Dawny szef meksykańskiego kartelu Tijuana i jeden z najpotężniejszych baronów narkotykowych lat 90. Benjamin Arellano Felix przyznał się w środę do ściągania haraczy i prania brudnych pieniędzy w USA - poinformował sąd.

Zgodnie z porozumieniem, które zawarł z federalną prokuraturą, grozi mu maksymalnie 25 lat więzienia. Jeśli były szef kartelu Tijuana nie przyznałby się do winy, mógłby usłyszeć wyrok 140 lat pozbawienia wolności.

58-letni Arellano Felix powiedział przed sądem w San Diego, że był szefem organizacji, która rozprowadziła między 1986 a 2002 r. w USA tony kokainy i marihuany. Dodał, że część przychodów przeznaczał na opłacanie zabójców i korumpowanie władz.

Arellano Felix został zatrzymany w 2002 r. w Meksyku, a w 2007 r.

USA otrzymały zgodę na jego ekstradycję. Jednak ze względu na liczne procedury apelacyjne Meksykanin został wydany Stanom Zjednoczonym dopiero cztery lata później.

Kartel Tijuana, który Arellano Felix prowadził wraz z braćmi, zaopatrywał amerykański rynek w kolumbijską kokainę, meksykańską marihuanę i metamfetaminę. Według aktu oskarżenia, kartel torturował i mordował rywali w USA i Meksyku, a ciała wrogów rozpuszczał w kwasie.

Po aresztowaniu Arellano Felixa organizacja zaczęła tracić wpływy wzdłuż granicy z USA.

Wyrok w sprawie barona narkotykowego poznamy 2 kwietnia br.