Wielka Brytania to jeden z najbliższych sojuszników Ameryki, z którym miała ona w 2024 r. niewielką nadwyżkę w handlu. Chiny to strategiczny rywal USA – w zeszłym roku Stany zanotowały deficyt w wysokości 295 mld. W przypadku obydwu państw utrzymane zostały podstawowe 10-proc. stawki celne. To pokazuje, gdzie obecnie jest granica ustępstw Trumpa w polityce celnej.

Dopełnianie barier celnych

Można też przypuszczać, że dopełnieniem barier celnych będą podwyższone stawki na wybrane sektory, wyłączone z ceł ogólnych, a uznawane przez Waszyngton za strategiczne. Takie jak motoryzacja. Samochody sprowadzane do Ameryki obłożone są 25 proc. cłem. Od pewnego czasu administracja Trumpa sygnalizuje gotowość do wprowadzenia taryf na mikroprocesory i produkty farmaceutyczne, a w kolejce czekają m.in. drewno i miedź. Sojusznicy mogą jednak liczyć na ustępstwa. Wielka Brytania wynegocjowała obniżenie ceł na pierwsze 100 tys. samochodów wyeksportowanych w danym roku do USA z 25 do 10 proc. i uzyskała obietnicę preferencyjnego potraktowania w przypadku ceł na farmaceutyki.

Po ogłoszeniu na początku kwietnia tzw. ceł wyrównawczych, których podstawą jest 10-proc. stawka, obejmująca niemal wszystkich partnerów handlowych Ameryki, w polityce taryfowej USA doszło do zwrotu, określanego obrazowo przez media jako „U-turn”. Pod wpływem spadających notowań amerykańskich aktywów i groźby recesji Trump zaczął wycofywać się z niektórych posunięć. Nawet jednak, gdyby zawieszone stawki nigdy nie weszły w życie, to i tak republikanin istotnie zaostrzył warunki dostępu do amerykańskiego rynku. W ostatnich latach USA pobierały najniższe cła w swojej historii – na poziomie 2–3 proc. Obecnie taryfy mają wzrosnąć do 16-18 proc., najwyższej wartości od lat 30. XX w. Przestrzeń do dalszych ustępstw jest zatem szeroka. Trudno odpowiedzieć na pytanie, czy Donald Trump będzie chciał z niej skorzystać.

Trump zadeklarował redukcję deficytu Ameryki w handlu towarami, który w zeszłym wyniósł rekordowe 1,2 bln dol., ściągnięcie produkcji przemysłowej do USA i związane z tym nowe miejsca pracy. Na razie jest na dobrej drodze do realizacji drugorzędnego celu, jakim jest zapewnienie budżetowi dodatkowych przychodów z ceł. Przy obecnych stawkach do państwowej kasy może wpłynąć ponad 0,5 bln dol., które Trump obiecuje oddać Amerykanom w postaci obniżek podatków.

Czy stosowanie ceł jako dźwigni przyniesie efekty?

W kwestii redukcji deficytu handlowego osiągnięte wyniki są na razie odwrotne od oczekiwanych. Ponieważ firmy starały się dostarczyć do USA jak najwięcej towarów przed podwyżką ceł, nadwyżka importu nad eksportem Ameryki wzrosła w I kwartale do rekordowych 466 mld dol. i była wyższa niż przed rokiem o 67 proc. To wprawdzie tylko efekt przejściowy, ale może jeszcze utrzymać się przez pewien czas.

Donald Trump stosuje cła jako dźwignię, której użycie ma nakłonić partnerów handlowych do zwiększonych zakupów amerykańskich towarów. Wielka Brytania zgodziła się na zamówienia o wartości 10 mld dol. (samoloty i produkty rolne). Trudniej do takiej koncepcji będzie przekonać Chiny. Gdy konflikt między obydwoma państwami eskalował, Pekin zabronił swoim liniom lotniczym odbierać zamówione już boeingi. Zadeklarował również rezygnację z zakupów amerykańskich surowców energetycznych i towarów rolnych. Z kolei przeszkodą w redukcji deficytu z UE może być niechęć Europejczyków do kupowania amerykańskich produktów. Z badań Europejskiego Banku Centralnego wynika, że odwrót od towarów z USA – przynajmniej na poziomie deklaracji – nie dotyczy tylko samochodów Tesli, ale jest szerokim trendem widocznym w preferencjach konsumentów, bez względu na poziom osiąganych dochodów.

Eksperci są też dość zgodni w ocenie wpływu ceł na poziom produkcji w USA. Podnosząc taryfy, Donald Trump jest w stanie uzyskać w tym zakresie pewne pozytywne rezultaty. Jednak – jak wykazali na przykład w opublikowanej na początku maja analizie ekonomiści włoskiego banku centralnego – w każdym scenariuszu zakładającym przynajmniej utrzymanie barier handlowych na obecnym poziomie efekt netto będzie ujemny. Produkcja w firmach powiązanych z handlem międzynarodowym spadnie dwukrotnie mocniej, niż wzrośnie w przedsiębiorstwach niezależnych od zagranicy. Z kolei z wyliczeń ośrodka badawczego The Budget Lab at Yale wynika, że obecnie obowiązujące stawki celne zmniejszą liczbę miejsc pracy w USA w 2025 r. o niemal 0,5 mln.

Konsekwencje działań Trumpa najsilniej odczują branże najmocniej uzależnione od globalnych łańcuchów dostaw, w których towary przekraczają kilka granic, nim staną się końcowym produktem. Przykładem jest motoryzacja lub produkcja sprzętu elektrycznego i elektroniki. Po przeciwnej stronie wrażliwości na cła znajduje się rolnictwo.

Cła Trumpa - jak sobie radzą Chińczycy

Pod wpływem konfliktu z USA dostawy na rynek amerykański starają się ograniczać Chiny. W kwietniu, gdy przez większą część miesiąca obowiązywały zaporowe cła, chiński eksport do Stanów Zjednoczonych spadł o 20 proc. Ale na zagregowanym poziomie zagraniczna sprzedaż Pekinu nie zmniejszyła się. Towary wcześniej sprzedawane w USA, zostały wysłane do UE, państw Azji Południowo-Wschodniej i do Ameryki Południowej. Udział Stanów Zjednoczonych w chińskim eksporcie spadł do 10 proc. W latach 2017–2018, gdy w trakcie pierwszej kadencji Trump rozpoczynał wojnę handlową z Pekinem, USA były najważniejszym rynkiem eksportowym dla Chin, z 18–19 proc. udziałem w zagranicznej sprzedaży.

Po negocjacjach w Szwajcarii amerykańskie cła na import z Chin spadły do ok. 39 proc., co nie musi być wielką przeszkodą dla chińskich produktów. Biorąc jednak pod uwagę niepewność przyszłych relacji handlowych, można przypuszczać, że największy globalny eksporter towarów będzie kontynuował politykę stopniowej marginalizacji sprzedaży do USA. A to oznacza zwiększoną konkurencję ze strony chińskich towarów na innych rynkach. To kolejna konsekwencja polityki handlowej amerykańskiej administracji.

Wiele wskazuje na to, że ustalenie warunków handlu Ameryki ze światem zajmie zainteresowanym stronom miesiące. Ogólne ramy, jak takie porozumienia mogą wyglądać, nakreślają uzgodnienia z Londynem i Pekinem. Jednak część ekspertów nie jest przekonana, czy przyjęty przez Trumpa kurs na deeskalację jest trwałym rozwiązaniem. Być może znajdujemy się w oku cyklonu, w obszarze przejściowego spokoju, który niebawem ustąpi miejsca kolejnemu uderzeniu huraganu. ©Ⓟ