stronie Atlantyku obejmują one m.in. kapitałowe zaangażowanie państwa w krajową grupę MP Minerals wraz z mechanizmem subsydiów cenowych dla produktów neodymowych i prazeodymowych na poziomie 110 dol. za kilogram (przed decyzją o ograniczeniu chińskiego eksportu ich notowania oscylowały w granicach 90 dol. za kg.).

Unia Europejska, która w zeszłym roku ustanowiła ambitne cele na 2030 r. dotyczące niezależności w zakresie dostaw surowców krytycznych, w ostatnich miesiącach przeszła do etapu wskazywania konkretnych projektów inwestycyjnych w UE i poza nią, oraz zabezpieczania ich finansowania. Wśród sześćdziesięciu wytypowanych już przedsięwzięć są m.in. te związane z wydobyciem, przetwarzaniem i recyklingiem metali ziem rzadkich oraz produkcją stałych magnesów. Elementem unijnego łańcucha dostaw tych surowców ma stać się m.in. planowany w Puławach zakład separacji metali ziem rzadkich. Jak podkreślił w czwartek Olof Gill, Komisja blisko współpracuje też w tej sprawie z krajami G7.

Mimo potencjalnie bolesnych skutków gospodarczych egzekwowania chińskich restrykcji surowcowych, o tym, że Chiny mogły popełnić strategiczny błąd, przekonany jest Krzysztof Mroczkowski, ekonomista ze stowarzyszenia Pacjent Europa. – Z formułowaniem ostatecznych wniosków trzeba poczekać. Nie zdziwiłbym się jednak, gdyby lęk o bezpieczeństwo krytycznych dostaw przypieczętował geopolityczne zbliżenie euroatlantyckie i uruchomił procesy, które w perspektywie kolejnych kilku lat odbiorą Chinom jej kluczowy instrument nacisku – mówi DGP. ©℗