Organizacja Transport i Logistyka Polska (TLP) zaapelowała do premiera, żeby Polska nie dopuściła do uchwalenia nowelizacji europejskich rozporządzeń o koordynacji systemów zabezpieczenia społecznego w takim kształcie, jaki przewiduje projekt. Nowe przepisy mają określać, na jakich zasadach ubezpieczenia społeczne i chorobowe będą obejmować pracowników, którzy są delegowani z jednego kraju UE do innego.

Koordynacja systemów zabezpieczenia społecznego za zamkniętymi drzwiami

Problem w tym, że zasady te znacznie skomplikują wykonywanie przewozów. Przewidują m.in., że pracodawca będzie musiał informować państwo, do którego jedzie kierowca, że jest on delegowany. Trzeba będzie to robić przed każdym przewozem. Wątpliwości budzi też druga kwestia przewidziana w nowelizacji. Otóż kierowca będzie podlegał systemowi społecznemu tego kraju, w którym jego pracodawca najwięcej zarobił w ciągu ostatniego roku.

– Autorzy projektu chyba nie wzięli pod uwagę tego, że zlecać może spedycja z innego kraju niż ten, gdzie siedzibę ma firma zlecająca. Bardzo łatwo będzie obejść te przepisy – zaczną powstawać spedycje, które będą się rejestrować w państwach, gdzie jest taniej – zauważa Bartłomiej Zgudziak, zastępca głównego eksperta ds. analiz i rozliczeń w Inelo z Grupy Eurowag.

Niestety, nie wiemy, jak dokładnie ma to wyglądać, bo projekt w obecnym kształcie nie jest nigdzie udostępniony.

– Oburzające jest to, że kolejne wersje projektu nie były przedstawiane opinii publicznej, a fakt podejmowania istotnych decyzji w tej sprawie przez organy Unii został utajniony. Jak się okazuje, proces stanowienia prawa w UE wcale nie jest transparentny – mówi Maciej Wroński, prezes TLP.

Bartłomiej Zgudziak dodaje, że nie spotkał się jeszcze z tym, żeby jakieś przepisy były przygotowywane w takiej tajemnicy, a zmiany głosowane za zamkniętymi drzwiami.

– Pewnie stało się tak dlatego, że gdyby relacje z tych prac były dostępne publicznie, to spotkałyby się z dużym sprzeciwem. Bo dla innych krajów to też będzie rewolucja. Dobrze, że TLP dotarł do tych informacji i je ujawnił, miejmy nadzieję, że dzięki temu podjęcie niekorzystnych decyzji nie przyjdzie politykom tak łatwo – mówi.

Czasu coraz mniej

Sprawa jest pilna. W kwietniu kierowana przez polską prezydencję Rada Unii Europejskiej przyjęła wspólne stanowisko w sprawie nowelizacji. To stanowisko jest podstawą do negocjacji w ramach trilogu.

– Z nieoficjalnych rozmów wiemy, że zatwierdzenie tych przepisów ma nastąpić możliwie szybko, jeszcze w maju – informuje Maciej Wroński. – Jeśli więc teraz nie powstrzymamy wdrożenia tych regulacji, to klamka zapadnie. To oburzające, że Polska podczas swojej prezydencji dopuściła do wydania wspólnego stanowiska Rady Europejskiej w sprawie przepisów, które są tak niekorzystne dla Polski, a tym samym umożliwiła ich wdrożenie. Jestem ciekaw, czy premier o tym wie i co w związku z tym zamierza zrobić – dodaje.

Spytaliśmy o to kancelarię premiera, ale do czasu publikacji tego artykułu odpowiedzi jeszcze nie dostaliśmy.

Ucierpi nie tylko transport

– Wprowadzenie takich zasad oznacza, że w zależności od liczby zleceń w danym roku obrotowym na poszczególnych kierunkach pracy przewozowej przewoźnik będzie corocznie rejestrować swoich pracowników w kolejnych zagranicznych odpowiednikach polskiego ZUS. Za każdym razem będzie musiał na nowo dokonywać żmudnych obowiązków informacyjnych i uczyć się nowych zasad współpracy z kolejną instytucją ubezpieczeniową – tłumaczy Maciej Wroński.

Beata Kielar-Tammert, radca prawny z Kancelarii Prawa Międzynarodowego BKT, dodaje, że problemy przewoźników oznaczają problemy całej gospodarki.

– Zmiany spowodują narzucenie przewoźnikom dodatkowych obowiązków, co może się przełożyć na utratę konkurencyjności na rynkach zagranicznych i spadek międzynarodowych przewozów świadczonych przez rodzimych przedsiębiorców – przestrzega.

TLP szacuje, że po wejściu w życie nowych zasad międzynarodowa praca przewozowa polskich firm transportowych po kilku latach może się zmniejszyć nawet o 40 proc. Straty poniosą także polski ZUS oraz budżet państwa. Z nieoficjalnych informacji wynika, że wpływy do ZUS-u mogą zmniejszyć się nawet o kilka miliardów złotych rocznie.

Zdaniem Macieja Wrońskiego nowe przepisy boleśnie odczują także ci, których mają one chronić. – W wielu systemach ubezpieczeń społecznych prawa do świadczeń nabywa się dopiero po pewnym czasie. W przypadku częstej zmiany systemu kierowca przez dłuższy okres swojej pracy pozbawiony będzie prawa do przysługujących mu świadczeń socjalnych – wyjaśnia prezes TLP. – Ponadto po latach pracy, kiedy kierowca będzie chciał uzyskać emeryturę, zmuszony będzie wyszarpywać ją z co najmniej kilku instytucji będących odpowiednikiem naszego ZUS-u. Nie dość że będzie go to sporo kosztować, to na dodatek może potrwać kilka lat – mówi.

Sprawa (nie)przesądzona

Michał Dynerowicz, prawnik obsługujący firmy transportowe, liczy na to, że projekt zostanie jeszcze zmieniony.

– Powstał w 2016 r., przez te lata wiele się zmieniło. W międzyczasie został wdrożony pakiet mobilności, czyli przepisy europejskie dotyczące pracy kierowców, w których skład wchodzi dyrektywa o delegowaniu. W treści pakietu mobilności uwzględniono, że praca kierowców jest specyficzna właśnie z racji ich mobilności. Przy przygotowaniu rewizji rozporządzeń o systemach zabezpieczenia społecznego politycy też powinni to uwzględnić – uważa.

Jednak Maciej Wroński mówi, że nie ma szans na to, aby w przepisach jeszcze coś zmieniono.

– Niekorzystny kształt przepisów o zabezpieczeniu społecznym jest już przesądzony, teraz czekają nas jeszcze tylko negocjacje w ramach trilogu. Ale zasady, które nas interesują, nie ulegną istotnej zmianie. Negocjacje mogą się najwyżej zakończyć tym, że strony nie osiągną porozumienia i przepisy nie zostaną uchwalone, ale jeśli osiągną, to regulacje zostaną wdrożone w podobnym kształcie, jak są – przekonuje.

Podobne zdanie ma Bartłomiej Zgudziak.

– Jest duże ryzyko, że te przepisy wejdą w życie, co stanowiłoby kolejne uderzenie w przewoźników – po zmianach w delegowaniu dotyczących rozliczania wynagrodzeń kierowców według zasad kraju, w którym wykonywane są przewozy. Zmiany utrudniłyby funkcjonowanie przewoźnikom z Polski, Rumunii i Litwy – trzech unijnych potęg transportowych – tłumaczy.

Joanna Pasterzak-Jarosz z Kancelarii Espro, reprezentującej interesy polskich firm delegujących kierowców do Francji, ma nadzieję, że nie dojdzie do wdrożenia zasad w takim kształcie.

– Francuzi chcieliby, żeby przyjeżdżali do nich pracownicy z innych krajów, wypełniając braki kadrowe, ale żeby płacili tam podatki i składki. Stracą na tym, bo firmy z takich krajów jak Polska po zmianach po prostu podniosą stawki na transport. Straci też na tym bardzo polski ZUS. Dlatego powinniśmy walczyć o swoje. Szansa na to, że przed trilogiem przepisy będą jeszcze zmienione albo chociaż dodane zostaną łagodniejsze regulacje przejściowe, moim zdaniem jest. Trzeba więc zadbać o to, żeby wypracować inne rozwiązania, zanim postawiona zostanie kropka nad i – konkluduje ekspertka. ©℗