Przybywa sklepów szukających furtek dla obejścia przepisów o zakazie handlu w niedziele. W ubiegłym roku ich naruszanie ujawniono w jednej trzeciej skontrolowanych placówek.
Nowelizacja ustawy o zakazie handlu w niedziele sprzed dwóch lat, uszczelniająca przepisy, miała ukrócić proceder otwierania sklepów w ostatni dzień tygodnia. Jednak dane na temat kontroli przeprowadzonych w ubiegłym roku pokazują, że inspektorzy pracy nie tylko nadal ujawniają niestosowanie się do regulacji, ale wręcz notują coraz więcej takich przypadków.
W 2023 r. przeprowadzono 1933 kontrole przestrzegania zakazu powierzania pracownikom lub zatrudnionym pracy w handlu bądź przy wykonywaniu czynności związanych z handlem. Oprócz tego inspektorzy pracy w 226 placówkach dokonali rozpoznania po przyjętych zgłoszeniach. Ogółem czynności kontrolne i rozpoznawcze objęły 2159 sklepów – wynika ze wstępnych danych opracowanych przez GIP dla DGP. Dla porównania rok wcześniej inspektorzy pracy przeprowadzili 2869 planowych kontroli i odwiedzili 1488 placówek na skutek przyjętych zgłoszeń, a w 2021 r. zostało skontrolowanych 2259 placówek.
Najgorzej od lat
Choć kontroli było mniej niż w poprzednich latach, to odsetek ujawnionych nieprawidłowości okazał się największy od 2019 r.
– Powierzanie pracownikom lub zatrudnionym pracy w handlu lub przy wykonywaniu czynności z nim związanych w 2023 r. ujawniono w 29,8 proc. placówek poddanych kontroli – informuje Agnieszka Sopińska-Jaremczak, rzecznik prasowy GIP.
To o 10 pkt proc. więcej niż w 2022 r., kiedy ten odsetek wyniósł 20 proc. W porównaniu z poprzednimi latami wzrost jest jeszcze większy, wtedy bowiem odsetek kształtował się na poziomie 5–6 proc.
Jak placówki tłumaczyły otwarcie w niedziele? Jak informuje GIP, poważny problem stanowiło powoływanie się na wyjątek z art. 6 ust. 1 pkt 10 ustawy (placówka handlowa w zakładzie prowadzącym działalność w zakresie kultury, sportu, oświaty, turystyki i wypoczynku). Tymczasem, jak zauważają eksperci, przepisy te nie powinny już budzić żadnych wątpliwości. Sąd Najwyższy w wydanych dotychczas pięciu wyrokach zawarł spójną interpretację tej regulacji. I choć wszystkie te rozstrzygnięcia dotyczą konkretnych spraw, to, jak zauważa Agnieszka Sopińska-Jaremczak, zaprezentowana w nich wykładnia ma wymiar uniwersalny i powinna stanowić wskazówkę dla sądów rejonowych i okręgowych co do prawidłowego rozumienia pojęcia placówki handlowej w zakładzie prowadzącym działalność w zakresie kultury, sportu, oświaty, turystyki i wypoczynku.
Dlatego, według GIP, w świetle zapadłych wyroków Sądu Najwyższego przepis ten jest jasny i nie wymaga zmiany.
– Państwowa Inspekcja Pracy od początku jego obowiązywania, czyli od 2018 r., prezentowała interpretację zgodną z tą, którą zaprezentował Sąd Najwyższy. Niemniej jednak będziemy uważnie obserwować tendencję orzeczniczą w sądach niższych instancji – przyznaje Agnieszka Sopińska-Jaremczak.
Dlaczego więc przez cały czas dochodzi do prób obchodzenia przepisów? Zdaniem ekspertów takie sytuacje dotyczą lokalnie działających sklepów i sieci, które liczą, że ich działania pozostaną niezauważone.
– Rynek handlu jest bardzo konkurencyjny i często oparty na agresywnej polityce cenowej. Przy silnej dominacji głównych graczy na rynku inne, mniejsze sieci próbują korzystać z wyjątków wskazanych w ustawie o ograniczeniu handlu w niedziele, nie zawsze zgodnie z celami wskazanymi w przepisach. Otwarcie placówek w niedziele powoduje, że w tym dniu, kiedy duże sieci są zamknięte, mogą one przyciągnąć potencjalnych klientów i wypracować część obrotów nieuzyskanych w pozostałych dniach – mówi dr Mateusz Warchał z Konsorcjum Prawno-Doradczego FOURLEX. I dodaje, że sieci rozpoznawalne na rynku nie ryzykują już próby obejścia przepisów m.in. z powodów wizerunkowych oraz kar, które w ich przypadku mogą być dotkliwe ze względu na dużą liczbę placówek handlowych.
Kary słabo straszą
Natomiast generalnie kwestia kar jest dyskusyjna. Zdaniem ekspertów nie odstraszają one skutecznie i mogą być niewspółmierne do zysków osiąganych przez wiele sieci. Dlatego ryzykują one otwarcie swoich sklepów w niedziele. Przepisy ustawy przewidują karę grzywny od 1 tys. zł do 100 tys. zł.
– Od samego początku, gdy tworzono te przepisy, wielu ekspertów wskazywało, że kary powinny być dokładne określone i uzależnione od poziomu obrotów sieci handlowej, np. osiąganych w poprzednim roku czy w poprzednim miesiącu. Na pewno takie rozwiązanie byłoby skuteczniejsze niż obecnie stosowane widełki. Natomiast niezależnie od przesłanek stosowania wyjątków ustawy próby ich stosowania powodują poważną deregulację rynku handlu, głównie spożywczego – mówi dr Mateusz Warchał.
Do tego, jak pokazuje dotychczasowa praktyka inspekcji, grzywny w formie mandatów karnych są rzadkością. W poprzednich latach nakładano je średnio na 50 osób. Mało stosuje się również środków wychowawczych. Wnioski o ukaranie do sądu też nie są nagminne. W 2022 r. było ich 126, a w 2021 r. – 6. Danych za 2023 r. jeszcze nie ma.
Jakie są plany na ten rok? GIP w 2024 r., podobnie jak w 2023 r., zakłada, w zakresie przestrzegania przepisów prawa pracy, przeprowadzenie minimum 50 kontroli w placówkach wielkopowierzchniowych oraz 300 w mniejszych sklepach.
– Jeśli chodzi o przestrzeganie przepisów o ograniczeniu handlu w niedziele i święta oraz niektóre inne dni, nie określono minimalnych limitów takich kontroli – informuje Agnieszka Sopińska-Jaremczak.
Tymczasem pracownicy Biedronki skarżą się, że wciąż pracują w niedziele pod przykrywką wykonywania obowiązków w związku z nawiązaniem przez sieć współpracy z firmą Glovo.
– W czasie oczekiwania na zamówienia Glovo mamy obowiązek wykładania towaru, sprzątania sklepu, krótko mówiąc – przygotowywania go na następny dzień handlowy. Co więcej, takich placówek jest coraz więcej w naszej sieci – mówi przedstawiciel Komisji Zakładowej NSZZ „Solidarność” Jeronimo Martin Dystrybucja.
Co dalej z zakazem
Po wyborach na nowo rozbrzmiała dyskusja na temat sensu jego istnienia. Na razie jednak nie idzie to w parze z czynami. Alfred Bujara, przewodniczący Sekretariatu Krajowego Handlu, Banków i Ubezpieczeń NSZZ „Solidarność”, wyjaśnia, że nie ma na to przyzwolenia ze strony pracowników. Coraz częściej niechęć do zmian słychać też wśród pracodawców. Ci mają świadomość, że trudno im będzie zapewnić obsadę na ostatni dzień tygodnia, a potem w dni powszednie przy odbieraniu dni wolnych za niedzielę przez pracowników. ©℗