Najświeższy sondaż SW Research dla Onetu pokazuje jednoznacznie: Polacy mają w tej sprawie wyrobione zdanie. Choć obóz prezydencki liczy na nowe otwarcie w dyplomacji, społeczeństwo wyraźnie wskazuje, kto powinien odgrywać decydującą rolę.

Prezydent głosem suwerenności?

Karol Nawrocki już w pierwszych dniach swojej prezydentury dał do zrozumienia, że nie zamierza ograniczać się do roli ceremonialnej. Zapowiedział aktywność w obszarach strategicznych dla przyszłości Polski, zwłaszcza w kontekście obecności kraju w Unii Europejskiej.

– Będę głosem tych, którzy chcą Polski suwerennej, Polski, która jest w Unii Europejskiej, ale Polski, która nie jest Unią Europejską, tylko jest Polską i pozostanie Polską - oświadczył tuż po zaprzysiężeniu.

To deklaracja jednoznaczna i wyrazista, która może zwiastować próbę redefinicji prezydenckiej roli na forum międzynarodowym. Podobne zapowiedzi pojawiły się także ze strony szefa jego kancelarii, Zbigniewa Boguckiego, który w rozmowie z Onetem nie wykluczył, że prezydent będzie uczestniczyć w szczytach unijnych w Brukseli.

Historia zatacza koło?

Pomysł prezydenckiej obecności na unijnych szczytach nie pojawia się po raz pierwszy. W latach 2007–2010 podobny spór toczyli ówczesny premier Donald Tusk i prezydent Lech Kaczyński. Wówczas również chodziło o to, kto ma prawo reprezentować Polskę w Radzie Europejskiej.

Choć Konstytucja RP jasno rozgranicza kompetencje obu ośrodków władzy — Rada Ministrów prowadzi politykę zagraniczną (art. 146), a prezydent reprezentuje państwo w stosunkach międzynarodowych (art. 133) — rzeczywistość często wymusza interpretację. W 2009 roku Trybunał Konstytucyjny orzekł, że prezydent może uczestniczyć w unijnych szczytach, jednak to premier prezentuje oficjalne stanowisko Polski.

Sondaż: Polacy stawiają na rząd

W kontekście możliwego zaostrzenia sporu kompetencyjnego znaczenie ma świeżo opublikowany sondaż SW Research dla Onetu. Polakom zadano proste pytanie: –„Kto Pani/Pana zdaniem powinien mieć decydujący wpływ na politykę zagraniczną Polski?”–. Odpowiedzi nie pozostawiają wątpliwości:

  • 45,4 proc. respondentów wskazało na rząd, czyli premiera Donalda Tuska i ministra spraw zagranicznych Radosława Sikorskiego,
  • 36,6 proc. opowiedziało się za prezydentem Nawrockim,
  • 18 proc. badanych nie miało zdania.

To znacząca przewaga rządu, która daje mu społeczny mandat do dalszego prowadzenia polityki zagranicznej. Jednocześnie jednak ponad jedna trzecia obywateli popiera zwiększoną aktywność prezydenta, co może być dla jego obozu sygnałem, że pole do działania nadal istnieje – pod warunkiem, że nie dojdzie do otwartego konfliktu z rządem.

Polityczny sygnał i potencjalne pole minowe

Wyniki sondażu mogą pełnić rolę barometru społecznych oczekiwań wobec obydwu ośrodków władzy. Dla rządu Donalda Tuska to potwierdzenie, że jego aktywność na arenie międzynarodowej ma poparcie społeczne. Dla prezydenta Karola Nawrockiego – ostrzeżenie, że próby przejmowania kompetencji mogą być odebrane jako działanie na granicy konstytucyjnej lojalności.

Nie da się jednak ukryć, że współpraca obu ośrodków władzy jest kluczowa. W czasach niestabilności geopolitycznej, wojny w Ukrainie i narastających napięć na linii UE–Rosja, Polska potrzebuje jednolitego, spójnego przekazu. Każdy rozłam, każda demonstracja braku jedności może zostać wykorzystana przez zewnętrzne siły.

Co dalej? Możliwe scenariusze

W najbardziej optymistycznym wariancie obóz prezydencki i rządowy znajdą wspólny język. Prezydent, zachowując aktywność na arenie międzynarodowej, skupi się na roli reprezentacyjnej i konsultacyjnej, pozostawiając decyzyjność Radzie Ministrów.

W bardziej pesymistycznym scenariuszu Polska wejdzie w fazę otwartego sporu kompetencyjnego. Powtórka z lat 2007–2010 może nie tylko podkopać wizerunek kraju na arenie międzynarodowej, ale również doprowadzić do wewnętrznego paraliżu decyzyjnego w kluczowych sprawach unijnych.