Nowelizacja Prawa oświatowego miała umożliwić stopniowe wdrażanie w szkołach reformy podstaw programowych.
Prezydent Karol Nawrocki uznał, że „reforma prowadzi do chaosu, ideologizacji szkoły i eksperymentowania na całych rocznikach dzieci”. – Polska szkoła potrzebuje spokoju, wiedzy i stabilności, a nie nieprzemyślanych, chaotycznych zmian, które zaraz po wprowadzeniu trzeba będzie poprawiać, bo zamiast polepszyć sytuację, tylko ją pogorszą. Tak było z wprowadzeniem tzw. edukacji zdrowotnej czy ze szkodliwą rezygnacją z prac domowych. Z tą ustawą byłoby dokładnie tak samo – oznajmił.
Nowelizacja zmieniała definicję podstaw programowych wychowania przedszkolnego i kształcenia ogólnego. Obejmowała również zmiany w nadzorze pedagogicznym, zwiększenie kwoty dotacji na podręczniki oraz przywrócenie od roku szkolnego 2026/2027 kwietniowego terminu egzaminu ósmoklasisty. MEN nie rezygnuje jednak z wprowadzenia zmian w szkołach i uruchamia plan B. Resort planuje dostosować rozporządzenia w sprawie podstaw programowych do obecnie obowiązujących przepisów. Zmian w rozporządzeniach zawetować się nie da. Regulacje, które nie mogą zostać wdrożone w ten sposób, trafią ponownie do prac parlamentarnych.
Nowacka: to weto jest głupie
– Głupszego weta to chyba nie było. Jesteśmy wszyscy zdumieni. Weta oczekiwaliśmy. Ale argumentacja? Absolutnie szokująco żałosna – powiedziała na konferencji prasowej Barbara Nowacka. Szefowa MEN podkreśliła, że „reforma to dobre praktyki, to nauczyciele praktycy, którzy zaproponowali rozwiązania, które się sprawdzają”. – To polska szkoła na miarę XXI w. – zapewniała. Dodała, że „weto spowoduje pewne kłopoty legislacyjne, ale nie takie, żeby zatrzymały podstawę reformy”. Resort cieszy się w tej sprawie poparciem części środowiska edukacyjnego. Urszula Woźniak, wiceprezes Związku Nauczycielstwa Polskiego, kwestionuje argumenty Nawrockiego uzasadniające weto ustawy. Podkreśla, że w noweli „nie ma żadnych zapisów, które mogłyby sugerować ideologizację”.
Woźniak zwraca uwagę, że z uwagi na konieczność zmian w już skonsultowanych rozporządzeniach część rozwiązań zawartych w zawetowanej ustawie będzie najprawdopodobniej wdrażana etapami, w odrębnych aktach prawnych. – Sama reforma jednak wejdzie w życie. Ale przed ministerstwem stoi ogrom pracy i odpowiedzialności – mówi. Z jej perspektywy prezydenckie weto samo w sobie nie stanowi największego zagrożenia dla powodzenia reformy. – Kluczowa jest sytuacja nauczycieli. Trzeba poprawić warunki ich pracy, zapewnić wyższe wynagrodzenia oraz realną motywację i wsparcie. Bez tego reforma po prostu się nie uda. W tym tkwi sedno problemu – ocenia.
Środowisko podzielone
Z kolei Roman Leppert z Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy, członek Komitetu Nauk Pedagogicznych Polskiej Akademii Nauk, zwraca uwagę na umowę koalicyjną z 2023 r., w której zapowiedziano „wyprowadzenie polityki ze szkół”. – Tymczasem w działalności obecnego resortu edukacji widać pogłębiające się upolitycznienie, ilustrowane m.in. zadaniami domowymi, edukacją zdrowotną oraz reformą edukacji i wetem prezydenta – dodaje. Profesor krytykuje przyjęty przez MEN sposób organizacji prac nad reformą. – Zaczęto od słynnego kółka za 3 mln, czyli od profilu absolwenta, zamiast najpierw przygotować podstawy prawne, a dopiero potem szczegółowe kwestie, takie jak podstawy programowe. Trzeba pamiętać, że MEN reprezentuje państwo, które działa na podstawie przepisów prawa, a resort nie ustanawia ich ostatecznie, nawet jeśli przygotowuje propozycje – wskazuje.
Leppert zwraca też uwagę na możliwe zagrożenia. – Działania prezydenta i MEN mogą wywołać konflikty wśród nauczycieli. Osoby, które sprzeciwiają się zmianom i mają odmienne poglądy niż kierownictwo resortu, mogą w przyszłości wykorzystywać weto jako argument. To niestety może pogłębić podziały w środowisku oświatowym – mówi. Robert Górniak, nauczyciel, autor serwisu Dealerzy Wiedzy, zwraca uwagę, że w przygotowanie reformy włożono dotychczas bardzo dużo pracy. – Reforma miała wiele mankamentów, braków i pomyłek, a niektóre rozwiązania czy wpadki Instytutu Badań Edukacyjnych wywołały duży szum w środowisku oświatowym. Ale uważam, że blokowanie zmian na poziomie ustawowym nie jest rozsądnym rozwiązaniem – komentuje. Jak podkreśla, dyrektorzy i nauczyciele będą musieli teraz precyzyjnie rozróżniać, które rozwiązania faktycznie obowiązują, a które miały wejść w życie, ale ostatecznie nie zostały przyjęte. Dodaje, że już wcześniej część propozycji budziła zastrzeżenia środowiska oświatowego.
– Po wecie odnalezienie się w nowej rzeczywistości będzie jeszcze trudniejsze – podkreśla. W jego ocenie pojawia się pytanie o zasadność dalszego forsowania zmian. – Być może lepszym rozwiązaniem byłoby zatrzymanie się, zebranie wszystkich zarzutów – zarówno tych zgłaszanych przez środowiska prawicowe, jak i formułowanych przez nauczycieli, dyrektorów i ekspertów – i przygotowanie spójnej wersji reformy od nowa. Gdyby środowiska nauczycielskie i eksperckie miały przekonanie, że to dobrze dopracowany plan, prezydentowi trudniej byłoby sięgnąć po weto – kwituje. Na razie MEN chce od stycznia 2026 r. rozpocząć cykl spotkań z nauczycielami, aby poznać ich opinię na temat reformy. ©℗