Bardzo ważne jest, aby kraje graniczące z Ukrainą nie przeciążyły własnych systemów opieki zdrowotnej. Ze Stellą Kyriakides rozmawia Klara Klinger.

Stella Kyriakides - komisarz UE ds. zdrowia. Wieloletnia członkini parlamentu na Cyprze, a w latach 2017-2018 przewodnicząca Rady Europy

Zapowiedziała pani, po przyjeździe do Polski tuż po wybuchu wojny w Ukrainie, że UE przygotuje 10 tys. łóżek szpitalnych dla uchodźców. Co to dokładnie oznacza?
Wizyta w Polsce była dla mnie bardzo przejmującym doświadczeniem, bo na własne oczy przekonałam się, jak wyglądają efekty tragedii humanitarnej spowodowanej wojną wywołaną przez Rosję. Tak wiele niewinnych ludzi musiało opuścić swoje domy... Ale też muszę podkreślić, że to, co zobaczyłam na granicy, sprawiło, że poczułam coś przeciwnego.
Przeciwnego?
Były to rozdzierające serce obrazy: zobaczyłam wiele kobiet, które uciekły przed wojną z dziećmi. A jednocześnie to było wzruszające, bo widziałam otwarte serca Polaków i solidarność UE. Oraz sprawną współpracę organizacji pozarządowych z władzami.
Przyjęcie ponad 2,5 mln uchodźców jest ogromnym wyzwaniem, szczególnie w długiej perspektywie.
Od początku jestem w kontakcie z waszym ministrem zdrowia, który podkreślał konieczność umożliwienia transferu ukraińskich pacjentów do innych państw. Jest to o tyle ważne, że zmienia się specyfika osób, które uciekają przed wojną. Na początku byli ci, którzy mieli jakieś zaplecze m.in. w Polsce, teraz wyjeżdżają osoby, które takiego wsparcia nie mają. A dodatkowo uciekają też chorzy. Dlatego kiedy polskie Ministerstwo Zdrowia zwróciło się do nas, natychmiast uruchomiliśmy europejski mechanizm solidarności. Bardzo ważne jest, aby kraje graniczące z Ukrainą nie przeciążyły własnych systemów opieki zdrowotnej.
Ale co to znaczy te 10 tys. łóżek? Czy za leczenie chorych zapłaci Unia?
W tym momencie zabezpieczyliśmy pierwsze 10 tys. łóżek do leczenia chorych i rannych w szpitalach w całej UE: mamy łóżka pediatryczne, dziecięce, dziecięce onkologiczne, onkologiczne dla dorosłych, dla osób po oparzeniach, dla ofiar wojny, czyli miejsca na oddziałach intensywnej opieki. Chcemy przekierować pacjentów do innych państw członkowskich, wraz z członkami ich rodzin, jeśli jest to możliwe. Nie chcemy rozdzielać bliskich.
Ile osób udało się już przekierować?
Do tej pory przenieśliśmy 47 pacjentów z Polski do Danii, Irlandii, Włoch, Norwegii, Danii, Szwecji, Rumunii i Luksemburga.
47 na 2,5 mln przyjezdnych to bardzo mało…
Naszym celem jest jak najszybsze działanie i przekazanie jak największej liczby osób. Do tej pory otrzymaliśmy prośby o nieco ponad 100 transferów i udało się zabezpieczyć miejsce dla połowy. Pracujemy nad usprawnieniem procesu i zwiększeniem tempa transferów oraz bezpiecznej wymiany dokumentacji medycznej. Ważne jest oczywiście również to, że pacjenci muszą wyrazić zgodę na przekazanie dokumentacji medycznej i leczenia w danym kraju: ich zgoda jest kluczowa dla każdego takiego transferu.
Wymiana dokumentacji nadal jest problemem? Działają przecież zaawansowane systemy informatyczne.
Z jednej strony jak najwięcej informacji o stanie pacjenta musi zostać przekazanych, z drugiej strony wszystko musi się odbywać z zachowaniem pełnej poufności - to właśnie zapewniamy dzięki naszym systemom. Ale nie tylko łóżka są ważne, przenosimy również sprzęt medyczny i pomoc medyczną do poszczególnych krajów.
Nadal nie bardzo rozumiem, jak to ma wyglądać: czy jest lista 10 tys. miejsc w szpitalach, za które płaci UE?
System działa w następujący sposób: państwa członkowskie poinformowały, ile miejsc mają dostępne dla pacjentów z Ukrainy i jaki rodzaj leczenia oferują, zaś my, na podstawie wniosku o transfer otrzymanego np. z Polski, dopasowujemy chorego do szpitala. Możemy też pokryć 75 proc. kosztów transportu - to pieniądze z Mechanizmu Ochrony Ludności. Kraj przyjmujący płaci za leczenie pacjenta.
Skąd wiecie, że jest zabezpieczone 10 tys. łóżek? Czy macie listę tych miejsc?
Zapytaliśmy państwa członkowskie o ich możliwości - i na tej podstawie stworzyliśmy pulę 10 tys. łóżek w całej UE.
Dzięki oddolnej inicjatywie, niezwiązanej z Unią, przekazano już z Polski do innych państw kilkaset dzieci z nowotworami. Dokumenty są tłumaczone w kilka godzin, jest platforma wymiany dokumentacji, jest również lista miejsc w szpitalach. Na poziomie UE - nadal nie ma tych mechanizmów, a liczba chorych przekazywanych jest o wiele mniejsza. Organizatorzy akcji mówią, że Unia działa za wolno.
Stworzyliśmy mechanizm solidarności tuż po tym, jak Rosja rozpoczęła wojnę w Ukrainie. Wtedy zaczęła się współpraca z państwami członkowskimi, aby wykorzystać go w jak największym stopniu i zapewnić jak najszybsze przenoszenie pacjentów. Ważne jest, aby wszystkie zaangażowane strony współpracowały ze sobą, tak aby zapewnić, że ostatecznie przyniesie to korzyści pacjentom. Jeśli więc widzimy, że istnieją trudności, to pracujemy nad ich natychmiastowym rozwiązaniem. Jak już wspomniałam, spośród ok. 100 otrzymanych wniosków o przeniesienie pacjentów mniej więcej niż połowa została już zrealizowana, a kolejne są w toku.
Dopytam jeszcze o pieniądze. Polska przyjęła najwięcej pacjentów - to dla nas koszt 200 mln zł miesięcznie na każdy milion uchodźców. Czy jest szansa, że UE wydzieli na leczenie uchodźców osobne pieniądze?
Pani kraj w ciągu pięciu tygodni przyjął ponad 2,5 mln ludzi. Mam wielki szacunek dla Polaków za sposób, w jaki radzą sobie z tą sytuacją. Robimy wszystko, co w naszej mocy, aby wesprzeć Polskę i inne państwa członkowskie, które mają obecnie bezprecedensowe potrzeby.
Zatem ile będzie na leczenie?
Nie ma osobnej puli pieniędzy na leczenie. Do tej pory wydzieliliśmy na rzecz państw członkowskich 17 mld euro; i upewniliśmy się, że 3,4 mld euro z tego pakietu, pochodzącego głównie z funduszy spójności, zostanie przekazanych jak najszybciej na rzecz przyjmowania uchodźców.
Czyli na leczenie nie będzie wydzielonych środków?
Wykorzystanie środków zależy od państw członkowskich. To pieniądze na edukację, zakwaterowanie i na leczenie uchodźców - od każdego państwa zależy, na co je wyda, my nie chcemy niczego narzucać.
A jak będzie więcej niż 10 tys. pacjentów? Nie wiemy przecież, ile osób przyjedzie.
Przez cały czas pracujemy nad tym, żeby pulę łóżek powiększyć, gdyby było to konieczne.
Jaki może być limit?
Nie wiem. Mamy 27 państw członkowskich, które wykazują się ogromną solidarnością. Jestem przekonana, że nadal będą okazywać solidarność, przyjmując pacjentów z tych państw członkowskich, do których uciekają Ukraińcy.
Zmagamy się ze skutkami wojny w Ukrainie, a przecież nie skończyła się jeszcze pandemia. Patrząc na dane, to mamy w UE ponad milion nadmiarowych zgonów.
Wirus nadal jest aktywny: w ostatnich tygodniach odnotowaliśmy w Europie wzrost zachorowań. Szczególnie w grupach osób po 65. roku życia. Ale liczba hospitalizacji utrzymuje się na względnie stałym poziomie. Jest to dowód na to, że szczepienia są skuteczne i chronią przed ciężkim przebiegiem choroby. Ale uważnie obserwujemy sytuację, bo pandemia ciągle się zmienia.
Czy mogliśmy zrobić coś inaczej?
Pewnie tak... Ochrona zdrowia to odpowiedzialność każdego państwa członkowskiego. Ale prawdą jest, że zajęło nam kilka tygodni, zanim sobie uświadomiliśmy, że współpraca na szczeblu UE ma kluczowe znaczenie dla rozwiązania najpilniejszych wyzwań. Od kwietnia 2020 r. rozpoczęła się współpraca, która pozwoliła skutecznie uporać się z kryzysem zdrowotnym.
Nie wszyscy się uporali. Liczba zgonów w państwach członkowskich była bardzo różna.
Udało się nam wypracować wspólną strategię dotyczącą szczepionek, która jest historycznym sukcesem UE. Po pierwsze, umożliwiła szybkie opracowanie preparatu, a po drugie, zapewniła dostęp do niego wszystkim państwom członkowskim w tym samym czasie. Ta koordynacja umożliwiła nam stworzenie strategii szczepionkowej, a teraz strategii terapeutycznej.
Ale pokazała też luki w systemach ochrony zdrowia.
Kryzys popchnął do przodu wiele inicjatyw w ramach europejskiej unii zdrowia, czerpiąc z lekcji, których nauczyliśmy się do tej pory podczas pandemii. Już mamy silniejszą Europejską Agencję Leków (EMA), silniejsze Europejskie Centrum ds. Zapobiegania i Kontroli Chorób (ECDC), powstała European Health Emergency Preparedness and Response Authority (HERA), zupełnie nowy organ. Mam nadzieję, że w tym miesiącu uda nam się opracować dyrektywę o współpracy transgranicznej, by wszystko połączyć w całość. Mam wrażenie, że już w pierwszych miesiącach pandemii udało nam się zrobić bardzo wiele, ale przy użyciu rozwiązań doraźnych. Teraz wprowadzamy trwałe struktury, aby być lepiej przygotowanym i szybciej reagować.
Wydaje się jednak, że w czasie pandemii - co zaskakujące - największym problemem były dostawy sprzętu medycznego oraz leków i medykamentów.
Nie było to zaskakujące, bo ten temat pojawił się już na pierwszej Radzie Ministrów Zdrowia, w której uczestniczyłam, 9 grudnia 2019 r. Czyli jeszcze przed wybuchem pandemii. Już wtedy ministrowie prosili o znalezienie sposobu na zapewnienie dostępu do leków po przystępnych cenach dla całej Unii. A Strategia Farmaceutyczna - która jest elementem naszej odpowiedzi na bezpieczeństwo dostaw - była częścią mojego listu misyjnego po objęciu mandatu w Komisji. Pandemia tylko uwypukliła problem. Pokazała, że musimy wzmocnić wcześniejsze powiadamianie o niedoborach i wycofaniach leków, większą przejrzystość oraz silniejszą koordynację na szczeblu UE, ale także mechanizmy monitorowania niedoborów, zarządzania nimi i ich unikania. Musimy wzmocnić współpracę w tej dziedzinie w całej UE i zapewnić wszystkim państwom członkowskim dostęp do niedrogich, innowacyjnych leków, nie w zależności od wielkości państwa członkowskiego. Każdy obywatel i każdy pacjent powinien mieć do nich dostęp.
Przeczytałeś ten artykuł, zapraszamy do udziału w badaniu

Podziel się opinią na temat tekstów z Dziennika Gazety Prawnej. Wypełnij ankietę i odbierz prezent e-book: Kodeks Kierowcy. Zmiany 2022


Link do ankiety https://badania.infor.pl/ankieta/733651/ankieta-tresci-w-internecie.html


Brzmi dobrze. Tylko jak to zrobić?
Pod koniec roku przedstawimy przegląd prawodawstwa farmaceutycznego UE. Zostaną też wprowadzone mechanizmy, które mają zapewnić dostęp do leków. Moim priorytetem jest dopilnowanie, aby nikomu w UE nie zabrakło dostępu do ratujących życie leków i wyrobów medycznych.
To wzmocni też firmy farmaceutyczne. Z jednej strony wspólne zakupy szczepionkowe to sukces. Ale z drugiej - pojawiły się zarzuty, że koncerny, ze względu na swoją silną pozycję, nie były karane za brak wywiązywania się z umów.
W 2020 r. przekazaliśmy 2,5 mld euro na opracowanie i produkcję szczepionek. I to biorąc na siebie ryzyko, że bezpieczny i skuteczny preparat może nie być możliwy do opracowania. Chcę przez to powiedzieć, że na początku pandemii państwa członkowskie i przemysł działały w warunkach dużej niepewności. I prawdą jest, iż na samym początku procesu tworzenia szczepionki istniało wiele wyzwań, głównie z powodu wąskich gardeł związanych z zaopatrzeniem i produkcją. Początkowo też produkcja nie może nadążyć za zapotrzebowaniem.
Ale firmy godziły się na konkretne warunki dotyczące dostaw.
To prawda. Wszystkie nasze umowy zawierały jasne harmonogramy dostaw, które musiały być przestrzegane. Europa stała się „światową apteką” pod względem produkcji i sprzedaży szczepionek. Tak więc na początku były pewne trudności, ale nie takie, których nie dałoby się rozwiązać.
Jest już częściowa rekomendacja, aby przyjmować czwartą dawkę. Powinniśmy się dalej szczepić?
COVID-19 jest nadal z nami. Powinniśmy kontynuować szczepienia. Jeśli chodzi o kolejne dawki przypominające, musimy opracować wspólną i aktualną strategię opartą na dowodach naukowych, zwłaszcza w ramach przygotowań do nadchodzącej zimy. Ludzie muszą otrzymać jasne i spójne wytyczne w tym zakresie. Po rozmowach z ministrami zdrowia ECDC i EMA dokonały przeglądu najnowszych danych i przedstawiły zalecenia dotyczące dodatkowych dawek przypominających. Wynika z nich, że u osób w wieku powyżej 80 lat należy rozważyć podanie drugiej dawki przypominającej, co najmniej po upływie 4 miesięcy od pierwszej dawki. W przypadku osób w wieku 60-80 lat państwa członkowskie powinny podjąć taką decyzję na podstawie dowodów świadczących o potencjalnym spadku odporności lub pojawieniu się nowych wariantów. W takich sytuacjach można rozważyć podanie czwartej dawki w tej grupie wiekowej. W przypadku osób w wieku poniżej 60 lat nasze agencje nie dostrzegły dowodów na istnienie wartości dodanej związanej z podawaniem drugiej dawki przypominającej.
Pani zdaniem szczepienia powinny być obowiązkowe? Badania Eurobarometru wykazały, że stosunek do szczepień jest odmienny w różnych krajach.
Bardzo ucieszyły mnie wyniki badania Eurobarometru, z których wynika, że ponad 70 proc. Europejczyków jest zadowolonych z roli UE w zapewnianiu dostępu do szczepionek i ma do nich pozytywny stosunek. Ale to prawda - istnieją ogromne różnice między państwami członkowskimi, którymi musimy się nadal zajmować. Obecnie ponad 72 proc. całej populacji UE jest w pełni zaszczepionych. W Polsce, jak sądzę, to ok. 59 proc. populacji. W zeszłym tygodniu spotkałam się z europejskimi stowarzyszeniami pediatrów, bo chciałam się dowiedzieć, w jaki sposób możemy zaradzić temu, że najwięcej wątpliwości co do przyjmowania szczepionek jest w wobec tych przeznaczonych dla dzieci, młodzieży i nastolatków - to najmniej wyszczepiona grupa. Jednym z powodów niechęci jest dezinformacja, z którą staramy się walczyć. Są państwa członkowskie, w których tylko 10 proc. osób otrzymało szczepionki przypominające, a w innych państwach 70 proc. osób nie przyjęło ani jednej dawki szczepionki. Pytała mnie pani co myślę, o obowiązkowych szczepieniach? To też temat, który jest przedmiotem dyskusji, ale ostatecznie to państwa członkowskie muszą zdecydować, w jakim kierunku powinny pójść. Muszą wziąć pod uwagę swoją sytuację epidemiczną oraz wyzwania, jakie stoją przed nimi w związku z podnoszeniem maksymalnych wskaźników szczepień.
Czy pandemia się skończyła? Czy zaleca pani traktowanie COVID-19 jak każdej innej choroby zakaźnej?
Nie odważyłabym się powiedzieć, że to już koniec. COVID-19 wciąż jest z nami, a widać to po liczbie przypadków. To, że jest mniej hospitalizacji, to zasługa szczepionki. I dlatego musimy dążyć do zwiększenia liczby szczepień, aby w ciągu najbliższych kilku miesięcy, przed kolejną jesienią i zimą, ochronić jak największą liczbę ludności. Wiem, że ludzie są zmęczeni. Wiem, że gospodarki są wyczerpane. Wiem, że wojna Rosji z Ukrainą jeszcze bardziej komplikuje sytuację. Ale szczepionki to nasz mur ochronny. Również trzeba kontynuować testowanie. Jest to niezbędne narzędzie, abyśmy wiedzieli, z czym mamy do czynienia w zakresie rozprzestrzeniania się wirusa.
Ile UE kosztowała pandemia?
Trudno powiedzieć, bo ona trwa. I to nie dotyczy wyłącznie przypadków osób z wirusem SARS-CoV-2, ale też długu zdrowotnego, który powstaje z powodu ograniczonego dostępu do leczenia z powodu pandemii. Mamy np. milion przypadków raka, które są rozpoznawane z opóźnieniem albo w ogóle nie rozpoznawane - to opóźnia leczenie i daje mniejsze szanse na przeżycie. Ale nawet jeżeli byśmy policzyli, ile wydaliśmy na szczepionki czy leki, to i tak największym kosztem są ludzkie życia. ©℗