W ubiegłym roku na jednego lekarza przypadło przeciętnie 120,5 zwolnień lekarskich. To o 3 mniej niż przed rokiem – wynika z najnowszego raportu ZUS o absencji chorobowej. Nie oznacza to jednak, że Polacy rzadziej chodzili na chorobowe. Wystawiono bowiem w sumie 27,4 mln zaświadczeń lekarskich, czyli o 0,4 mln więcej niż rok wcześniej. To efekt wzrostu liczby lekarzy upoważnionych do wystawiania zwolnień lekarskich. W 2024 r. było ich już 183,9 tys. Dla porównania w 2023 r. – 177,4 tys.
Nawet 160 zwolnień lekarskich
Mikołaj Zając, prezes Conperio, firmy zajmującej się badaniem i kompleksowym zarządzaniem absencjami chorobowymi, zauważa, że liczba zwolnień lekarskich wzrosła w ubiegłym roku o 1,2 proc. To wielokrotnie mniej niż koszty związane z wypłatą zasiłków i świadczeń krótkoterminowych z Funduszu Ubezpieczeń Społecznych, które urosły o 13,8 proc. – do 33,9 mld zł.
– Wpływ na to ma wzrost płacy minimalnej. Przypomnę, że zwolnienia lekarskie są najczęściej brane przez pracowników słabiej opłacanych – dodaje i zaznacza, że to już kolejny rok tak dynamicznych wzrostów, dlatego czas najwyższy, by przyjrzeć się patologii w zakresie zwolnień na polskim rynku.
– Szczególnie że, jak widać, Zakład Ubezpieczeń Społecznych ma wiedzę na temat tego, ile lekarze wystawiają zaświadczeń. Jest zatem podstawa do likwidacji fabryk w tym obszarze. A są lekarze, którzy wystawiają ich 160 w skali miesiąca, ale i tacy, którzy wystawiają ich tylko 5 – tłumaczy Mikołaj Zając.
Walczą o to też pracodawcy, którzy podejmują działania na własną rękę, jak szkolenia, rozmowy. Widzą natomiast, że jest grupa pracowników, dla których L4 to sposób na życie, który się opłaca.
– Jeden z moich pracowników, który wcześniej korzystał ze zdalnie wypisywanej recepty, otrzymał w Wielkanoc SMS z wiadomością, że kończy mu się czas na wykorzystanie 20-proc. rabatu na L4 – dodał.
Eksperci zwracają też uwagę, że rząd zamiast walczyć z patologią szykuje wręcz poluzowanie przepisów. Chce bowiem zezwolić na wyjazdy zagraniczne podczas zwolnienia lekarskiego oraz możliwość pracy u innego pracodawcy, gdy u pierwszego pracownik jest na L4 (pisaliśmy o tym: „Będzie można pracować na L4”, DGP nr 67/2025).
Na co chorujemy
Jeśli chodzi o powody wystawiania L4, to, jak wynika z danych ZUS, najczęściej, podobnie jak w latach ubiegłych, były to choroby układu mięśniowo-szkieletowego.
– W przypadku pracowników fizycznych, ale i osób pracujących w administracji to najczęściej pojawiające się schorzenie. Trudno je podważyć – zauważa właściciel jednej z firm działających w branży owocowo-warzywnej.
Na drugim miejscu znalazły się choroby układu oddechowego, a na trzecim urazy i zatrucia, które wyparły ciążę, poród i połóg – te jeszcze w 2023 r. zamykały podium.
– To z kolei smutna wiadomość dla rynku pracy, bo dowodzi ewidentnie mniejszej dzietności w Polsce – zauważa Mikołaj Zając.
Tak jak w latach poprzednich, na zwolnienia najczęściej chodzą pracownicy przetwórstwa przemysłowego, handlu hurtowego i detalicznego, edukacji, administracji publicznej oraz opieki zdrowotnej. O ile jednak udział zwolnień w przetwórstwie przemysłowym oraz opiece zdrowotnej w ogólnej liczbie pozostał bez zmian, to w handlu hurtowym i detalicznym oraz administracji publicznej można było zaobserwować wzrost. Nastąpił poza tym spadek udziału zwolnień wystawionych w sektorze edukacji.
Z danych ZUS wynika, że Polacy wzięli w ubiegłym roku nie tylko więcej zwolnień, ale też na większą liczbę dni – 290 mln wobec 287,2 mln w 2023 r. Spadła jedynie nieco przeciętna ich długość – wyniosła 10,57 dni, wobec 10,62 w 2023 r.
– Dane wskazują na jeszcze jeden ciekawy trend, który przeczy ogólnej opinii. A mianowicie, na zwolnienia nie chodzą najmłodsi pracownicy, którzy są o to najczęściej posądzani, a osoby w wieku od 30 do 59 lat – zauważa Mikołaj Zając.
Przybywa też niezdolności do pracy spowodowanych nadużyciem alkoholu. W 2023 r. wystawiono 6,6 tys. takich zaświadczeń, a w 2024 r. już 9,5 tys., czyli o 44,9 proc. więcej. Opiewały w sumie na 99,6 tys. dni, wobec 66,3 tys. rok wcześniej. Ponad trzy czwarte z nich wystawiono mężczyznom, którzy otrzymali je z powodu: zaburzeń psychicznych i zachowania spowodowanych użyciem alkoholu, efektu toksycznego alkoholu, alkoholowej choroby wątroby czy otwartej rany głowy.
Karol Poznański, p.o. rzecznik prasowy ZUS, zwraca z kolei uwagę na duży skok zaświadczeń i liczby absencji z powodu zaburzeń psychicznych (pisaliśmy o tym: „Firmy szukają sposobu na chorych”, DGP 77/2025). Odnosząc dane za 2024 r. do 2019 r., tj. roku sprzed pandemii, obserwujemy wzrost o 38,1 proc. liczby zaświadczeń oraz o 50,1 proc. liczby dni absencji.
Zwolnienia lekarskie z tytułu zaburzeń psychicznych i zaburzeń zachowania zdecydowanie częściej wystawiane były kobietom (61,8 proc.). Karol Poznański zauważa też, że najwyższy odsetek – 30,2 proc. liczby dni absencji chorobowej z tego tytułu odnotowano w grupie wiekowej między 30. a 39. roku życia. W populacji kobiet w tej grupie wyniósł on 30,8 proc., natomiast wśród mężczyzn 29,2 proc. ©℗