Wyjaśnienie jest bardzo proste. Ekspansywna polityka fiskalna napędza gospodarkę, ale również przekłada się na wyższy deficyt budżetowy, co negatywnie wpływa na ocenę kraju przez agencje ratingowe.
W naszych prognozach na tle regionu wyróżniają się Polska i Litwa. Polska już od dłuższego czasu prezentuje się lepiej niż inne kraje regionu, ponieważ jest większą gospodarką, a dzięki temu – bardziej zdywersyfikowaną i w mniejszym stopniu zależną od czynników zewnętrznych, takich jak spadek popytu w Niemczech. Pogorszenie sytuacji przemysłu samochodowego w Niemczech w dużo większym stopniu wpływa na słowacką czy węgierską gospodarkę, które są w większym stopniu uzależnione od niemieckich łańcuchów dostaw.
Zarówno Polska, jak i Litwa odnotowują wysokie wydatki publiczne, które napędzają koniunkturę, w tym na Rail Baltica czy morskie farmy wiatrowe. W Polsce także napływ funduszy unijnych został przesunięty w czasie przez to, że przez dłuższy czas były one zamrożone, a teraz muszą być wydane do połowy przyszłego roku. To kontrastuje z tym, co widzimy na Węgrzech, gdzie fundusze nadal są zamrożone.
Jednocześnie fakt, że rosną wydatki publiczne jest czynnikiem, przez który rośnie deficyt budżetowy, a to obniża perspektywy Polski w oczach agencji ratingowych.
To pytanie o perspektywę czasową. Krótkookresowo wyższe wydatki publiczne przekładają się na lepszą koniunkturę. W dłuższej perspektywie ten dług trzeba będzie jednak spłacić, czyli trzeba będzie zacisnąć pasa. Polska, podobnie jak Węgry czy Rumunia są objęte procedurą nadmiernego deficytu, w związku z czym Unia żąda od tych krajów planu powrotu do bardziej zrównoważonej polityki fiskalnej.
Możliwe zawirowania na rynkach finansowych
Trzeba też pamiętać o tym, że wzrost długu publicznego jest kosztowny. Obecnie kraje Europy Środkowo-Wschodniej mogą pożyczać pieniądze tanio – rynki żądają od nich podobnej stopy zwrotu jak od Francji, co jest pozytywne z naszego punktu widzenia. Ale stopy procentowe są i tak wyższe niż przed pandemią, a dług jest coraz większy, w związku z czym koszt obsługi długu staje się znaczącą pozycją w budżetach krajowych. W Polsce jest to już ponad 2 proc. PKB, na Węgrzech – 4 proc. Rządy wielu krajów zachowują się ostatnio tak, jakby prawa ekonomiczne już nie obowiązywały i pożyczają tyle, ile się da – w Stanach Zjednoczonych dług jest na poziomie ostatnio wdzianym po II wojnie światowej. W związku z tym możliwe są zawirowania na rynkach finansowych, a to oznaczałoby wyższą oczekiwaną premię za ryzyko. Kraje, które są postrzegane jako zbyt zadłużone lub mniej stabilne będą musiały oferować coraz wyższą stopę procentową inwestorom. Z podobną sytuacją mieliśmy do czynienia po rozpoczęciu pełnoskalowej wojny w Ukrainie – różnica między oprocentowaniem w Niemczech a Europie Środkowo-Wschodniej wzrosła wtedy o 50 pkt bazowych. Do poprzedniego poziomu wróciła po ponad roku.
To niewielka zmiana i wiąże się z szybszym niż oczekiwaliśmy wzrostem w pierwszej połowie roku. Warto również wspomnieć tutaj o szerszym kontekście. W momencie, w którym robiliśmy poprzednie prognozy istniała duża niepewność co do przyszłości handlu zagranicznego, zwłaszcza wymiany ze Stanami. Okazało się, że jest lepiej niż przewidywaliśmy. W pierwszym półroczu eksport do Stanów Zjednoczonych ze wszystkich krajów, w których działa EBOR, wzrósł o 8 proc., przy czym różnice między poszczególnymi krajami są znaczące. Węgry, które eksportowały przede wszystkim lekarstwa i komputery, znacząco zwiększyły swój eksport do USA - o ok. 0,5 proc. PKB. Z kolei eksport Słowenii, w którym aktywna jest szwajcarska branża farmaceutyczna, spadł o 830 mln dol, co jest równoznaczne z 1,1 proc. PKB. Niepewna jest też przyszłość, ponieważ cła nałożone na Szwajcarię są wyższe niż w przypadku Unii i wynoszą 39 proc.
Pamiętajmy jednak, że eksport rósł, ponieważ amerykańscy kontrahenci robili zakupy, zanim cła weszły w życie. Efektu ceł w pełni więc jeszcze nie odczuliśmy, ponieważ obowiązują dopiero od niedawna.
Efektywna stawka celna dla wszystkich analizowanych przez nas krajów wzrosła o ok. 3 pkt proc. Gorzej było w przypadku branży samochodowej, choć dobrą wiadomością jest to, że we wrześniu potwierdzono, że amerykańskie cła na europejski eksport samochodów spadną do 15 proc. To szczególnie ważne dla Niemiec, Słowacji i Węgier.
Struktura eksportu Chin coraz bliższa eksportowi polskiemu
Niepewność występuje, bo obietnic było dużo. Część z nich ma charakter bardziej długoterminowy, więc mogą one postawić przyszłość ceł pod znakiem zapytania. Natomiast czynnikiem, który będzie miał szybszy wpływ, jest rozwój sytuacji na linii Stany Zjednoczone-Chiny.
Amerykańskie cła na import z Chin są dużo wyższe niż na import z Europy. W naszym raporcie pokazujemy, że w Stanach spadł import niektórych produktów z Chin, za to zwiększył się ich import z naszego regionu. Chodzi m.in. o komputery, telefony, meble czy gry.
Jest to tym ważniejsze, że w ostatnich latach Chiny zmieniły swoją strukturę eksportu. Stała się ona bardziej zbliżona do tej obserwowanej w krajach, w których EBOR działa. Jednocześnie jest on dużo bardziej zaawansowany niż sugerowałby poziom dochodu per capita w Chinach. W coraz większym stopniu konkurujemy więc z Chinami na rynkach światowych, ponieważ sprzedajemy podobne rzeczy. Te podobieństwa widać szczególnie w przypadku Czech, Polski i Węgier. Aby zrozumieć skalę wyzwania, warto pamiętać, że wartość chińskiego eksportu jest wyższa niż eksport amerykański i niemiecki razem wzięte. Jednocześnie w naszym przypadku Chiny nie kupują tych produktów, które my oferujemy.
Dużo zależy od tego, w jaki sposób będą wydawane znaczące fundusze, które przeznaczamy na obronność. Od publikacji raportu Draghiego minął rok, a świat się zmienił i obecnie więcej mówimy o obronności niż potrzebie konkurencyjności. W najbliższym czasie raczej nie będzie dużych funduszy na podniesienie konkurencyjności, w związku z czym trzeba mądrze wydawać fundusze na obronność – w taki sposób, żeby polska gospodarka była bardziej konkurencyjna. Ważne jest więc wydawanie pieniędzy na badania i rozwój, zabieganie o transfer technologii i myślenie o tym, żeby produkować nie tylko na własne potrzeby, ale także na eksport.
W jednym z poprzednich naszych raportów przeanalizowaliśmy 2 tys. firm z najwyższymi wydatkami na badania i rozwój na świecie. Jedna trzecia to firmy amerykańskie, jedna czwarta to firmy chińskie, a tylko jedna piąta to firmy europejskie. 20 lat temu sytuacja wyglądała zupełnie inaczej – lista była zdominowana przez firmy europejskie, a firmy chińskie stanowiły tylko 5 proc. Na liście są tylko dwa przedsiębiorstwa z naszego regionu – jedno węgierskie i jedno słowackie, oba z branży farmaceutycznej. Pokazuje to brutalnie, jak bardzo Europa została w tyle za Ameryką i jak szybko Chiny nad doganiają. To dlatego zainteresowaliśmy się konkurencją między naszym regionem a Państwem Środka.
Politykę przemysłową trudno uprawiać mądrze
Wymagania dotyczące udziału firm lokalnych nie są zgodne z regułami Światowej Organizacji Handlu, więc dużo zależy od tego, jak polityka unijna zostanie zorganizowana.
Polityka przemysłowa z pewnością przechodzi renesans, jest ogromnie popularna i w Chinach, i w Stanach Zjednoczonych, w Europie, jak również w krajach biedniejszych. Problem z polityką przemysłową polega na tym, że bardzo trudno jest ją uprawiać mądrze. Wynika to z tego, że często różne ministerstwa i agencje mają cele, które są ze sobą sprzeczne. Spójrzmy na Unię Europejską – chcemy zelektryfikować transport, czyli mieć dużo samochodów elektrycznych na drogach. Z drugiej strony chcemy chronić zatrudnienie w naszym przemyśle samochodowym i nakladamy cla na import samochodow, co podwyższa ceny samochodów elektrycznych i opóźnia elektryfikację. Mamy więc dwa cele, które ze sobą kolidują.
Drugim wyzwaniem jest to, że w ramach polityki przemysłowej często oferuje się pewne preferencje czy ulgi podatkowe nie mówiąc, jak długo ta polityka będzie miała miejsce. Wtedy politycznie bardzo trudno jest później te przywileje odebrać, przez co polityka przemysłowa może być bardzo drogą sprawą. Po trzecie, zawsze należy patrzeć z punktu widzenia zysków i kosztów. Na przykład w raporcie Draghiego jest mowa o tym, że nie warto do Europy sprowadzać produkcji fotowoltaiki, bo surowce, energia i siła robocza są dużo droższe niż w Chinach, czyli nie mamy w tej dziedzinie przewagi komparatywnej. Dużo większa ilość miejsc pracy jest w montowaniu paneli niż w produkowaniu paneli. Summa summarum prowadzenie mądrej polityki przemysłowej jest rzeczą trudną.