Nie zasilą też szeregów podopiecznych pomocy społecznej, bo będą „za bogaci”. Takie właśnie ponure wnioski płyną z wczorajszego seminarium „Emerytury groszowe”, jakie odbyło się w Ministerstwie Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej.
– Największe znaczenie mają skutki ekonomiczne tego niepokojącego zjawiska oraz związane z nim koszty polityki społecznej w dalekim horyzoncie – podkreślił dr hab. Sebastian Gajewski, podsekretarz stanu w resorcie pracy. – Skokowo rośnie liczba seniorów ze świadczeniami niższymi od minimalnych, w ciągu lat 2011–2023 aż dwudziestokrotnie – wylicza.
Zdaniem dr. Marcina Krajewskiego z Instytutu Nietypowych Stosunków Zatrudnienia Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Łódzkiego właściwie nie powinno się dziś mówić o problemie emerytur głodowych, lecz o problemie całego zreformowanego systemu. – Coś w nim nie działa, skoro liczby wieszczą tak ponury scenariusz – uważa.
Kto na cenzurowanym
Wedle danych statystycznych lawinowo rozszerza się grono osób uzyskujących nowo systemowe emerytury mniejsze od minimalnej. Ich udział w całej puli świadczeń w ostatniej dekadzie (porównując 2015 r. do września br.) zanotował dwukrotny skok z 5,5 proc. do 9,9 proc., jednak liczbowo – ponad pięciokrotny – z 76,3 tys. do 423,4 tys. osób. Wzorując się na opisanym tempie wzrostu, za kolejne 10 lat grozi nam scenariusz 2 mln osób otrzymujących emerytury głodowe. A beneficjentami tego czarnego scenariusza staną się ludzie reprezentujący końcówkę pokolenia X i millenialsi, a więc z roczników 1978 i późniejszych. To oni właśnie będą w przyszłości otrzymywać emerytury obliczane na nowych zasadach, od uzbieranych składek na koncie składek, ale praktycznie bez kapitału początkowego albo z mizernym kapitałem. Świadczenia ustalane po nowemu korzystają z gwarancji podwyżki do minimalnego poziomu tylko, jeśli uprawniony legitymuje się okresami składkowymi i nieskładkowymi wynoszącymi co najmniej 20 lat dla kobiet i 25 lat dla mężczyzn. Senior, który nie udowodni wymaganego stażu, dostaje świadczenie w wysokości faktycznie wyliczonego.
– Przyczyny tego stanu są różne, ale najważniejsze to brak w przeszłości możliwości znalezienia pracy, opiekowanie się dzieckiem lub osobą niepełno sprawną, praca na czarno, na umowę o dzieło czy zagranicą, od której nie były odprowadzane składki – wylicza dr hab. Piotr Szukalski z Instytutu Pracy i Spraw Socjalnych.
Dane alarmują
Biedaemerytury „nie spełniają podstawowego celu zaopatrzenia emerytalnego, jakim jest zapewnienie środków finansowych na pokrycie podstawowych potrzeb osobom które ze względu na wiek nie mogą kontynuować zatrudnienia. Nie stanowią zatem źródła utrzymania dla osób, które je otrzymują, jak również nie zapewniają finansowej stabilizacji” – mówili przedstawiciele ZUS. Na wypłacie emerytur głodowych tracą wszyscy obywatele i budżet państwa. Średni koszt obsługi jednej takiej sprawy w ZUS to ok. 150 zł, a samej wypłaty – 2,73 zł. Oprócz tego zarówno emeryt „groszowy” korzysta za darmo ze świadczeń zdrowotnych, jak i zgłoszeni przez niego członkowie rodziny, dostają 13. i 14. emeryturę w standardowych wysokościach (dziś 1780,96 zł), w razie śmierci małżonka rentę rodzinną podwyższoną do minimalnego poziomu (dziś również 1780,96 zł), a często też pełny dodatek pielęgnacyjny obecnie w kwocie 330,70 zł. Legitymacja emerycka uprawnia do innych ulg, np. rabatów na kolei, w kinach itd.
Zróbmy tę reformę
Wiceminister Gajewski podkreślił, że dyskusję uważa za punkt wyjścia do propozycji naprawczych zmian legislacyjnych. Dla Oskara Sobolewskiego, eksperta ds. emerytalnych i rynku pracy w firmie HRK, podstawą do reformy systemu jest pilnowanie zasady ochrony praw nabytych, które seniorzy uzyskali w związku z posiadaniem statusu emeryta.
– Oprócz tego należało by się zastanowić nad wprowadzeniem minimalnego stażu granicznego, po którego przekroczeniu emerytury będą wypłacane co miesiąc – tłumaczy Oskar Sobolewski. – Kwestia dyskusyjna, ile on powinien trwać: 5 czy 10 lat – dodaje.
Biorąc pod uwagę obecną dynamikę, za 10 lat aż 2 mln seniorów może otrzymywać głodowe emerytury
W przypadku pozostałych seniorów osiągających szczególnie niskie świadczenia (dosłownie liczone w groszach lub w złotych) Oskar Sobolewski zaleca, aby wypłacać je jednorazowo za dłuższy okres albo też raz w roku.
Jednak według dr. Ariela Przybyłowicza z Zakładu Prawa Pracy Uniwersytetu Wrocławskiego potrzeba dużej reformy, pytanie tylko, czy państwo potrafi ją wdrożyć. – Konieczne są działania interwencyjne w celu eliminacji świadczeń groszowych, np. ustalenie minimalnego stażu, a w dalszej perspektywie likwidacja działalności nieewidencjonowanej i ulgi składkowej dla studentów do 26. roku życia – sygnalizuje wykładowca.
– Emeryturę powinno się przyznawać za długą pracę, za dokonania, za zasłużenie, a jedna składka nie stanowi tego zasłużenia – podkreśla dr Tomasz Lasocki z Politechniki Warszawskiej. – Trzeba zatem przyjąć mechanizm ograniczający prawo do emerytury i wypłacać ją, jeśli wynosi co najmniej jedną czwartą lub jedną trzecią świadczenia minimalnego. Tych mniejszych w ogóle nie powinno się uiszczać – dowodzi prawnik.
Po drugie, ważne jest umożliwienie wliczania do stażu emerytalnego innych okresów związanych z macierzyństwem (np. tzw. kosiniakowego), a po trzecie, włączanie do tytułów oskładkowanych np. umów o dzieło – wymienia dr Tomasz Lasocki swoje patenty na wyjście z impasu.
Przeciwdziałać i zachęcać
– Świadczenia emerytalne będą coraz mniejsze, bo z czasem zniknie kapitał początkowy – mówi dr hab. Piotr Szukalski. – Trudno powiedzieć, gdzie postawić kwotę graniczną. Ustanowienie progu 5–10 lat drastycznie ograniczy dostęp do świadczeń zdrowotnych – ostrzega.
Uważa, że należy przeciwdziałać nadużyciom socjalnym. – Dlaczego jedna składka ma zapewniać 13. czy 14. emeryturę? – pyta retorycznie. System emerytalny powinien zachęcać do dłuższej pracy, a niskie emerytury nie zachęcają.
Profesor Paweł Wojciechowski z Instytutu Finansów Publicznych jako jedyny wyłamuje się z jednolitego frontu ekspertów. W jego opinii nowy system emerytalny działa prawidłowo, a emerytury głodowe to jego emanacja.
– Skoro system zakłada, że za wszystkie uzbierane składki wylicza się świadczenie, to wychodzą tak małe kwoty – wyjaśnia finansista. – Ponadto taki mamy rynek, który pozwala nie odprowadzać składek od niektórych aktywności zawodowych. Nie bez znaczenia pozostaje również sytuacja demograficzna w kraju. Zresztą jestem przekonany, że większość biedaemerytów ma jeszcze inne źródła utrzymania – wskazuje. ©℗