Resort zdrowia szukał rozwiązania dla szpitala w Lesku, który z przyczyn ekonomicznych musiał czasowo zawiesić funkcjonowanie tamtejszej porodówki, jedynej w Bieszczadach. Oddział przynosił straty – od początku roku do końca maja odbyło się tam jedynie 56 porodów, a w ciągu całego 2024 r. na świat przyszło 197 dzieci. To o wiele za mało, by mógł się bilansować finansowo. Problem w tym, że do najbliższego szpitala, gdzie odbywają się porody, pacjentki z Leska mają około godziny drogi. Takich nierentownych porodówek, które z przyczyn demograficznych, a także niskich wycen NFZ nie są w stanie się utrzymać, w całym kraju jest o wiele więcej

Położna zamiast porodówki

Ministerstwo Zdrowia we współpracy z konsultantem krajowym w dziedzinie położnictwa i ginekologii przygotowało dla nich nowe świadczenie gwarantowane „Opieka nad ciężarną lub rodzącą realizowana przez położną”. Projekt rozporządzenia w tej sprawie niebawem trafi do konsultacji społecznych.

Świadczenie byłoby realizowane na izbie przyjęć lub w szpitalnym oddziale ratunkowym, przez położne. Do ich obowiązków należałoby: dokonanie oceny stanu klinicznego ciężarnej lub rodzącej, wykrycie czynników ryzyka oraz wczesne wykrycie patologii, wydanie zaleceń co do dalszego postępowania, zapewnienie ciągłości opieki w czasie porodu. W przypadku, gdy konieczne byłoby przewiezienie kobiety w ciąży lub w połogu z noworodkiem do innego szpitala, punkt opieki musiałby zapewnić transport z udziałem położnej.

=Samorządy widzą w nowym rozwiązaniu szansę na utrzymanie takich punktów w miejscach, gdzie były porodówki opieki okołoporodowej, choć w mocno okrojonym kształcie. – Do tej sprawy trzeba podchodzić racjonalnie. Mamy świadomość, że kobiety nie będą chciały rodzić w takim punkcie, gdzie nie ma lekarza i specjalistycznej opieki. Ale nie chcą też rodzić na oddziałach, gdzie już teraz z powodów demograficznych odbywa się średnio mniej niż jeden poród dziennie, bo nie czują się tam bezpiecznie. To nie jest świadczenie udzielane w trybie nagłym, jak np. zawał, więc kobieta ma czas, nawet te kilkadziesiąt minut, żeby do szpitala, gdzie chce rodzić, dojechać. My jako samorząd musimy mądrze kadrowo i finansowo planować nasze oddziały, tak by przynosiły zyski, a nie straty – podkreśla Patrycja Grebla-Tarasek, ekspertka Związku Powiatów Polskich. Jak dodaje, zastępowanie porodówki opieką położnej jest pewnym rozwiązaniem, choć oczywiście inaczej będzie wyglądała sytuacja w Bieszczadach, gdzie do najbliższego szpitala z oddziałem ginekologiczno-położniczym jest 70 km, a inaczej w Małopolsce, gdzie kobieta w obrębie 30 km od swojego domu ma do wyboru pięć szpitali, gdzie może urodzić.

Opieka okołoporodowa sprawowana przez położną

Propozycję pozytywnie ocenia samorząd pielęgniarek i położnych. – Odczytuję ten pomysł jako powrót do rozwiązania, które sprawdziło się w przeszłości. Chodzi o dawne izby porodowe, które zostały zlikwidowane mniej więcej w połowie lat 80. ubiegłego wieku. Izby świadczyły opiekę nad kobietą ciężarną i rodzącą oraz noworodkiem na bardzo wysokim poziomie i miały wykwalifikowaną kadrę położnych. Tworzenie takich punktów, gdzie kobiety czułyby się bezpieczne i zaopiekowane, to jest dobra droga – podkreśla Anna Janik, wiceprezes Naczelnej Rady Pielęgniarek i Położnych. Jej zdaniem położne są przygotowane do sprawowania takich świadczeń. Zgodnie ze standardem opieki okołoporodowej mogą prowadzić ciążę fizjologiczną.

– Oczywiście ten model musi być poszerzony o podstawowy program opieki nad pacjentką z powikłaniami. Mamy świadomość, że coraz więcej ciąż jest powikłanych, coraz starsze kobiety decydują się na pierwsze dziecko. W takim punkcie musi być więc dostępny transport na wypadek, gdyby kobieta musiała być przewieziona do ośrodka o wyższym stopniu referencyjności. Koniecznie przy rozmieszczeniu izb porodowych i oddziałów położniczych musimy brać pod uwagę uwarunkowania społeczne i geograficzne - podkreśla Anna Janik.