Kraje Azji Południowo-Wschodniej chcą współpracować zarówno z Zachodem, jak i z Chinami. Uważają, że to jedyna słuszna droga dla globalnego Południa.
– Musimy rozmawiać z partnerami na całym świecie, również poza Europą. Polska musi być obecna nie tylko w swoim bezpośrednim sąsiedztwie, lecz także w państwach zamorskich, jak Singapur, Malezja czy Filipiny – powiedział minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski, który zakończył właśnie podróż po Azji Południowo-Wschodniej. Spotkał się z prezydentem Filipin Ferdinandem Marcosem Jr., premierem Malezji Anwarem Ibrahimem i ministrem obrony Mohamedem Khaledem Nordinem. W Singapurze rozmawiał ze swoim odpowiednikiem Vivianem Balakrishnanem. – Dobrze, że ten region został zauważony przez naszą dyplomację. Przez wiele lat Chiny, rzadziej Korea Południowa i Japonia, przyćmiewały większość państw w Azji – zauważa Damian Wnukowski z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych (PISM).
W tournée Sikorskiemu towarzyszyli przedstawiciele kilku resortów. Wiceminister rolnictwa Michał Kołodziejczak w Malezji i na Filipinach zabiegał o otwarcie tamtejszego rynku na polskie mięso. Na portalu X ogłosił sukces. „Malezja uznała regionalizację w Polsce. Już niedługo będziemy mogli dużo łatwiej wysyłać tutaj mięso” – mówił na opublikowanym w sieci nagraniu. Wiceminister obrony narodowej Paweł Zalewski rozmawiał o zacieśnieniu współpracy wojskowej. Do Azji wysyłamy już m.in. śmigłowce produkowane przez Polskie Zakłady Lotnicze Mielec. – Są one bardzo dużym i dobrym towarem eksportowym, a Filipiny są obecnie największym ich użytkownikiem w Azji – mówił DGP kierownik Zagranicznego Biura Handlowego Polskiej Agencji Inwestycji i Handlu (PAIH) w Manili Bartek Wasiewski.
Zainteresowanie naszą zbrojeniówką wynika z trudnej sytuacji geopolitycznej Filipińczyków, zaangażowanych w spór o Morze Południowochińskie, jeden z najważniejszych szlaków handlowych na świecie. Pekin rości sobie prawo do większości obszaru, powołując się na kontrowersyjną granicę zwaną „linią dziewięciu kresek”. Mimo że Stały Trybunał Arbitrażowy w Hadze uznał ją za niezgodną z prawem, Chiny regularnie dopuszczają się agresywnych działań na wodach zaliczanych do neutralnych. To zresztą jeden z tematów, które szef polskiej dyplomacji poruszył na spotkaniu z azjatyckimi partnerami.
W Manili do delegacji dołączył wiceszef resortu cyfryzacji Michał Gramatyka, który otworzył organizowany przez PAIH polsko-filipiński szczyt IT. Nowoczesne technologie to kolejny sektor, w którym chcemy rozwinąć współpracę. Dotychczas polski eksport na Filipiny bazował głównie na żywności (stanowiła 38 proc. całości zagranicznej sprzedaży w 2023 r.), teraz promujemy też np. nasze technologie medyczne. – Mamy tutaj kilka szpitali, które opierają się na polskim sprzęcie. Flagowym przykładem jest sztuczna kość z Lublina. Filipiny będą jednym z pierwszych krajów poza Unią Europejską, w których zostanie ona dopuszczona na rynek – tłumaczył ekspert PAIH.
Piąta gospodarka
Szeroki skład delegacji nie dziwi z uwagi na rosnące znaczenie tego regionu w ostatnich latach – podkreślał to zresztą sam MSZ. Łączny PKB składającego się z 10 krajów Stowarzyszenia Narodów Azji Południowo-Wschodniej (ASEAN) sięgnął w 2022 r. 3,6 bln dol., ponad dwukrotnie więcej niż w 2009 r. – Jeśli weźmiemy pod uwagę wszystkie państwa ASEAN, to okaże się, że są one piątą co do wielkości gospodarką świata – zauważa Wnukowski.
Prognozy na najbliższe lata wskazują, że trend będzie się utrzymywał. Z raportu Southeast Asia Outlook 2024–2034 opublikowanego przez think tank Angsana Council, amerykańską firmę konsultingową Bain & Company i singapurski DBS Bank wynika, że PKB sześciu największych gospodarek ASEAN (Indonezji, Malezji, Filipin, Singapuru, Tajlandii i Wietnamu) będzie rósł średnio o 5,1 proc. rocznie do 2034 r., przebijając tempo wzrostu Chin, które ma się wahać od 3,5 do 4,5 proc.
Ambicje przywódców sięgają dużo dalej. Prabowo Subianto, prezydent elekt Indonezji, przekonuje, że jego kraj zdobędzie wkrótce tytuł najszybciej rozwijającej się gospodarki świata, który obecnie należy do Indii. – Jestem pewny, że uda nam się osiągnąć poziom 8 proc. – mówił na niedawnym Katarskim Forum Ekonomicznym. Jego zdaniem to kwestia jedynie dwóch, trzech lat.
Z raportu Southeast Asia Outlook 2024–2034 wynika, że PKB sześciu największych gospodarek ASEAN (Indonezji, Malezji, Filipin, Singapuru, Tajlandii i Wietnamu) będzie rósł średnio o 5,1 proc. rocznie do 2034 r., przebijając tempo rozwoju Chin
Szacunki Subianto są najpewniej przesadzone, co nie zmienia tego, że międzynarodowe instytucje finansowe dostrzegają potencjał Indonezji. W ostatnich dwóch dekadach kraj rozwijał się w tempie 5 proc. rocznie. Wprowadził też reformy mające przyciągnąć inwestycje, szczególnie związane z przetwarzaniem surowców mineralnych. „Indonezja szybko wyrasta na globalną potęgę. Z PKB przekraczającym 1 bln dol. kraj ten z imponującą odpornością i stabilnym wzrostem przetrwał globalne wyzwania, takie jak wojny handlowe i pandemia” – napisał w analizie Deutsche Bank. Podobne komentarze można przeczytać na temat całego ASEAN. Światowe Forum Ekonomiczne w Davos określa ten region mianem „czarnego konia światowej gospodarki”.
Również polscy analitycy przekonują, że możliwości współpracy są ogromne. – Przy okazji wizyty premiera Indii Narendry Modiego w Warszawie rozmawialiśmy w gronie ekspertów o tym, w jakich sektorach warto byłoby rozwinąć współpracę z Nowym Delhi. Z naszych dyskusji wyszło, że właściwie w każdym jest potencjał, bo to niezwykle chłonny rynek. Wydaje mi się, że podobnie jest w przypadku ASEAN – ocenia analityk PISM. Zaznacza, że te państwa nadal są stosunkowo biedne i mają zaległości rozwojowe, dlatego potrzebują zagranicznych partnerów do współpracy w sektorach infrastrukturalnym, usług publicznych czy zielonych technologii.
Sztuka balansowania
Potencjał regionu wynika po części z czynników demograficznych. Zamieszkuje go ok. 650 mln – głównie młodych – ludzi. Do rozkwitu przyczyniło się także utworzenie w 1967 r. organizacji ASEAN. Kishore Mahbubani, czołowy singapurski filozof i dyplomata, twierdzi, że pomogła ona zbudować porządek oparty na kulturze pragmatyzmu i kompromisu, który zasypał głębokie podziały polityczne w regionie i sprawił, że większość krajów koncentruje się dziś głównie na wzroście.
Tę strategię widać także w relacjach ASEAN z Zachodem i Chinami. „Jesteśmy regionem, który wytycza pokojową ścieżkę w tej dwubiegunowej erze. Azja Południowo-Wschodnia, położona w geograficznym centrum rywalizacji o wpływy między USA a Chinami, nie tylko zdołała utrzymać dobre relacje z Pekinem i Waszyngtonem, balansując dyplomatycznie, aby zachować zaufanie obu stolic, ale również sprawiła, że obaj rywale mają obecnie znaczący wkład w rozwój regionu” – pisze Mahbubani. Azja Południowo-Wschodnia stała się głównym beneficjentem biznesowej strategii „China Plus One”, zgodnie z którą zachodnie przedsiębiorstwa starają się ograniczyć ryzyko związane z uzależnieniem od chińskiego rynku. Firmy, które działają w Państwie Środka, dywersyfikują produkcję, rozszerzając ją na inne kraje azjatyckie.
Ta umiejętność współpracy z różnorodnymi partnerami nie zawsze była oczywista. Powstanie ASEAN, którego utworzenie wspierali Amerykanie, przez Chińczyków i Rosjan było uznawane za element imperialistycznego projektu Waszyngtonu. Sytuacja zmieniła się po otwarciu się gospodarki Chin, które zaczęły rozwijać współpracę z sąsiadami. W 2002 r. strony podpisały umowę o wolnym handlu, która doprowadziła do intensyfikacji wymiany handlowej. Jeszcze w 2000 r. jej wartość wynosiła zaledwie 29 mld dol., czyli około jednej czwartej wymiany z USA. W 2021 r. handel na linii ASEAN–ChRL był już szacowany na 669 mld dol., z USA – na 364 mld dol. Chiny są dziś nie tylko największym partnerem handlowym ASEAN – w 2023 r. odpowiadały też za jedną trzecią bezpośrednich inwestycji zagranicznych (BIZ) w tamtejszym sektorze produkcyjnym.
Wszystko to dzieje się mimo poważnych obaw związanych z ekspansjonistyczną polityką Państwa Środka. W południowoazjatyckiej debacie publicznej słychać głosy, że w miarę pogłębiania się stosunków gospodarczych region musi uczyć się umiejętnie zarządzać ryzykiem związanym z nadmierną zależnością od drugiej gospodarki świata. Niedawne badanie przeprowadzone przez Institute of Southeast Asian Studies w Singapurze wykazało, że ponad jedna trzecia ekspertów z Azji Południowo-Wschodniej obawia się, że Chińczycy wykorzystają narzędzia ekonomiczne do wywierania presji i karania swoich partnerów za decyzje sprzeczne z interesami Pekinu. Te obawy nie są bezpodstawne – Państwo Środka ograniczało już w przeszłości import z Filipin i Wietnamu w związku ze sporami terytorialnymi. – Nasze stanowisko jest takie, że nie nakładamy zbędnych barier na handel i inwestycje z żadnym krajem, w tym z Chinami. Musimy oddzielić gospodarkę od polityki – zapewniał szef filipińskiego Urzędu ds. Gospodarki i Rozwoju Arsenio Balisacan.
Narastające od 2023 r. napięcia na Morzu Południowochińskim nie odbiły się negatywnie na współpracy ekonomicznej. Eksport do Chin stanowił ok. 27 proc. towarów i usług sprzedawanych przez Filipińczyków za granicę zarówno w 2022 r., jak i w 2023 r. Uznają to oni za duży sukces, który świadczy o ich umiejętności balansowania pomiędzy skonfliktowanymi potęgami.
Państwa ASEAN uważają, że ich podejście do rywalizacji Chin i Stanów Zjednoczonych powinno stanowić model dla reszty krajów rozwijających się. „Zdecydowana większość populacji świata żyje na globalnym Południu, gdzie większość rządów zajmuje się przede wszystkim rozwojem gospodarczym i nie chce stawać po żadnej ze stron. Pragmatyczne podejście, które nie bierze pod uwagę różnic politycznych i jest otwarte na współpracę ze wszystkimi, będzie lepiej przyjęte na globalnym Południu niż podejście oparte na sumie zerowej, które ma na celu podzielenie świata na przeciwstawne obozy” – przekonuje Mahbubani. W podobnym tonie wypowiadał się Josep Borrell, który kończy w tym roku kadencję na stanowisku szefa unijnej dyplomacji. – Ogromna większość krajów Azji Południowo-Wschodniej i Europy nie chce być zmuszana do niemożliwego wyboru – komentował na Forum Indo-Pacyfiku w Brukseli w 2022 r.
Pytanie, czy taka strategia przetrwa próbę czasu. Zarówno Waszyngton, jak i Pekin starają się skłonić partnerów do jednoznacznego opowiedzenia się po swojej stronie. Na przykład pod rządami byłego prezydenta Donalda Trumpa Stany Zjednoczone wywierały presję na sojuszników, aby nie pozwolili oni chińskiemu gigantowi telekomunikacyjnemu Huawei budować na ich terytorium sieci 5G. W 2019 r. administracja republikańska zasugerowała polskiemu rządowi, że współpraca z Huawei zaprzepaści szanse na budowę stałej bazy wojsk USA nad Wisłą, czyli tzw. fortu Trumpa. Niemcy usłyszeli z kolei, że Ameryka ograniczy wymianę informacji wywiadowczych, wzmocnią współpracę z koncernem z Państwa Środka. Krótko potem chiński ambasador w Berlinie zapowiedział retorsje wobec niemieckich firm, jeśli rząd przystanie na groźby USA.
Podobna dynamika utrzymała się pod rządami prezydenta Joego Bidena. Holandia planuje np. uniemożliwić rodzimemu konglomeratowi technologicznemu ASML serwisowanie sprzedanych Chińczykom zaawansowanych maszyn, które są niezbędne do wytwarzania półprzewodników. Jak wynika z informacji Bloomberga, decyzja rządu w Hadze zapadła po naciskach dyplomatów USA. Administracja Bidena zagroziła wykorzystaniem reguły FDPR, która zakłada, że jeśli produkt został wyprodukowany z choćby minimalnym wykorzystaniem amerykańskiej technologii, rząd Stanów Zjednoczonych ma prawo zakazać jego sprzedaży. Ekipa Bidena ustanowiła też szeroko zakrojone kontrole eksportu do Chin, aby zahamować rozwój tamtejszego sektora chipów. ©Ⓟ