Zdaniem filmowców, konsekwencją wygranej przez nich sprawy w sądzie powinno być wpisanie smartfonów czy tabletów na listę urządzeń objętych opłatą reprograficzną.

Sąd Okręgowy w Warszawie, orzekając w sprawie, którą Stowarzyszenie Filmowców Polskich wytoczyło Skarbowi Państwa, uznał, że polski ustawodawca naruszył prawo unijne przez brak zapewnienia godziwej rekompensaty za dozwolony użytek utworów. Jego zdaniem funkcji tej nie realizuje system, który pomija najczęściej stosowane urządzenia, takie jak smartfony czy tablety (sygn. akt XXII GW 738/23).

Bez opłaty reprograficznej i tak za to zapłacimy

Dominik Skoczek, dyrektor Związku Autorów i Producentów Audiowizualnych przy SFP (SFP-ZAPA), podkreśla, że do aktualizacji tej listy wystarczy rozporządzenie ministra kultury. - Można to zrobić w miesiąc przy minimalnym nakładzie pracy. I będzie to z korzyścią dla całej branży kreatywnej, bo rzecz dotyczy każdego rodzaju twórczości: filmu, muzyki, utworów literackich, plastycznych, fotograficznych, prasowych – wylicza.

Poprzedni rząd z aktualizacji opłaty wycofał się po krytyce branży elektronicznej. Producenci, importerzy i dystrybutorzy twierdzili, że doliczenie ok. 3 proc. do ceny tabletów czy laptopów zniechęci konsumentów i obniży sprzedaż tych urządzeń.

Tylko że wyrok SO zmienia sytuację. Jeżeli teraz ministerstwo nic nie zrobi, to społeczeństwo i tak zapłaci. SFP za brak opłaty domaga się bowiem od Skarbu Państwa 416 mln zł. Sąd uznał to roszczenie co do zasady za usprawiedliwione. Od tego wyroku Prokuratoria Generalna - występująca w imieniu podmiotów reprezentujących w tej sprawie Skarb Państwa: ministra kultury, ministra finansów i Sejmu - może się odwołać.

- Dopiero po uprawomocnieniu się wyroku sąd będzie wyliczał kwotę odszkodowania – mówi Dominik Skoczek. - Przede wszystkim jednak liczymy na to, że minister kultury dokona aktualizacji listy urządzeń i nośników, od których pobierana jest opłata. W takiej sytuacji być może zakończylibyśmy całą sprawę nawet bez potrzeby orzekania o wysokości odszkodowania, zawierając ugodę – stwierdza.

W przeciwnym razie Skarb Państwa naraża się na kolejne pozwy. - Wyrok dotyczy roszczeń jednej grupy twórców i tylko za trzy lata. A przecież mogą się zgłosić kolejni reprezentanci uprawnionych – wskazuje dyrektor SFP-ZAPA.

Spodziewa się apelacji. - Ale nie wyobrażam sobie, żeby sąd apelacyjny nie utrzymał tego wyroku SO. Uzasadnienie jest jednoznaczne, naruszenie poważne, zaniedbania ewidentne i wieloletnie- mówi.

Czy wpisanie smartfonów na listę to dobry pomysł?

- Filmowcy na pewno mają rację, że ta lista powinna ulec zmianie, bo rzeczywiście jest archaiczna. Obejmuje nośniki, których już nie ma w użyciu, jak kaseta VHS – mówi Tomasz Zalewski, radca prawny i partner w kancelarii Bird & Bird. - Natomiast to, jakie konkretne urządzenia i nośniki znajdą się na liście, nie powinno wynikać z postulatów, tylko z badań empirycznych, które wykażą, jakie urządzenia są wykorzystywane w celu kopiowania na użytek prywatny – podkreśla.

- Badania powinny być regularnie dokonywane – zgadza się Dominik Skoczek, zastrzegając, że równie regularnie powinna być dokonywana aktualizacja wykazu urządzeń i nośników objętych opłatą.

Janusz Piotr Kolczyński, partner zarządzający w kancelarii C.R.O.P.A., uważa, że obciążanie smartfonów opłatą jest zbyt daleko idące, bo nie są one powszechnie używane do kopiowania i przechowywania utworów. - Natomiast jeżeli zostaną wpisane na listę w załączniku do rozporządzenia ministra kultury, to opłata obciąży wszystkie smartfony, mimo że nie wszystkie generują szkodę po stronie uprawnionych. Tymczasem hipotetyczna szkoda spowodowana dozwolonym użytkiem stanowi kryterium przyznania uprawnionym godziwego wynagrodzenia – argumentuje.

Tomasz Zalewski wskazuje, że od czasu wprowadzenia opłaty reprograficznej zmienił się sposób korzystania z dóbr kultury. - Nie korzystamy z płyt ani z plików, na których są zapisane na przykład utwory muzyczne czy filmy, tylko korzystamy ze streamingu. Utwory nie są więc zwielokrotnione, a jeżeli nawet dochodzi do ich kopiowania, to odbywa się to w ramach licencji, bo płacimy za dostęp do platformy, z której streamujemy, więc nie odbywa się to w ramach dozwolonego użytku prywatnego i nie wymaga rekompensaty – wyjaśnia Tomasz Zalewski.

Dominik Skoczek zaznacza jednak, że dozwolony użytek wydaje się jedyną możliwą obroną dla „współdzielenia” abonamentów streamingowych. - Taka osoba na pewno nie korzysta bowiem na podstawie licencji - mówi. - Streaming nie jest usługą wyjątkową w Polsce, dostępny jest także w innych krajach europejskich, gdzie smartfony są objęte opłatą i nikt tego nie kwestionuje, również te same korporacje, które działają na polskim rynku – dodaje dyrektor SFP-ZAPA.

Janusz Piotr Kolczyński zwraca ponadto uwagę na możliwe skutki w dłuższej perspektywie. - Jeżeli smartfony i tablety zostaną wpisane na listę urządzeń objętych opłatą z powodu możliwości kopiowania, to producenci mogą zacząć ograniczać takie funkcje, aby uniknąć dodatkowych obciążeń – mówi.

Nie będzie można robić kopii i wymieniać ich między urządzeniami. - Takie blokady funkcjonują już np. w dekoderach telewizyjnych: zapisanego filmu nie można zgrać na inne urządzenie. Przejdziemy wtedy ostatecznie na gospodarkę usług dostępu, bez możliwości pobierania czegokolwiek. Nie wiem, czy twórcy zdają sobie sprawę z takiego ryzyka, i czy taki jest cel ich działań – stwierdza Janusz Piotr Kolczyński.

Czy wyrok skłoni MKiDN do działania?

W uzasadnieniu wyroku sąd stwierdził, że lista nośników i urządzeń objętych opłatą musi być regularnie uaktualniana. Czy z tego wynika, że minister kultury musi zmienić rozporządzenie w tej sprawie?

- Sądy mogą prawo wykładać, ale nie mogą go tworzyć – odpowiada Tomasz Zalewski. - Tu sąd stwierdził, że polskie prawo w zakresie godziwej rekompensaty jest niezgodne z prawem unijnym. Jednak prawo unijne nie ustala katalogu urządzeń, od których są pobierane opłaty. Ono tylko reguluje ogólne zasady. Moim zdaniem w tej sprawie sąd może oczywiście ustalić odszkodowanie za naruszenie przepisów unijnych. Natomiast z całą pewnością nie może sam ustalać listy urządzeń, które będą podlegały opłacie – podsumowuje.

Ministerstwo kultury nadal nie odpowiedziało nam, czy wyrok, jaki uzyskali filmowcy, doprowadzi do zmiany przepisów.