Hitem ostatnich dni wśród pracowników organizacji pozarządowych jest to ogłoszenie. „Centrum Wielokulturowe w Warszawie zatrudni dwie osoby do obsługi recepcji Centrum”. Za pracę w systemie zmianowym po pięć i pół godziny dziennie sześć razy w tygodniu dla osoby z wyższym wykształceniem, znajomością angielskiego i drugiego języka, a najlepiej
znajomością jeszcze większej liczby języków, oferowana jest umowa cywilnoprawna z pensją 2300 zł brutto.
Czyli wymagania jak dla specjalisty, a płaca niczym w supermarkecie – wzdycha Maria Świetlik, działaczka nowo powstałej Komisji Pracujących w Organizacjach Pozarządowych
przy Inicjatywie Pracowniczej. Inicjatywa to de facto pierwszy związek zawodowy dla ludzi zatrudnionych w fundacjach, stowarzyszeniach i innych organizacjach pozarządowych.
Komisja ruszyła pod koniec maja i – jak zapewnia Świetlik – codziennie kontaktuje się z nią po kilka osób czy całych instytucji zainteresowanych założeniem swojego zakładowego oddziału.
Dziś w Polsce zarejestrowanych jest ponad 71 tys. stowarzyszeń i 12 tys. fundacji, czyli 83 tys. tzw. NGO-sów, w których według GUS zatrudnionych na pełnych etatach jest ok. 170 tys. osób, a nieodpłatnie wykonywana jest praca odpowiadająca kolejnym 40 tys. etatów. Jako że spora część osób pracujących w tym tzw. trzecim sektorze nie jest na pełnych etatach, to w rzeczywistości związanych z nim jest – jak obliczają eksperci – nawet 300 tys. Polaków.
Niestety wbrew temu, jak dobry wizerunek na zewnątrz ma ten sektor, praca w nim związana jest z takimi samymi problemami co w korporacjach czy administracji publicznej. A nawet większymi, bo ci pracownicy praktycznie nie mają ochrony w postaci związków ani rad pracowników – tłumaczy Świetlik.
Z tego między innymi wynika pomysł stworzenia KPOP. – Oraz z coraz niestety powszechniejszych przykładów łamania praw pracowników w tej branży – dodaje. Rzeczywiście w ostatnich miesiącach słychać było o sporej liczbie takich spraw.
W Szczecinie w wyniku procesu dotyczącego zaległego wynagrodzenia i mobbingu sąd zasądził 3 tys. zł odszkodowania dla byłej pracownicy Fundacji Pogotowie Teatralne.
Kobieta pracując w Pogotowiu, była nakłaniana przez prezesa do składania fałszywych zeznań przed sądem (Fundacja była pozwana za niepłacenie za film wykonany dla niej). Kiedy się nie zgodziła, zmieniono jej stanowisko pracy i przeniesiono do pomieszczenia bez okien, w którym stały tylko miotły. Od kilku miesięcy trwa śledztwo w sprawie mobbingu w krakowskim stowarzyszeniu Gaudium et Spes specjalizującym się w przygotowywaniu warsztatów terapii zajęciowej. Tam do nękanych przez dyrekcję pracowników wezwano nawet pogotowie.
W DGP opisywaliśmy sytuację pracownika jednej z dużych fundacji, który poddany był takiemu stresowi, że projekty kończył i rozliczał na zwolnieniu lekarskim. Skończyło się to dla niego utratą przytomności i urazem głowy.
To oczywiście skrajne przypadki, ale jak zapewniają eksperci, rynek NGS-ów dotyka wiele mało rozpoznanych problemów. – W tym sektorze pracują ludzie o wykształceniu powyżej średniej, z aspiracjami, często z poczuciem misji, którzy niestety zderzają się ze smutną rzeczywistością: powszechnych śmieciówek i niestabilności zatrudnienia (bo podporządkowane jest ono cyklom grantowym). Zarządzanie bywa nawet gorsze niż w korporacjach, bo prezesi fundacji czy stowarzyszeń, którzy sami je budowali, mają czasem wodzowskie zapędy
– ocenia Świetlik.
Agnieszka Kaim, prezes Fundacji Inicjatyw Społecznych „Się Zrobi!”, od jesieni prowadzi projekt Prawa osób pracujących w organizacjach pozarządowych. – Żeby było jasne, to nie jest tak, że organizacje pozarządowe to jest powszechna patologia, bo nie jest. Ale, jak wszędzie, pojawiają się tu działania niepożądane. Do tej pory ich skala nie była badana. I stąd nasza inicjatywa, która polega na kontroli, a potem wypracowaniu dobrych praktyk – tłumaczy.
A że jest nad czym pracować, potwierdza Adriana Bartnik robiąca badania na temat tego sektora i współpracująca z Komisją przy Inicjatywie Pracowniczej. – Wyśmiewa się w organizacjach pozarządowych korporacyjność, pracę tylko dla pieniędzy, w związku z czym upominanie się o nie jest postrzegane jako brak zrozumienia misji organizacji. „Przecież działasz w imię wielkich rzeczy, twoja praca jest ważna. Nie masz ubezpieczenia, ale popatrz: na Ukrainie jest wojna. Nie bądź roszczeniowy”.
Przykleja się etykietę pazernego, konfliktowego, jeśli dopominasz się o swoje, tzn. o poszanowanie tych praw, o które NGO-sy przecież walczą – opowiada Bartnik.
Eksperci twierdzą, że trzeci sektor w dużej mierze ma takie problemy, ponieważ jest podporządkowany zasadom finansowania, które niestety wymuszają działania negatywne dla pracowników. – Problemem, który zidentyfikowaliśmy już na początku, jest takie formułowanie wymogów w grantach, że nie można rozliczać kosztów pracy, a więc automatycznie
powoduje to przenoszenie pracowników na śmieciówki. I nie jest tak, że to jest jakiś unijny wymóg, bo w innych państwach UE nie ma tego problemu – tłumaczy Świetlik.
Przytakuje jej Kaim. Przygotowanie nowych przepisów w tej dziedzinie jest jednym z pierwszych celów zarówno nowego związku zawodowego, jak i projektu Fundacji „Się Zrobi!”.