Ministerstwo Obrony Narodowej potwierdziło informacje, że Amerykanie złożyli nam ciekawą wojskową propozycję. Są skłonni przekazać naszemu krajowi nawet 250 kołowych transporterów opancerzonych Stryker.
Tajemniczy prezent od Amerykanów
Nie są to maszyny nowe, a pochodzić mają z likwidowanych składów wojskowych amerykańskiej armii. Jak jednak przyznał szef Sztabu Generalnego, gen. Wiesław Kukuła, wiele wskazuje na to, że ich stan techniczny jest zadowalający.
- Czas teraz na weryfikację stanu technicznego pojazdów. Wstępne informacje, które otrzymujemy, wydają się być pozytywne, ale musimy to zważyć – powiedział generał Kukuła.
Do miejsc składowania wysłana została specjalna wojskowa komisja, która ocenić ma, w jakim stanie technicznych znajdują się proponowane Polsce Strykery. Jak jednak zaznaczył wicepremier i szef MON, Władysław Kosiniak-Kamysz, amerykańska oferta wydaje się być interesująca, tym bardziej że sojusznik nie chce za pojazdy żadnej zapłaty.
- Amerykanie nie oczekują, że odkupimy ten sprzęt, tylko pytają się, czy jesteśmy zainteresowani nieodpłatnym przekazaniem, czy dla naszych celów szkoleniowych, choćby wyposażenia nowopowstających jednostek, które czekają na Rosomaki, na inny sprzęt. Czasem ten sprzęt będzie przychodził w perspektywie nie roku, nie dwóch, ale czterech, pięciu lat – przyznał wicepremier.
Strykery za darmo. Ale czy na pewno?
Proponowane Polsce Strykery to produkcja nieco zbliżona do polskiego Rosomaka, choć cechująca się lżejszym uzbrojeniem. Nie jest zaś tajemnicą, że rozbudowujące się Wojsko Polskie cierpi na brak tego typu wozów i to pomimo dostarczenia już ok. 900 KTO Rosomak. Pojawiają się jednak obawy, że amerykański prezent mógłby negatywne wpłynąć na zamówienia kolejnych wozów w polskim przemyśle. Obawy te starał się rozwiać szef Sztabu Generalnego.
- Nieodpłatna donacja z perspektywy gotowości jest wybitnie pozytywna dla naszych wojsk. Z kolei z punktu widzenia rozwoju polskiego przemysłu obronnego nie widzimy wielu ryzyk, biorąc pod uwagę cykl życia i zdefiniowane przez nas koszty cyklu życia Strykerów, które będą eksploatowane w Wojsku Polskim – twierdził gen. Wiesław Kukuła.
Na ocenę stanu technicznego pojazdów jest jeszcze za wcześnie, jednak część wojskowych zwraca uwagę na inne zagrożenia, płynące z przyjęcia amerykańskiej donacji. Nawet bowiem jeśli pojazdy te okażą się w pełni sprawne, to związać nas mogą z USA wieloletnią koniecznością zamawiania za oceanem amunicji, dokonywania napraw i przeglądów.
- Niezależnie od tego, w jakim są stanie i ile będzie kosztowało ich pozyskanie, uczulam tych, którzy teraz podejmują decyzje, aby wyliczyli, ile będą one kosztowały w przyszłości – mówi DGP gen. Bogusław Pacek.
Przypomina on podobne przypadki z nowożytnej historii Wojska Polskiego: pochodzące z USA fregaty, niemieckie Leopardy 2, przekazane Polsce za symboliczne 1 euro, czy Migi 29. - Potem trzeba było na przykład w Niemczech kupować amunicję, czy robić wiele rzeczy wokół tych czołgów. I nie dlatego, że nas do tego zmusili, ale po prostu nie mieliśmy takich zdolności. Dziś nie wiem, czy w przypadku Strykerów mamy zdolności, gdy chodzi na przykład o serwisowanie. To by było nielogiczne gdybyśmy je mieli, bo po co, skoro ich nie mieliśmy, a skupialiśmy się na KTO Rosomak – mówi wojskowy.
Polska potrzebuje transporterów opancerzonych
Wozy bojowe Stryker to konstrukcja, która powstała w 1999 roku, jako odzew na zapotrzebowanie amerykańskiej armii, by stworzyć wojska średnie i bardziej mobilne. Przez ten czas wyprodukowano ich ok. 5 tys. sztuk, a swoją zdolność bojową pojazdy te potwierdziły między innymi w Afganistanie. Dziś, oprócz armii USA, użytkuje je Tajlandia, a także Ukraina, która dostała 400 sztuk. Kolejnych 180 nowych Strykerów zamówiła także Bułgaria. Czy sprawdzą się też we polskiej armii?
- Sytuacja, w jakiej jesteśmy, a mianowicie tworzenie nowych brygad i dywizji nakazuje pozyskiwanie uzbrojenia. Uważam, że słuszne jest poszukiwanie dobrych transporterów do przyszłych związków taktycznych i podzielam aplauz wyrażany przez część dowódców. Oni po prostu potrzebują transporterów, bo bez nich nie da się dowodzić brygadą, czy batalionem. Z drugiej strony ci, którzy mają dokonać wyboru, muszą przeprowadzić analizę, aby przewidywać to co będzie za 5, czy 15 lat – mówi generał Pacek.