Ze względu na wejście w życie nowych przepisów RODO zmieniliśmy sposób
logowania do produktu i sklepu internetowego, w taki sposób aby chronić dane
osobowe zgodnie z najwyższymi standardami.
Prosimy o zmianę dotychczasowego loginu na taki, który będzie adresem
e-mail.
My, Polacy, potrafimy dobrze zagospodarować wolność, i mając własne suwerenne państwo, twórczo poszukujemy nowoczesnych rozwiązań” – napisał prezydent Andrzej Duda. Impulsem do wyrażenia tej myśli była setna rocznica uchwalenia konstytucji marcowej: „Ustawa zasadnicza z 17 marca 1921 r. nadała suwerennemu państwu kształt instytucjonalny, który okazał się tak nowoczesny, że stał się odtąd zasadniczym punktem odniesienia dla wszystkich kolejnych polskich konstytucji”.
Weto. Nie o to chodzi, by zawsze się z prezydentem nie zgadzać (a zresztą, co miałby napisać z okazji Doniosłej Rocznicy?). Niemniej do konstytucji marcowej mam stosunek, nie wiedzieć czemu, osobisty, przy tym negatywny. Otóż właśnie zawiodła ona w twórczym poszukiwaniu rozwiązań. Nie zaproponowała czegoś nowoczesnego i zarazem łatwego do przyjęcia przez naród – taki, jaki wtedy był. Poza Polakami – spośród których wielu nie umiało czytać i pisać, a niewielu miało za sobą polityczną szkołę samorządów, kółek rolniczych, stowarzyszeń, parlamentów – mieliśmy liczne mniejszości narodowe. A przecież poziom afirmacji niepodległej Polski nawet wśród Polaków był różny. Gospodarka rzęziła, krew wylana podczas wojen, w tym z bolszewikami, jeszcze nie obeschła. I na to wszystko ówczesne elity polityczne narzuciły kostium szyty według wymuskanego wzoru republiki francuskiej. Nie poszukiwano specyficznie polskiego rozwiązania (jakiego?), kontynuującego tradycje dawnej Rzeczypospolitej. Francuskie państwo narodowe z przewagą parlamentu nad rządem – oto był kierunek naśladownictwa. Nie byliśmy jedyni, którzy podobny błąd popełnili, i nie byliśmy jedyni, którzy po kilku latach niestabilnych rządów i narastającego zmęczenie sejmokracją doświadczyli dyktatury.