Przed sądem w Piotrkowie Trybunalskim ruszył proces Sebastiana M., oskarżonego o tragedię na A1. Choć zginęła tam cała rodzina, wiele wskazuje na to, że kierowca BMW nie odpowie za zabójstwo z zamiarem ewentualnym.

Proces Sebastiana M. po tragedii na A1

We wtorek 9 września 2025 r. przed Sądem Rejonowym w Piotrkowie Trybunalskim ruszył proces Sebastiana M., oskarżonego o tragiczny wypadek na A1, na wysokości wsi Sierosław, w którym spłonęła rodzina wracająca z wakacji. Do zdarzenia doszło 16 września 2023 r. Pędzące z prędkością co najmniej 315 km/h BMW Sebastiana M. zderzyło się z samochodem marki Kia, który stanął w płomieniach. Jadąca nim rodzina - małżeństwo i ich pięcioletni syn – zginęła na miejscu w tragicznych okolicznościach.

Zarzut dla Sebastiana M.: wypadek ze skutkiem śmiertelnym

Mimo wątpliwego moralnie zachowania M. (ekstremalnie szybka jazda samochodem, który nie powinien być dopuszczony do ruchu, zrzucanie winy na zmarłego kierowcę, ucieczka do Zjednoczonych Emiratów Arabskich), prokuratura zdecydowała się postawić zarzut na podstawie art. 177 § 2 Kodeksu karnego, czyli spowodowania wypadku ze skutkiem śmiertelnym. Grozi mu kara do ośmiu lat pozbawienia wolności.

Czym różni się zabójstwo z zamiarem ewentualnym od wypadku?

Czy to wystarczająca kara dla kogoś, kto przez swoją nieodpowiedzialność i lekkomyślność doprowadził do śmierci trzech osób, w tym małego dziecka? Opinia publiczna nie ma wątpliwości – Sebastian M. powinien odpowiadać za zabójstwo z zamiarem ewentualnym, za co grozi nawet kara dożywotniego pozbawienia wolności. W praktyce skazanie go za ten czyn nie jest wbrew pozorom takie oczywiste. Dlaczego?

- W polskim systemie prawa karnego, rozróżnienie pomiędzy przestępstwem spowodowania wypadku ze skutkiem śmiertelnym, a zabójstwem z zamiarem ewentualnym opiera się przede wszystkim na rodzaju winy po stronie sprawcy. O ile pierwszy z wymienionych czynów co do zasady związany jest z nieumyślnością, to drugi wymaga zamiaru, w tym także zamiaru ewentualnego – mówi Karolina Łagocka-Zielenkiewicz, adwokat prowadząca własną kancelarię.

Jak dodaje, polega on na tym, że sprawca przewiduje możliwość nastąpienia skutku zabronionego – w tym przypadku śmierci człowieka – i akceptuje ten skutek. Przy czym to godzenie się musi mieć charakter świadomy i dobrowolny, co odróżnia zamiar ewentualny od nieumyślności, gdzie sprawca również przewiduje możliwość wystąpienia takiego skutku, ale zakłada (choćby błędnie), że uda mu się go uniknąć.

Oznacza to, że kluczową rolę odgrywa ustalenie, czy kierowca, mimo świadomości ryzyka, jakie wiąże się z jego zachowaniem, nie zmieniał swojego postępowania, godząc się na możliwą śmierć. Jak podkreśla adwokat, w praktyce bierze się pod uwagę sposób i czas trwania niebezpiecznego manewru, miejsce zdarzenia, postawy i reakcje kierowcy, jak również jego motywacje i postawę po zdarzeniu.

- Dla kwalifikacji czynu jako zabójstwa z zamiarem ewentualnym nie wystarcza samo naruszenie zasad bezpieczeństwa w ruchu drogowym, nawet rażące. Konieczne jest wykazanie, że sprawca godził się na możliwość śmierci konkretnej osoby lub osób. Takie przypadki w praktyce są rzadkie, jednak nie niemożliwe, zwłaszcza w kontekście bardzo poważnych naruszeń zasad ruchu drogowego połączonych z indyferentyzmem sprawcy wobec skutków swojego działania – zwraca uwagę adwokat.

Dlaczego udowodnienie zabójstwa w zamiarze ewentualnym jest tak trudne?

Czy uda się skazać Sebastiana M. za zabójstwo więcej niż jednej osoby w zamiarze ewentualnym? Zdaniem Karoliny Łagockiej-Zielenkiewicz, bazując wyłącznie na informacjach dostępnych publicznie, będzie to wyjątkowo trudne - zasadniczą przeszkodą jest brak możliwości wykazania, że obejmował on swoją świadomością potencjalne ofiary.

- W tej sprawie, zgodnie z przekazami prasowymi, kluczowy jest ekstremalny charakter naruszenia zasad bezpieczeństwa - prędkość rzędu 315–329 km/h. Choć może to sugerować wysoki poziom obojętności na skutki, nie jest to wystarczające do wykazania zamiaru ewentualnego wobec trzech konkretnych osób. Jak wynika z ugruntowanego orzecznictwa zamiar nie może być ustalany na podstawie samego naruszenia reguł ostrożności. Musi istnieć możliwość przypisania sprawcy akceptacji skutku w postaci śmierci człowieka – mówi adwokat.

Jak dodaje, przyjęcie odpowiedzialności za zabójstwo więcej niż jednej osoby wymagałoby wykazania, że Sebastian M. godził się na śmierć każdej z ofiar z osobna. To zaś - w kontekście ruchu drogowego, zmienności sytuacyjnej i braku bezpośredniego kontaktu z ofiarami - jest w praktyce niemal niemożliwe.