Te prawie 9 proc. studentów to liczba zadowalająca w porównaniu z innymi krajami europejskimi i wszystkimi krajami wysoko rozwiniętymi. Jesteśmy w mainstreamie. Gorzej wglądają statystyki dotyczące liczby zagranicznych naukowców. Stanowią oni zaledwie ok. 3 proc. kadry naukowej w Polsce.
Z przyjmowania studentów zagranicznych płyną korzyści dla gospodarki, bo oni przecież nie tylko studiują, lecz także pracują, więc przynoszą realny zysk dla naszego rynku pracy. W tym roku na skutek walki z aferą wizową zdecydowana większość uczelni przyjęła mniej studentów niż w latach poprzednich. Procedury wizowe bardzo się przeciągają albo odmawia się przyznania wizy. W Collegium Civitas wciąż są kandydaci, którzy jeszcze jej nie otrzymali, choć listopad dobiega końca. Wylano dziecko z kąpielą. Zamiast skupić się na uczelniach, które w sposób patologiczny pozyskiwały studentów, postąpiono według zasady odpowiedzialności zbiorowej.
Obecnie Wielka Brytania w związku z brexitem odczuwa ubytek cudzoziemców na studiach, z kolei Holandia planuje przyjmować mniej zagranicznych studentów. To była dla nas szansa, bo Polska jest postrzegana, mimo wojny przy naszej granicy, jako kraj wewnętrznie bezpieczny.
Mamy dużo takich studentów, którzy są studentami tylko po to, żeby w prosty sposób pokonać bariery związane z przyjazdem do Polski i podjęciem tutaj pracy. W 2022 r. uczelnią, która przyciągnęła najwięcej zagranicznych studentów, była Akademia Finansów i Biznesu Vistula. Studiowało na niej 6 tys. cudzoziemców. Dla porównania – Uniwersytet Jagielloński przyciągnął 3,5 tys., Uniwersytet Warszawski 2,5 tys., Uniwersytet im. Adama Mickiewicza w Poznaniu czy Uniwersytet Łódzki po 2 tys., Politechnika Warszawska 1,7 tys., a Uniwersytet Wrocławski 1,5 tys. Odsetek studentów zagranicznych na głównych uczelniach publicznych w Polsce bardzo rzadko przekracza 10 proc. Tak jest w przypadku Uniwersytetu Jagiellońskiego. Ale na Vistuli jest to 56 proc., w Akademii Nauk Stosowanych – Wyższej Szkole Zarządzania i Administracji w Opolu 61 proc., a w Akademii Nauk Wincentego Pola w Lublinie 72 proc. Zatem widzimy, że są takie uczelnie, które specjalizują się w przyjmowaniu zagranicznych studentów. Dla nich nie jest to forma wzbogacania dorobku naukowego, ale strategia biznesowa.
Opublikowaliśmy taki raport „Imigracja – ratunek dla gospodarki i korzyści społeczne”. Uwzględnia on m.in. kwestię tego, jak wygląda polska demografia. Dzisiaj są w Polsce 22 mln ludzi w wieku produkcyjnym. Za 25 lat będzie to 14 mln. Polityka migracyjna powinna się stać narzędziem do pokonania kryzysu demograficznego. Jednym z wielu – obok przedłużania aktywności zawodowej, podwyższania dzietności, zwiększania automatyzacji i robotyzacji. Żeby osiągnąć ten cel, wystarczyłoby przyjmować 100 tys. ludzi rocznie, czyli czterokrotnie mniej niż np. w Kanadzie. Tymczasem teraz skala migracji w Polsce jest dużo mniejsza. A zgodnie ze strategią migracyjną opublikowaną przez wiceministra Macieja Duszczyka nie ma planu, żeby wykorzystać migrację w taki sposób. Podkreślamy w naszym raporcie, że krytycznym elementem imigracji jest integracja. Należy ją wspomagać. Dla przykładu powinno się utworzyć aplikację, np.: w ramach usługi mObywatel, w której obcokrajowiec miałby kontakt z państwem. Powinien podawać, gdzie przebywa, bo to ogromny problem. Nawet najlepsi eksperci nie wiedzą, czy cudzoziemcy, którzy przyjechali do naszego kraju, jeszcze w nim są. Zaproponowaliśmy stworzenie mapy drogowej dla imigrantów, bo powinni wiedzieć jeszcze w kraju pochodzenia, co ich czeka po przyjeździe do nas i jakie warunki muszą spełnić, żeby przejść do kolejnych etapów uprawnień – co z prawem do opieki zdrowotnej, co z prawem do zakładania firm, co ze studiowaniem.
Pamiętajmy też jednak, że jeśli chodzi o rynek pracy, to nie potrzebujemy więcej osób z wyższym wykształceniem, tylko pracowników fizycznych. Nową formą bezrobocia w Polsce będzie bowiem wkrótce praca poniżej aspiracji i kwalifikacji. Powinniśmy stworzyć ofertę edukacyjną dla osób, które jeżdżą dziś taksówką czy dostarczają pizzę, a mogłyby uczyć się fachu, np. budowlanego. Dobrze skonstruowana oferta edukacyjna dla cudzoziemców powinna być istotnym elementem ich integracji.
Popieram postulat integracji cudzoziemców. Ogólnopolski system monitorowania ekonomicznych losów absolwentów szkół wyższych wskazuje, że większość studentów zagranicznych nie podejmuje pracy w Polsce i prawdopodobnie opuszcza nasz kraj – jadą na Zachód albo wracają do kraju pochodzenia.
Rzeczywiście, danych nie gromadzimy, bo tylko świadczymy usługę. Jeżeli student skończy studia i otrzyma dyplom, to na tym się nasza współpraca kończy. Nie mamy wpływu na to, że ktoś z dyplomem wsiada w samolot i wraca do swojego kraju. Studia to nie jest więc jedyna ścieżka na pozyskanie imigrantów na dłuższy czas.
Cudzoziemcy są studentami z dużymi potrzebami w kontekście obsługi administracyjnej czy ogólnie wsparcia oferowanego przez uczelnie. Zmagają się one z wyzwaniami kadrowymi, organizacyjnymi i infrastrukturalnymi. Naszą największą obawą jako środowiska studenckiego jest więc to, w jaki sposób wsparcie zagranicznych studentów przekłada się na losy studentów polskojęzycznych i na ile obciążenie systemów uczelni obecnością cudzoziemców negatywnie wpływa na to, jak są obsługiwani studenci polskojęzyczni.
Chcemy sprawdzać, czy kandydaci, którzy aplikowali, by podjąć studia w Polsce, nadają się na nie. Proces uzyskiwania wizy to dosyć dogodny czas, w którym państwo, nie naruszając autonomii konstytucyjnie gwarantowanej uczelniom, może to zrobić. Po pierwsze, powinny temu służyć egzamin czy też rozmowa kwalifikacyjna dla kandydata na studia, a po drugie, należy sprawdzać znajomość języka, w którym będzie on miał zajęcia.
Zdarzają się studenci, którzy zostali zrekrutowani na studia w języku angielskim, a mówią w tym języku w stopniu dosyć ograniczonym. W związku z tym przekazywanie wiedzy jest problematyczne. Sprawdzenie wiedzy pozwoli też wyłapać przypadki najbardziej ekstremalne, kiedy ktoś kompletnie nie wie, po co chce przyjechać do Polski. A tacy „studenci” przyjeżdżają na uczelnie, które żyją z prowadzenia studiów dla cudzoziemców. Tak naprawdę obcokrajowcy starają się o indeks, by uzyskać unijną wizę. Nie są to masowe przypadki, ale też nie wiemy, ilu ich jest.
Kolejna sprawa, która nas interesuje i jest przewidziana w projekcie, to zatwierdzanie przez Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji uczelni zawodowych publicznych i niepublicznych, a także akademickich uczelni niepublicznych w zakresie rekrutacji studentów zagranicznych na studia. Uczelnia akademicka publiczna, np. Uniwersytet Warszawski, ma ustawowe prawo do rekrutacji obcokrajowców spoza Unii. Inne kategorie uczelni, czyli uczelnie zawodowe (publiczne i niepubliczne) oraz uczelnie akademickie niepubliczne, będą się musiały ubiegać o uzyskanie zgody w MSWiA. Jest ona wydawana na pięć lat. Zmiana, jaką przewiduje projekt ustawy, to konieczność certyfikowania uczelni akademickich niepublicznych.
Wreszcie rzecz, która dotyczy już wyłącznie tych uczelni patologicznych – wprowadzimy zasadę, że liczba studentów zagranicznych w danej uczelni nie może być w danym roku akademickim większa niż 50 proc. Mamy bowiem takie przypadki jak np. Wyższa Szkoła Bezpieczeństwa Wewnętrznego w Łodzi, gdzie tych studentów zagranicznych było 96 proc.
Nie. Wpłynęły już uwagi od partnerów społecznych. Mamy to już za sobą.
Z kilkudziesięciu uwag KRASP zgłoszonych podczas konsultacji zaledwie kilka zostało przyjętych, i to tych o charakterze bardzo formalnym: dotyczących m.in. daty wejścia w życie ustawy i okresu vacatio legis czy wpisania uczelni jako podmiotów o istotnym znaczeniu dla gospodarki narodowej, uprzywilejowanych przy zatrudnianiu pracowników cudzoziemców. Uczelnie akademickie zrzeszone w KRASP sprzeciwiły się temu, że odpowiedzialnością za błędną politykę wizową i migracyjną obciążono wszystkie uczelnie, i to w szczególności uczelnie publiczne. W konsekwencji za aferę wizową został tak naprawdę ukarany cały system szkolnictwa wyższego. Tymczasem chodzi o patologiczne procesy, bo nie nazywajmy tego rekrutacją. Są rzeczywiście w szkolnictwie wyższym przykłady traktowania cudzoziemców wyłącznie jako źródła dochodów, a także przypadki nadużyć w zakresie ułatwiania wjazdu do Polski. To proceder przestępczy, polegający na handlu wizowym pod pozorem kształcenia cudzoziemców. Oczywiście jest to sprawa, która powinna się stać przedmiotem postępowania prokuratorskiego. W ocenie skutków regulacji wymienia się 16 uczelni o najwyższym odsetku studentów zagranicznych, ilustrującym według projektodawców problem, który ma zostać rozwiązany dzięki proponowanemu projektowi ustawy. Nie ma wśród tych uczelni ani jednego uniwersytetu, ani jednej politechniki czy wiodącej uczelni niepublicznej. Tymczasem projektowane rozwiązania w jednakowym stopniu utrudnią rekrutację cudzoziemców zarówno na studia wyższe w Polsce przez renomowane uczelnie wyższe, nastawione na podnoszenie jakości i umiędzynarodawianie polskiej nauki oraz edukacji, jak i przez podmioty, dla których rekrutacja cudzoziemców stanowi przede wszystkim źródło dochodu. Rozwiązując realny i oczywisty problem nadużywania dotychczasowych rozwiązań do celów pseudorekrutacyjnych, projekt może istotnie ograniczyć zainteresowanie kształceniem się w Polsce przez dobrych i potrzebnych naszemu krajowi cudzoziemców oraz znacznie utrudnić podejmowane od wielu lat wysiłki dobrych polskich uczelni.
Podstawową wadą projektowanych regulacji jest wadliwy dobór instrumentów interwencji do celów wskazanych w uzasadnieniu projektu. Nie jest jasne i w żaden sposób nie wynika z uzasadnienia projektu ustawy, dlaczego projektodawcy nie uznali za wystarczające rozbudowanie rozwiązań administracyjnych, zgodnie z którymi jedynie uczelnie spełniające określone warunki mogłyby mieć prawo do rekrutowania cudzoziemców. Dodatkowo zbędne utrudnienia administracyjne wydłużają czas i zmniejszą atrakcyjność aplikowania na polskie uczelnie także przez kandydatów autentycznie zainteresowanych zdobyciem wykształcenia i spełniających wszelkie warunki przyjęcia na studia.
Duży niepokój budzi też przeniesienie kompetencji do wydawania decyzji administracyjnych o uznawaniu świadectw i potwierdzeniu wykształcenia na dyrektora Narodowej Agencji Wymiany Akademickiej (NAWA). Stwarza to poważne ryzyko znacznego wydłużenia procedur wydawania takich decyzji – nawet do dwóch lat. Wiemy, że nasi potencjalni studenci wybierają obecnie kraje nadbałtyckie, Czechy, Słowację czy Bułgarię, a my tracimy rolę lidera umiędzynarodowienia akademickiego w regionie. Pomysłami uczelni na wyjście z kryzysu rekrutacyjnego, tak żeby nie było trzeba zamykać kierunków anglojęzycznych, jest rozpoczynanie kształcenia w trybie zdalnym oraz wykorzystywanie systemu wizowego uczelni partnerskich do pozyskiwania studentów na studia wspólne.
Realny problem dla uczelni – czyli brak miejsc na spotkania wizowe – nie został usunięty. Nadal nasi studenci nie mogą się dostać do konsulatu. Nie ma w większości placówek dyplomatycznych outsourcingu wiz. Miejsca zarezerwowane na spotkania wizowe są blokowane przez nieuczciwie działające agencje rekrutacyjne.
Chciałbym wyjaśnić, o co chodzi z NAWA. By powiedzieć w uproszczeniu, obywatele krajów OECD, Chin czy Ukrainy, jeżeli chcą przyjechać na studia do Polski, mogą posługiwać się swoimi świadectwami dojrzałości. W przypadku innych krajów matura musi zostać w Polsce potwierdzona – nostryfikowana. Tym zajmowały do tej pory kuratoria oświaty. Zgodnie z projektem ustawy, o którym mówimy, ma to robić Narodowa Agencja Wymiany Akademickiej. Trzeba rozstrzygnąć, czy ma to przebiegać nieco mniej formalnie, ale mniejszym kosztem, czy bardziej formalnie, w trybie Kodeksu postępowania administracyjnego. Jeden problem to czas, drugi finanse. W trybie mniej formalnym wydawanie opinii to koszt ok. 5 mln zł rocznie. W trybie k.p.a. to będzie kosztować ok. 50 mln zł.
Był też pomysł, żeby całkowicie zabronić uczelniom zawodowym rekrutowania studentów zagranicznych. Jednak takie rozwiązanie uderzyłoby w uczelnie w mniejszych miastach. Dlatego będzie nadal istniał system certyfikacji.
I aby dodać łyżkę miodu do tej beczki dziegciu – udało nam się uzyskać lepsze warunki w systemie wizowym dla naukowców i dla doktorantów. Mamy wieści i z konsulatów, i z uczelni, że szybsza ścieżka już działa. Doktoranci płynniej aplikują na uczelnie.
Reprezentuję 11 akademickich uczelni niepublicznych, które wchodzą w skład KRASP i które co roku zajmują najwyższe miejsca w rankingu Perspektyw. Nie dość, że ukarano nas w tym roku, hamując wydawanie wiz, to będzie się nas karać dalej. Jako uczelnie niepubliczne akademickie będziemy musieli się starać o pozwolenie na rekrutację zagranicznych studentów. Tak zostały ukoronowane nasz wieloletni wysiłek i trwająca ponad dwie dekady praca związana z wyróżnieniem się statusem akademickim (posiadanie uprawnień doktorskich i habilitacyjnych) wśród ponad 200 uczelni niepublicznych.
Chciałbym dodać jeszcze kilka słów do tego, co zostało powiedziane z perspektywy studentów. W Collegium Civitas wśród zagranicznych studentów mamy oczywiście przewagę obywateli Ukrainy. Nawet nasza przewodnicząca samorządu studentów jest Ukrainką. Uważam, że na studentów polskich dobrze wpływa to, że studiują w międzynarodowym otoczeniu. Kiedy wyjeżdżają później na programy Erasmus, nie czują się studentami drugiej kategorii i nie mają żadnych kompleksów.
Chciałbym też powiedzieć kilka słów w obronie porządnych uczelni niepublicznych, nieakademickich. One często pełnią ważną rolę w środowiskach lokalnych, w niedużych ośrodkach. Tam obecność studentów międzynarodowych wzmacnia społeczną świadomość. Uczelnie, na których dochodziło do nadużyć, powinny zostać wyeliminowane z rynku. Myślę, że w ramach współpracy trzech ministerstw – MSWiA, MNiSW oraz MSZ – powinna się pojawić solidna refleksja o tym, jakie mogą być skutki odpowiedzialności zbiorowej stosowanej wobec wszystkich uczelni w Polsce.
Chcielibyśmy, żeby perspektywa studentów zagranicznych na uczelni nigdy nie przesłoniła perspektywy studentów polskojęzycznych. To jest dla nas kluczowe. Obie grupy są ważne. Środowisko studenckie zresztą dba o integrację cudzoziemców. Parlament Studentów Rzeczypospolitej nagradza najlepsze inicjatywy studenckie samorządów z całej Polski w różnych kategoriach, m.in. w kategorii umiędzynarodowienie.
Zajmijmy się kompleksowo integracją, a nie blokowaniem imigracji. Ten rok jest dla pracodawców już stracony. Utracili możliwość inwestowania, ponieważ nie mogli ściągnąć do Polski ludzi, którzy chcą pracować. Polski biznes potrzebuje cudzoziemców. Ich obecność jest też warunkiem utrzymania produkcji towarów i usług, które Polacy chcą konsumować. Nie stygmatyzujmy też uczelni zawodowych. Rynek potrzebuje ich absolwentów, bo Polacy nie chcą się kształcić w niektórych zawodach.
Potrzebujemy wsparcia efektywności procesów wizowych. Nie może być tak, że w krajach, z którymi mamy wspaniałą współpracę, mamy jedno okienko wizowe. Tak jest np. w Wietnamie. A wszyscy studenci wietnamscy, którzy przyjeżdżają do Polski na studia, kończą je. Mają jednak problem z uzyskaniem wizy. Potrzebne są outsourcing i zablokowanie wykupywania miejsc przez boty nieuczciwych agencji. Pilnujmy też szybkich ścieżek dla doktorantów i naukowców. Nadajmy także priorytet tym uczelniom, które mają renomę. Jeśli zaś NAWA zyska nowe uprawnienia, prosimy o wsparcie tej agencji, by procesy potwierdzania wykształcenia nie trwały latami.
Po zeszłorocznym entuzjazmie, że powróciła do nas demokracja, jest nam niezwykle przykro z powodu sposobu, w jaki odbywają się prace nad nową ustawą z MSZ. Większość naszych konstruktywnych uwag do projektu ustawy, zgłoszonych przez KRASP i Radę Główną Nauki i Szkolnictwa Wyższego, została w trakcie konsultacji publicznych odrzucona. Obawiam się, że projektowane zmiany zniechęcą zagranicznych studentów i zaprzepaszczą wysiłek wielu, nawet renomowanych, uczelni.
Być może projekt powinien trafić pod obrady Rady Dialogu Społecznego.
Żyjemy w dość niepewnych czasach i mierzymy się z problemami o charakterze zarówno wewnętrznym, jak i zewnętrznym. Mieliśmy aferę wizową, mamy kryzys migracyjny na wschodniej granicy. To prowadzi do priorytetyzacji problematyki bezpieczeństwa. Zrozumiałe. Musimy dbać o bezpieczeństwo, lecz jednocześnie pamiętać o kwestiach ekonomicznych. Studenci zagraniczni stanowią ważny wkład w umiędzynarodowienie polskich uczelni. To jest też wkład do budżetu tych uczelni i do PKB. Większość studentów zagranicznych płaci czesne, ale muszą jeszcze wynająć mieszkanie, kupić podręczniki, zrealizować swoje potrzeby kulturalne. Wreszcie – część z nich podejmuje w Polsce pracę. ©℗