Dzięki opublikowanym przez BuzzFeed News oraz Międzynarodowe Konsorcjum Dziennikarzy Śledczych (International Consortium of Investigative Journalists) dokumentom FinCEN możemy zajrzeć na zaplecze globalnego systemu finansowego.

20 września 2020 r. ujawniono tajne raporty o podejrzanych operacjach finansowych (SAR) zgłoszone przez banki do Financial Crimes Enforcement Network (FinCEN), śledczego biura Departamentu Skarbu USA. Choć SAR same w sobie nie są dowodami przestępstw ani wykroczeń, to wskazują na współudział banków (przynajmniej milczący) w finansowaniu nielegalnych działalności. W raporcie pojawia się też polski trop – w ING Banku Śląskim konta miały holenderskie spółki Schildershoven Finance B.V. i Tristane Capital B.V., podejrzane o transferowanie pieniędzy rosyjskich i ukraińskich oligarchów do rajów podatkowych.
Przy okazji kolejnego tego typu wycieku warto się zastanowić, czy mają one jakikolwiek trwały wpływ na społeczeństwo. Powodują tylko chwilowy wybuch oburzenia czy też wymuszają na instytucjach zmiany?
Laila Ait Bihi Ouali (Imperial College London) przyjrzała się skutkom afery Panama Papers z 2016 r. (ujawniono aktywa elit politycznych i prominentnych urzędników przechowywane przez działającą w Panamie kancelarię podatkową i prawną Mossack Fonseca – przyp. red.). Okazuje się, że po wycieku mieszkańcy UE zaczęli bardziej popierać politykę redystrybucyjną i zwracać większą uwagę na nierówności majątkowe. To nastawienie było silniejsze w tych państwach, których politycy w największym stopniu korzystali z usług kancelarii Mossack Fonseca. Według badań Ouali społeczeństwa zmieniły także preferencje wyborcze – bardziej skłaniały się ku lewicy. Ale po Panama Papers nie nastąpiły zmiany instytucjonalne. Z nielicznymi wyjątkami – jak ustąpienie premierów Islandii i Pakistanu – badanie z 2019 r. Lucasa Grabesa (Uniwersytet Wisconsin w Madison) i Nabeelah Shabbiry (Agencja Reutera) pokazało, że niewiele państw ukarało przestępców (prywatne firmy czy urzędników publicznych), a jeszcze mniej wprowadziło zmiany legislacyjne w celu usunięcia luk prawnych, które umożliwiały transfer pieniędzy do Panamy.
Ale mimo wszystko rynki finansowe reagują na przecieki. Niels Johannesen (duński Københavns Universitet) i Tim Stolper (Ludwig-Maximilians-Universität München) udokumentowali, że w 2008 r. wartość banków, które były zaangażowane w Swiss Leaks (ponad 100 tys. osób ulokowało pieniądze w szwajcarskiej filii HSBC, który doradzał, jak omijać przepisy i płacić niższe podatki – red.) spadła o 2,2 proc. w tygodniu po ujawnieniu informacji. Co więcej, w następujących miesiącach spadła atrakcyjność rajów podatkowych jako miejsc lokowania funduszy. Jednak kolejne przecieki powodowały już znacznie mniejsze negatywne reakcje rynków. Przed pierwszymi skandalami rynki mogły wierzyć, że ujawnienie tajemnic bankowych jest niemożliwe, i lekceważyć taki koszt przy wycenie akcji banków. Tak w każdym razie przypuszczają Tim i Niels. Trudno jednak byłoby nadal ignorować te koszty już po pierwszym skandalu, więc dzisiejsza wycena akcji uwzględnia już ryzyko przyszłych przecieków.
Zatem wartość instytucji finansowych nie ucierpiała zbyt mocno, ale już inne firmy prywatne ujawnione w Panama Papers były przez rynek surowiej traktowane. James O’Donovan (City University of Hong Kong), Hannes Wagner (Uniwersytet Bocconiego w Mediolanie) oraz Stefan Zeume (Uniwersytet Michigan) wykazali, że akcje tych przedsiębiorstw tuż po wycieku odnotowały straty ok. -1 proc. – w ujęciu monetarnym ich kapitalizacja spadła o ok. 174 mld dol. Dlaczego tak się stało? Jednym z wyjaśnień może być to, że rynki oczekiwały, że firmy zostaną ukarane grzywnami (co jednak rzadko się zdarzało). Innym wyjaśnieniem jest to, że „wehikuły finansowe” ujawnione w wyniku wycieku miały dla firm pewną, mimo że wątpliwą etycznie, wartość, ponieważ pozwoliły im uniknąć podatków i czasami przekupić urzędników w krajach trzecich. Po utracie takiej możliwości wartość firm spadła.
A więc raczej nie możemy spodziewać się gruntownego przemeblowania systemu finansowego po wycieku z FinCEN – ponieważ instytucje przerzuciły na rynki funkcję dyscyplinująca. To przewrotne, bo przecież rynki – z ich naturalną skłonnością do uproszczeń i nastawienia na jak największy zysk – zachęcały do działań łamiących lub naginających prawo.