Ma powstać instytucja „dobrego sąsiedztwa”, która będzie nagradzać Sprawiedliwych, ratujących Polaków podczas rzezi wołyńskiej. Ale nie wiadomo kiedy.
Wiesław Romanowski publicysta, były dyplomata, autor książki „Bandera – terrorysta z Galicji” / Dziennik Gazeta Prawna
Po oficjalnej wizycie Petra Poroszenki w Polsce wiele sobie obiecywano. Już w sierpniu, gdy na Ukrainie z okazji jej Dnia Niepodległości przebywał Andrzej Duda, zapowiadano, że tym razem usłyszymy więcej konkretów. Choćby w kwestii dialogu historycznego. Trudno je jednak znaleźć. Największym konkretem obecnej wizyty było podpisanie przez ministrów obrony obu państw umowy ogólnej w sprawie wzajemnej współpracy w dziedzinie obronności. Współpraca w dziedzinie wojskowej jest zresztą najlepszą stroną polsko-ukraińskiej kooperacji. Co przyznają zgodnie i Kijów, i Warszawa.
– Umowa stanowi prawne podstawy dla rozszerzenia współpracy w 24 dziedzinach obejmujących praktycznie wszystkie sfery z zakresu przemysłów obronnych obu krajów – mówił szef resortu obrony Ukrainy gen. Stepan Połtorak. Chodzi m.in. o: logistykę, łączność, badania i rozwój, produkcję broni, operacje sił specjalnych i rozbudowę infrastruktury wojskowej. A Poroszenko – w porywającym przemówieniu podczas Forum Przywództwa – przypominał historyczne przykłady wspólnych doświadczeń tego typu. Od dawnych zwycięstw spod Orszy i Wiednia po Wiktora Meduszewskiego, ukraińskiego Polaka z Dołbysza pod Żytomierzem, który zginął podczas prowadzonej obecnie wojny z Rosją.
Wbrew obietnicom z sierpnia tego roku brakowało za to zdecydowanego kroku naprzód, jeśli chodzi o problemy historyczne. Związane z odmienną interpretacją zbrodni wołyńskiej. Plan maksimum zakładał powołanie specjalnego wyróżnienia dla licznych mieszkańców tamtych terenów, którzy podczas rzezi ratowali swoich sąsiadów od śmierci. Zamiast tego prezydent Andrzej Duda zapowiedział jedynie, że „w najbliższym czasie” przy współpracy z resortami dyplomacji obaj przywódcy zainicjują powstanie „instytucji dobrego sąsiedztwa” o charakterze „pozapolitycznym, historyczno-międzynarodowym”, która zajmie się także tego typu sprawami. – Żeby tych ludzi, którzy pokazali wtedy człowieczeństwo, braterstwo pomiędzy sąsiadami, odnajdywać, nagradzać tytułem i nagradzać także odznaczeniem – podkreślał Duda. To nie jest jednak nowy pomysł. Mówiło się o nim już podczas wizyty latem tego roku. Słyszeliśmy o tym zresztą krótko po zwycięstwie Andrzeja Dudy w 2015 r.
OPINIA
Nie odsyłajmy Wołynia na Kuryle
Uchwała sejmowa w sprawie 73. rocznicy rzezi wołyńskiej i film „Wołyń” nie zbliżyły nas do zakończenia polsko-ukraińskiego sporu. Okazało się jednak, co trzeba zapisać na plus, że relacje polsko-ukraińskie są już na tyle silne, że byle polityczna awantura nie jest w stanie im zagrozić. Drugi plus to uspołecznienie debaty o Wołyniu i historii. Można w tym miejscu przypomnieć opinię Winstona Churchilla: „Nic tak nie dzieli Polaków i Ukraińców jak ich wspólna historia”. Po fazie gorących dyskusji w mediach przechodzimy do pytania: Co dalej? Jednym z wariantów jest wariant kurylski: podobnie jak Japonia w kontaktach z Rosją, nie podnosi codziennie problemu zwrotu wysp kurylskich, tak my z Ukrainą mamy się umówić, że kiedyś, w lepszych czasach do tego wrócimy .
Nie należy odkładać tej sprawy. Trzeba rozbroić to pole minowe. Drogą do tego może być wspólne przygotowanie 75. rocznicy zbrodni wołyńskiej przez rządy Polski i Ukrainy, najlepiej z udziałem prezydentów. Plan jest prosty. Pierwszym jego punktem jest odnalezienie i uporządkowanie grobów ofiar zbrodni wołyńskiej i akcji odwetowych. Przy wsparciu obu rządów jest to realne, podobnie jak i publikacja biogramów ofiar. Punkt drugi: opublikowanie wszystkich dostępnych materiałów dotyczących odpowiedzialności personalnej za zbrodnie. Po wykonaniu tej pracy możliwa będzie wspólna modlitwa prezydentów na jednym z cmentarzy, symboliczne zakończenie sporu, dopełnienie hołdu oddanego przez prezydenta Ukrainy Petra Poroszenkę ofiarom zbrodni wołyńskiej w Warszawie.
Działaniom rządów powinny towarzyszyć debaty, nowe książki, nowe filmy, rzetelna, nieskierowana na tanią propagandę praca twórców, naukowców i dziennikarzy. Można pomyśleć o polsko-ukraińskim funduszu „Wspólna Historia”, który przyznawałby granty na badania historyczne, książki, filmy dokumentalne i fabularne.
W dyskusji pojawił się też pomysł powołania Centrum Dialogu, na wzór działającego już Centrum Polsko-Rosyjskiego. To nie jest dobry pomysł, formuła polsko-rosyjska jest tego dowodem. To dzisiaj sztuczna instytucja. Jeśli chcemy kontynuować uspołecznienie dyskusji o historii, to najlepiej połączyć taką inicjatywę z jedną z uczelni działającej blisko polsko-ukraińskiej granicy. Naturalnym miejscem może być Przemyśl, miejsce szczególne w tym dialogu dwóch narodów. Państwowa Wyższa Szkoła Wschodnioeuropejska w Przemyślu dysponuje dobrą bazą do wymiany studentów, organizowania konferencji i spotkań. Potrzebna jest autentyczna instytucja skupiająca pasjonatów polsko-ukraińskich relacji i budująca pozytywny kapitał społeczny, skierowana w przyszłość. Studenci i młodzież z Polski i Ukrainy to naturalni i najważniejsi dzisiaj uczestnicy dialogu.
Nie odsyłajmy Wołynia na Kuryle. Im szybciej, wspólnie, tylko wspólnie, zmierzymy się z nim, tym lepiej. A czas już najwyższy.