Poniedziałkowe spotkanie było sondowaniem reakcji i stopnia przyzwolenia na pewne ruchy ministerstwa. Jednak co do jednego jesteśmy zgodni jako strona społeczna – uważamy, że określenie limitu wysokości kontraktów lekarskich jest konieczne. Bez tego nie usiądziemy do rozmów o zmianach w ustawie o minimalnych wynagrodzeniach medyków. Podkreślaliśmy to jeszcze za czasów poprzedniej minister Izabeli Leszczyny. Zakomunikowaliśmy w trakcie obrad komisji zdrowia, gdy Jolanta Sobierańska-Grenda wygłosiła swoje exposé. Zdziwiła nas za to – delikatnie mówiąc – niedbała forma przedstawienia propozycji.
Propozycje na piśmie prezydium otrzymało dopiero we wtorek. Na spotkaniu wiceminister Katarzyna Kępka odczytywała je z kartki, a pracodawcy naprędce próbowali robić obliczenia, czy będzie ich stać na górny limit wynagrodzeń kontraktowców.
Dyrektorzy szpitali zszokowani górnym pułapem zarobków lekarzy kontraktowców
Lekarze kontraktowcy twierdzą, że za mało. Że za takie pieniądze nie będą pracować, a internet aż wrze z oburzenia. Szczerze mówiąc, mnie to zastanawia, tym bardziej że izba i związek zawodowy lekarzy zawsze postulowały trzykrotność średniej krajowej dla lekarza specjalisty. Dla części pracodawców te stawki były szokiem, bo wielu za godzinę pracy płaci mniej, a i tak trudno im związać koniec z końcem.
Też mnie to dziwi, tym bardziej, że każdy resort walczy o swoich – skutecznie bądź mniej.
Ministerstwo Zdrowia: z ustawą o wynagrodzeniach medyków są same problemy
Mam wrażenie, że mimo wszystko nie docenia wagi tego, że szpital to system naczyń połączonych. Najlepiej pokazała to pandemia. Myślę, że zajmowała się przede wszystkim przekształcaniem szpitali w spółki. Na poniedziałkowym spotkaniu kierownictwo resortu nie kryło, że z ustawą o wynagrodzeniach medyków były same problemy. Zgadzam się, że pewne rzeczy pozostawiały swobodę interpretacji, zwłaszcza artykuł dotyczący pracowników nieobjętych taryfikatorem. Jednak było to winą nie ustawodawcy, lecz samych zarządzających podmiotami, którzy dowolnie interpretowali ten przepis.
Ustawa była kilkakrotnie nowelizowana właśnie ze względu na pielęgniarki. Nie potrafiły one dojść do porozumienia co do zarobków osób, które prawo wykonywania zawodu mogły dostać wyłącznie po studiach, a tymi, które uzyskały je po ukończeniu liceum pielęgniarskiego. Przypomnę, że dawniej nie było studiów pielęgniarskich i do zawodu przygotowywało liceum. Wśród części pielęgniarek panowało przekonanie, że te po studiach powinny mieć wyższy współczynnik pracy, ponieważ te starsze, po liceum, wyrównają pensję stażem pracy.
Pielęgniarki po liceach zawodowych są doświadczone i kompetentne
Zgadzam się. Tym bardziej nie mogłam i nie mogę zrozumieć braku porozumienia w środowisku pielęgniarskim. Mam wiele koleżanek, które skończyły licea pielęgniarskie, i zawsze podnosiłam, że liceum pielęgniarskiego nie trzeba było kończyć maturą, absolwentki szły do zawodu po złożeniu egzaminu zawodowego i przepracowały w nim całe życie. Trudno wymagać, by teraz podchodziły do matury i szły na studia, żeby zarabiać tyle, ile osoby dopiero wchodzące do zawodu. Ich doświadczenie powinno zostać wynagrodzone. W 2017 r. ówczesny minister zdrowia Konstanty Radziwiłł próbował wrócić do liceów pielęgniarskich, ale opór był ogromny.
Jeśli podnosimy pensje jednej grupie pracowników, powinniśmy je podnieść także tym, którzy dziś zarabiają najmniej. Tymczasem znów o opiekunach medycznych, sanitariuszach, salowych i ogólnie pracownikach medycznych nikt nie pamięta, a oni są dla wspomnianego systemu naczyń połączonych bardzo ważni. Nie tylko dlatego, że stanowią realne wsparcie dla personelu medycznego. W placówkach, w których tego personelu brakuje, nadal niejednokrotnie pomagają pacjentom, choć teoretycznie nie wolno im nawet dotknąć chorego. Ale spójrzmy na to inaczej – obsługa techniczna czy sprzątanie, a właściwie utrzymywanie właściwej higieny, które w szpitalach ma kolosalne znaczenie – jest warunkiem działania placówki medycznej. Jeśli stracimy tych pracowników, nie będziemy w stanie leczyć. Znaków zapytania jest więcej niż konkretów. A poniedziałkowe spotkanie traktujemy tylko jako wstęp do wstępu do rozmów. ©℗