Sąd dyscyplinarny II instancji ma obowiązek odnieść się merytorycznie do zarzutów podniesionych przez pełnomocnika pokrzywdzonych w odwołaniu, a dotyczących opinii biegłego. Nie może poprzestać na stwierdzeniu, że opinia jest klarowna i przygotowana przez osobę mającą odpowiednią wiedzę. Takie orzeczenie narusza procedurę i zostanie uchylone.
Tak orzekł Sąd Najwyższy w sprawie dyscyplinarnej, w której obwinionym był lekarz weterynarii, który popełnił fatalny w skutkach błąd medyczny. Niemal cztery lata temu doktor przyjął w klinice weterynaryjnej do leczenia ciężarną sukę – doga, u której krótko przed końcem ciąży pojawiły się komplikacje zdrowotne. Niestety, weterynarz nie zdiagnozował prawidłowo schorzenia i wszystko zakończyło się bardzo źle – zwierzę padło, nie udało się też uratować szczeniąt (a był to wyjątkowo duży miot, liczący ponad 10 psów). Przeprowadzono sekcję zwłok i okazało się, że suka doznała skrętu macicy, którego doktor nie rozpoznał, i to zadecydowało o nagłej śmierci zwierzęcia i utracie całego miotu.
Właściciele zmarłej suki skierowali więc wniosek o pociągnięcie weterynarza do odpowiedzialności zawodowej. Wszczęto postępowanie dyscyplinarne, które jednak zakończyło się uniewinnieniem. Sąd lekarsko-weterynaryjny I instancji, opierając się w znacznej mierze na opinii biegłego, stwierdził, że takie schorzenie jak skręt macicy u wielkich psów jest trudne do zdiagnozowania. Lekarz weterynarii nie mógł więc ponosić odpowiedzialności, gdyż wszystkie czynności wykonał prawidłowo.
Z takim orzeczeniem nie zgodzili się poszkodowani właściciele i złożyli odwołanie, wskazując m.in., że sąd I instancji bezzasadnie pominął ich wnioski dowodowe dotyczące przesłuchania biegłego (wskazali pytania, na które ich zdaniem powinien odpowiedzieć biegły, podnosili też nieścisłości w samej opinii przyjętej przez sąd lekarsko-weterynaryjny), a także przeprowadzenia dowodu z opinii innego biegłego. Jednak Krajowy Sąd Lekarsko-Weterynaryjny oddalił odwołanie, pomijając zupełnie wnioski poszkodowanych właścicieli odnośnie do uzupełnienia opinii biegłego czy wydania nowej przez innego specjalistę. Stwierdził jedynie, że opinia, na której oparł się sąd I instancji, została sporządzona rzetelnie i w sposób prawidłowy, zgodnie z aktualną wiedzą z zakresu weterynarii.
To orzeczenie nie zostało zaakceptowane przez Sąd Najwyższy, który, uwzględniając kasację pełnomocnika poszkodowanych właścicieli, uchylił orzeczenie Krajowego Sądu Lekarsko-Weterynaryjnego i nakazał ponowne rozpatrzenie sprawy.
Dlaczego SN tak orzekł? Otóż zasadne okazały się podniesione w kasacji zarzuty proceduralne, dotyczące głównie pominięcia wniosków dowodowych skierowanych do sądów weterynaryjnych przez poszkodowanych właścicieli padłego zwierzęcia.
– Zasadny jest zarzut rażącego naruszenia art. 433 par. 2 kodeksu postępowania karnego, który stanowi, że sąd odwoławczy jest obowiązany rozważyć wszystkie wątpliwości wskazane w środku odwoławczym, chyba że ustawa stanowi inaczej – powiedział sędzia przewodniczący Marek Motuk. Wyjaśnił, że w odwołaniu pełnomocnik pokrzywdzonych wskazał konkretne zarzuty w stosunku do opinii biegłego oraz wnioski dotyczące wezwania biegłego na rozprawę, czy też powołania innego eksperta. Do tych wszystkich zarzutów i wniosków sąd odwoławczy miał obowiązek się odnieść. Tymczasem przeszedł nad nimi do porządku dziennego i przejął w istocie rolę sądu I instancji, stwierdzając jedynie, że sporna opinia jest klarowna, została sporządzona przez osobę o odpowiedniej wiedzy merytorycznej itd. – Dlatego sąd odwoławczy musi naprawić wskazane w kasacji uchybienia i ponownie rozpoznać merytorycznie sprawę, odnosząc się do zarzutów i wniosków strony skarżącej – dodał sędzia. ©℗
Podstawa prawna
ORZECZNICTWO
Wyrok Sądu Najwyższego z 4 września 2024 r., sygn. akt II ZK 23/24