Najgorzej, gdy w swojej sprawie wypowiadają się sami zainteresowani – tak o projekcie ustawy o Polskiej Akademii Nauk, przygotowanym przez samą akademię, powiedział minister nauki Dariusz Wieczorek. Resort nauki niebawem prześle do konsultacji własny projekt. Ile z państwa projektu znalazło się w tym ministerialnym?

Zanim odpowiem na to pytanie, muszę się odnieść do wypowiedzi ministra. Znamy swoje potrzeby lepiej niż ministerstwo. Dlatego czujemy się zobligowani, by wyjść z propozycją, by być proaktywni. Właśnie dlatego napisaliśmy kompleksowy projekt ustawy. Bardzo byśmy chcieli, by był on zaczątkiem dyskusji nad docelowym projektem. Zanim pan minister przedstawi swoje propozycje, chciałbym się dowiedzieć, dlaczego odrzucił nasze pomysły. Ja tego do tej pory nie wiem. Oczekiwałbym też od ministra przedstawienia jasnej wizji reformy, temu, czemu ma ona służyć, jakim celom, skoro nie zgadza się z celami przedstawionymi w uzasadnieniu do naszego projektu. Wystosowałem zaproszenie do pana ministra – prośbę o udział w zgromadzeniu ogólnym PAN. Zaplanowaliśmy je na 20 czerwca. Mam nadzieję, że do nas przyjdzie i porozmawia.

Tekst projektu ustawy o PAN przygotowany przez akademię też nie miał pełnego poparcia. Byli dyrektorzy instytutów, którzy go krytykowali.

Proszę mi pokazać ustawę, która ma pełne poparcie. To niemożliwe, szczególnie w tak zróżnicowanym środowisku jak Polska Akademia Nauk. Nasz projekt ma większościowe poparcie w akademii. Przeprowadziliśmy konsultacje. Każdy mógł zgłosić swoje propozycje. Zebraliśmy ich ponad 700, z których wiele się powielało. 200 propozycji wykorzystaliśmy w tekście. Nasz projekt został więc gruntownie skonsultowany ze środowiskiem. Jest przemyślany. Pokazuje niedomagania akademii jako dużej instytucji. Problemem, z którym akademia boryka się w zasadzie od początku, bo od reformy w latach 90., jest zbyt słabe połączenie części korporacyjnej, czyli wybieralnych członków, z instytutami. Nasza ustawa sprawia, że dyrektorzy instytutów zyskują realny wpływ na działanie całej instytucji. Nasza korporacja zyska zaś wpływ na to, co się dzieje w instytutach. Chodzi o merytoryczny wpływ na rozwój naukowy i zarządzanie finansami. Instytuty zarządzają często dużymi środkami.

Ministerstwo też chce mieć wpływ na instytuty PAN.

To jak najbardziej zrozumiałe.

Wiceminister nauki Marek Gzik powiedział, że ministerstwo przyznaje pieniądze na działalność Polskiej Akademii Nauk, ale później „tak naprawdę nie ma nadzoru nad tym, jak one są wydatkowane”. To ma się zmienić.

Chciałbym wiedzieć, w jaki sposób. Z projektu nic takiego nie wynika.

A czy w ministerialnym projekcie znalazło się coś, na czym państwu bardzo zależało i co było przewidziane w projekcie przygotowanym przez PAN?

Bardzo niewiele. Zgromadzenie ogólne zostało poszerzone o dyrektorów instytutów z głosem stanowiącym przy wyborze prezesa.

To chyba jedna z najistotniejszych zmian.

Tak, ale pominięto drugą część. W naszym projekcie przewidziano, że w zamian korporacja będzie miała wpływ na instytuty. Swoją drogą w ministerialnym projekcie nie widzę rozwiązań, które pozwoliłyby na nadzór merytoryczny nad instytutami.

A co panu w nim najbardziej przeszkadza?

Łatwiej byłoby wymienić rozwiązania, które mi nie przeszkadzają.

To proszę wymienić.

Wspomniane poszerzenie zgromadzenia ogólnego.

Nic więcej?

Niestety mam problem z konkretnym wskazaniem. O szczegółach ministerialnych rozwiązań nie chcę też mówić. Zostałem zobowiązany przez ministra do zachowania ich w tajemnicy.

Minister uchyla jednak rąbka tajemnicy. Zapowiada, że PAN nie będzie już podlegać premierowi, tylko ministrowi. Czy to dobre rozwiązanie?

Nie. Rozumiem, że minister chciałby mieć cały system szkolnictwa wyższego pod własnym zarządem. Ale akademia jest unikalną instytucją. Proszę zauważyć, jak ogromnym majątkiem dysponujemy. W tym majątku, nadzorowanym przez Kancelarię Prezesa Rady Ministrów (KPRM), znajdują się m.in. dom pracowniczy w Juracie, dom pracy twórczej w Wierzbie, Stacja Badawcza PAN w Kosewie Górnym. Niektóre budzą kontrowersje ze względu na nieuporządkowany status majątkowo-prawny. Minister nie zdaje sobie sprawy, jak ogromnym obciążeniem będzie dla niego przejęcie tych problemów. Być może KPRM chętnie by je oddała, ale z uwagi na to, że kancelaria spaja działanie różnych ministerstw, łatwiej jest zarządzać premierowi.

Ale minister tłumaczy, że dyrektorzy instytutów (np. psychologii) skarżą się premierowi, a to minister musi rozwiązywać problemy. Łatwiej byłoby to robić, gdyby instytuty podlegały ministerstwu.

Ciekaw jestem, jak minister chce rozwiązać problem Instytutu Psychologii. Byłem zbulwersowany wystąpieniem dyrektora instytutu, bo dowiedziałem się o nim z prasy. To doskonale pokazuje niedowład PAN, który chcemy naprawić naszą ustawą. Proszę sobie wyobrazić jakąkolwiek inną instytucję publiczną, w której dyrektor jej części pozwala sobie wystąpić z listem otwartym do premiera, nie powiadamiając o tym przełożonego.

Czyli pan nie wiedział o problemach instytutu?

W tej skali nie. Dopiero co zakończyliśmy dyskusję na temat tego, jak dzielić kwotę dofinansowania, którą otrzymaliśmy z ministerstwa. Instytut Psychologii nie informował, że brakuje mu niemal 2 mln zł. Nie możemy odgórnie wniknąć w sytuację finansów instytutów, gdyż mają one ustawową samodzielność prawną. Polegamy na dokumentach dostarczonych przez te jednostki. Wiemy tyle, ile nam powiedziano. Obecnie zaś jesteśmy rozliczani z tego, że o problemach nie wiedzieliśmy.

Akademia otrzymała ostatnio dość pokaźny zastrzyk finansowy.

Mówimy o sumie 190 mln zł. Ta kwota nie rozwiązała jednak wszystkich problemów. Najwyżej posłużyła zasypaniu dziury, która wytworzyła się w ostatnich latach, m.in. ze względu na inflację. Jestem bardzo wdzięczny, że te środki się pojawiły. Ale skala dofinansowania jest niższa niż tego, które otrzymały uczelnie. Potrzeba nam ok. 40 mln zł na pełne wyrównanie oczekiwań płacowych. Nie mówię o rozwoju. Nie jesteśmy w stanie generować takich sum. Projekt ustawy, który przygotowała akademia, przewiduje narzędzia, które umożliwiają instytutom pozyskiwanie środków.

Jakie to rozwiązania?

Chociażby możliwość tworzenia spółek celowych. Tak istotne instytucje jak Biblioteka Gdańska czy Biblioteka Kórnicka mogłyby występować o granty. Takich rozwiązań brakuje w ministerialnym projekcie. Minister powiedział ostatnio, że widzi potrzebę łączenia instytutów PAN. Jest to jednak możliwe także na podstawie aktualnie obowiązujących przepisów. Nie wiem, co miałoby skłonić dyrektorów instytutów do konsolidacji. Z tą ministerialną ustawą jest jak z puzzlami. Mamy wiele części, ale nie składają się one w jeden obrazek. Mija pół roku, odkąd pan minister objął stanowisko. Oczekiwałbym spotkania w szerszym gronie i rozmowy na temat fundamentów projektowanych zmian. Takiej propozycji nie było. A lada dzień, bez wcześniejszego określenia celów, do środowiska trafi projekt reformy. Na takim etapie można już tylko dopracowywać szczegóły. ©℗

Rozmawiała Katarzyna Wójcik