Pandemia stała się testem dla naszych gospodarek, który zalicza jedynie nordycki model państwa dobrobytu – praktycznie wszystkie państwa północnej Europy notują stosunkowo dobre wskaźniki.

Co ciekawe, najgorzej z nich radzi sobie Szwecja, która liberalnie podeszła do zagrożenia. Do 4 stycznia zanotowała 848 zgonów na COVID-19 na milion mieszkańców i 3,5-procentowy spadek PKB w III kw. 2020 r. Ale to wciąż lepiej niż Wielka Brytania, w której recesja sięga prawie 10 proc., zaś śmiertelność na koronawirusa to 1121 zgonów na milion mieszkańców.
Pozostałe kraje nordyckie radzą sobie lepiej od Szwecji. W Finlandii liczba zgonów w przeliczeniu na milion osób wynosi 102, czyli ok. 10 razy mniej niż w USA, natomiast spadek PKB w III kw. 2020 r. wyniósł 3,9 proc. Tak, Finlandia jest słabo zaludniona, więc trzymanie wirusa w ryzach jest łatwiejsze. Ale spójrzmy np. na Danię, mającą większe zagęszczenie ludności niż Polska – śmiertelność na COVID to 236/mln osób, 4,5 razy mniej niż w Stanach Zjednoczonych, natomiast spadek PKB to 3,4 proc., czyli o punkt procentowy mniej niż średnio w UE (i tylko pół punktu więcej niż w USA). Doskonale radzi sobie też Holandia, która ma zbliżony model ekonomiczno-społeczny do państw nordyckich (ale przy okazji jest też rajem podatkowym, co zapewne łagodzi wiele napięć finansowo-gospodarczych).
Model nordycki od lat stanowi zagadkę dla wolnorynkowych ekonomistów. Bardzo wysokie podatki oraz szeroki zakres praw pracowniczych i zabezpieczeń socjalnych powinny blokować wzrost PKB, hamować aktywność zawodową i zniechęcać do innowacyjności. A jednak jest odwrotnie. Kraje północy notują doskonałe wskaźniki aktywności zawodowej, są bardzo innowacyjne, a także zapewniają niezwykle wysoki poziom stabilności ekonomicznej, nawet w czasach kryzysów. Okazuje się, że szeroka i świetnie dofinansowana domena publiczna jest lepszym wsparciem rozwoju gospodarczego niż niskie podatki i deregulacja.

Najważniejsza stabilność

Tajemnicą sukcesu państw nordyckich jest „antykruchość”. To termin wprowadzony do dyskusji przez ekonomistę i filozofa Nassima Taleba w książce o tym samym tytule. Antykruche systemy i organizmy to takie, które są odporne na działanie stresorów, a także zdolne do szybkiej adaptacji w zmieniającym się otoczeniu.
Choć Taleb raczej nie miał na myśli modelu nordyckiego, kraje tego regionu Europy doskonale wpisują się w opisany przez niego schemat. Przede wszystkim gwarantują obywatelom stabilność. A zapewniły ją sobie dzięki wysokim podatkom. Dochody sektora finansów publicznych w Szwecji, Finlandii oraz Danii przed pandemią sięgały połowy PKB (a nawet więcej) i były jednymi z najwyższych na świecie. W Wielkiej Brytanii było to 39 proc. PKB, w USA ledwie 31 proc. Dzięki temu państwa nordyckie dysponują wieloma instrumentami działania na wypadek nieprzewidzianych zdarzeń. Chociażby w postaci zdolności do zaciągania awaryjnych pożyczek. Dług publiczny w Szwecji i Danii przed pandemią sięgał jednej trzeciej PKB, w Finlandii dwóch trzecich. Tymczasem dług publiczny w Wielkiej Brytanii wynosił 117 proc. PKB, zaś w USA 135 proc. Przedpandemiczna średnia unijna wynosiła 80 proc. PKB.
Państwo dysponujące górą pieniędzy, jak w krajach północy Europy, jest doskonałym bezpiecznikiem w czasach kryzysu. Wydatki budżetowe są najlepszym sposobem zasypania luki popytowej powstającej w czasach recesji – dzięki nim obniżka PKB jest płytsza, zaś spadek popytu na tyle niski, że przedsiębiorstwom świadczącym usługi dla ludności nie grożą masowe bankructwa. Zwalniani pracownicy otrzymują hojne świadczenia, bliskie wysokości wcześniejszych wynagrodzeń, więc ich nawyki nie zmieniają się na tyle, by fryzjerzy, restauratorzy czy sklepikarze to odczuli. Pomimo zawirowań gospodarczych cały system działa względnie normalnie, a klasa pracująca oraz przedsiębiorcy są spokojni o przyszłe dochody. Dzięki temu nie podejmują desperackich kroków, tylko w przemyślany sposób adaptują się do warunków – mają na to czas, bo nie są poddani przymusowi ekonomicznemu.
Poczucie stabilności i wysokie zaufanie do państwa to klucz do zapewnienia spokoju społecznego w czasach kryzysu. Nieprzypadkowo państwa nordyckie charakteryzują się bardzo wysokim zaufaniem do rządu, który rzadko ich zawodzi w potrzebie. Około 55 proc. obywateli Szwecji, Danii i Finlandii ufa swoim instytucjom. W Wielkiej Brytanii 40 proc., a w USA zaledwie jedna trzecia (dane za Global Competitiveness Report 2020, GCR).

Ludzie jako inwestycja

Drugim, obok stabilności, motorem rozwoju i ważnym czynnikiem konkurencyjności gospodarczej jest jakość kapitału społecznego. W ścisłej czołówce najlepszych uczelni świata próżno szukać uniwersytetów z Danii czy Finlandii, ale obywatele tych krajów należą do najlepiej wykształconych na świecie. Państwa te postawiły na edukację powszechną, szeroko dostępną oraz egalitarną. Trudno w nich uzyskać cieszący się niezwykłym prestiżem dyplom, za to łatwo nauczyć się umiejętności potrzebnych we współczesnym świecie. Taki egalitarny model edukacji oczywiście kosztuje – nakłady na publiczne szkolnictwo wynoszą ok. 8 proc. PKB, tymczasem w pozostałych krajach rozwiniętych ok. 4–5 proc.
Ale ta inwestycja się zwraca. W dziesiątce społeczeństw dysponujących najwyższymi umiejętnościami cyfrowymi, według GCR 2020, są cztery państwa nordyckie – pierwsza jest Finlandia, druga Szwecja, czwarta Islandia i ósma Dania. W pierwszej dziesiątce nie ma ani Wielkiej Brytanii, ani USA, w których działają najlepsze uniwersytety świata. Niestety bardzo drogie i zwykle niedostępne dla przedstawicieli niższych warstw społecznych.
Wykształceni pracownicy to nie wszystko. Dobrze wyedukowani ludzie muszą jeszcze chcieć i móc pracować. Tak się składa, że pomimo wysokich podatków oraz hojnego socjalu mieszkańcy Europy Północnej należą do najbardziej aktywnych zawodowo na świecie. Stopa zatrudnienia przed pandemią wynosiła zależnie od kraju 75–80 proc., tymczasem w liberalnych Stanach Zjednoczonych 71 proc., zaś w wolnorynkowym Chile jedynie 64 proc. Jak widać teza, według której wysokie podatki zniechęcają do pracy, niespecjalnie się sprawdza w przypadku krajów nordyckich. Jak i większości pozostałych zresztą.
Zdecydowanie ważniejsza jest polityka rynku pracy – bo każdemu może zdarzyć się okres bezrobocia. W takich sytuacjach kluczowy jest szybki powrót do pracy, co w państwach nordyckich jest stosunkowo proste, a to m.in. dzięki prowadzeniu przez nie aktywnej polityki rynku pracy (ALMP). Na programy ALMP Dania wydaje co roku 2 proc. PKB – i jest to absolutny rekord świata. Szwedzi oraz Finowie jeden procent, czyli ok. 9–10 razy więcej niż Amerykanie.

Otwartość na zmiany

Amerykański ekonomista hinduskiego pochodzenia Raghuram Rajan w książce „Linie uskoku”, w której analizuje przyczyny kryzysu finansowego w USA, zauważył, że klasa pracująca w Europie Północnej jest zdecydowanie bardziej otwarta na zmiany niż w Stanach Zjednoczonych. Chętniej przystaje na planowane restrukturyzacje i zmiany w przedsiębiorstwach, gdyż nie obawia się skutków zwolnienia. Obrona miejsc pracy jest w istocie obroną dochodów, zaś w państwach nordyckich zwolnienie nie wiąże się z ich utratą. Dzięki tej otwartości na zmiany ich struktura gospodarcza jest nowoczesna. Według GCR 2020 wśród pięciu krajów o najniższym poziomie ryzyka automatyzacji miejsc pracy są aż trzy państwa nordyckie – takie zagrożenie dotyczy mniej niż jednej trzeciej zatrudnionych (w Polsce to połowa, na Słowacji dwie trzecie). Po prostu automatyzacja zachodzi tam płynnie i bez oporów samych pracujących.
Dzięki tej otwartości na zmiany zabezpieczonej socjalnie klasy pracującej łatwo też wdrażać innowacje w procesie produkcyjnym – pracownicy nie widzą w nich zagrożenia i nie prowadzą przeciw nim utajonej dywersji. W sprawnym państwie dobrobytu, zapewniającym ochronę socjalną, innowacje są postrzegane jako szansa – na wyższe dochody lub po prostu bardziej komfortową i satysfakcjonującą pracę. Nic więc dziwnego, że kraje nordyckie należą do najbardziej innowacyjnych państw świata. W pierwszej dziesiątce Global Innovation Index 2020 są aż trzy z nich (w tym Szwecja na drugim miejscu), a dwa kolejne to Holandia i Niemcy, w których państwo dobrobytu jest niewiele mniej szczodre niż u Skandynawów.
Czas więc przestać patrzeć na wysokie podatki oraz hojne zabezpieczenie socjalne jak na hamulce rozwoju gospodarczego. Dysponujące wysokimi dochodami państwa dobrobytu mogą stać się antykruche, co jest kluczowe w kontekście długookresowego rozwoju. Dzięki zapewnieniu ludności bezpieczeństwa socjalnego stają się odporne na działanie różnego rodzaju stresorów, gdyż nawet nagłe załamanie koniunktury nie prowadzi tam do wzrostu napięć społecznych. Ludzie w warunkach kryzysu utrzymują wysoki poziom zaufania do państwa i nie są skorzy do podejmowania lekkomyślnych decyzji. Jednocześnie bezpieczeństwo socjalne sprawia, że obywatele są bardziej otwarci na zmiany, co jest kluczem do innowacyjności.
Państwo opiekuńcze w stylu nordyckim może być bardziej elastyczne i szybciej adaptujące się do zmian niż wolnorynkowe państwo minimalne, w którym w czasach kryzysu przestraszona ludność chwyta się za portfele, obawiając się o przyszłość, co tylko pogłębia recesję. Poprzedni kryzys gospodarczy miał zresztą podobny przebieg – także wtedy akurat Europa Północna przechodziła go stosunkowo łagodnie. To nie przypadek. To efekt funkcjonowania antykruchego państwa dobrobytu.