W przyszłym roku PIP przeprowadzi 200 tzw. kontroli celowanych, które mają dotyczyć wyłącznie weryfikacji przestrzegania zakazu zatrudniania pracowników na umowach cywilnoprawnych w warunkach, które faktycznie wskazują na stosunek pracy, ustalił DGP. Wiele wskazuje, że na górze listy podmiotów do kontroli znajdą się największe spółki na rynku.

– Dla nich oznacza to ryzyko jednorazowego przekształcenia setek umów w etaty i konieczność natychmiastowego podniesienia kosztów zatrudnienia – zauważa Joanna Torbé-Jacko, ekspertka BCC ds. prawa pracy i ubezpieczeń społecznych.

W proces typowania będzie zaangażowany Zakład Ubezpieczeń Społecznych, który będzie mógł zasugerować, do kogo zapuka inspektor pracy. Ostateczna decyzja w tej sprawie będzie należeć do PIP. Jak dowiedział się DGP, instytucje już pracują nad rozwiązaniem informatycznym, które pozwoli na wymianę informacji i pierwsze podpowiedzi.

Dla przedsiębiorstw efekty kontroli mogą być poważnym wyzwaniem finansowym. Zatrudnienie na umowę o pracę oznacza konieczność odprowadzania składek, dodatków i innych świadczeń, często o kilkanaście czy kilkadziesiąt procent wyższych niż przy śmieciówkach. Firmy szykują budżety na kolejny rok, ale praktycznie żadna nie zakłada w nich kosztów przekształceń narzuconych decyzją inspektora.

– Mało kto uważa, że ma źle skonstruowane umowy cywilnoprawne – zaznacza Krzysztof Inglot, ekspert rynku pracy.

Przedsiębiorcy alarmują, że lawina decyzji może wywołać efekt domina: zamykanie firm, skokowy wzrost spraw w sądach pracy, a także zmniejszenie podaży pracy w gospodarce. Masowe likwidowanie śmieciówek doprowadzi do ograniczenia godzin pracy i pogłębi problem braków kadrowych w wielu sektorach. Na rynku rośnie więc poczucie nadchodzącej katastrofy.

– To droga do upadłości firm – podsumowuje Marek Kowalski, przewodniczący Federacji Przedsiębiorców Polskich.