W 18 proc. związków zawartych w zeszłym roku w naszym kraju co najmniej jedna osoba była owdowiała lub po rozwodzie. Rozwodnicy najczęściej żenią się z pannami
Dr Tomasz Grzyb Szkoła Wyższa Psychologii Społecznej we Wrocławiu / DGP
W ubiegłym roku zawarto w Polsce 180,4 tys. małżeństw. Wśród nich 18 proc. (32,4 tys.) było związkami, w których co najmniej jedna osoba ślubowała po raz drugi. To znacznie więcej niż przed dwudziestoma laty. Wówczas takich par było 12,5 proc. (25,9 tys.).
Skąd ten wzrost? W 1993 r. było 27,9 tys. rozwodów. W roku ubiegłym już ponad dwa razy więcej – 66,1 tys. Najchętniej ponowne związki formalizują mężczyźni.
– Choć rodzina wymieniana jest wysoko w hierarchii wartości Polaków (na ogół na pierwszym miejscu), coraz częściej przegrywa z pracą – wyjaśnia prof. Ewa Leś z Uniwersytetu Warszawskiego. Dodaje, że Polacy poświęcają się jej w tak dużym stopniu, że wielu nie starcza już czasu na rozmowy czy na zajęcie się dziećmi. Nie dostrzegają symptomów kryzysu. Ten urasta do rozmiarów, przy których partnerzy nie widzą innego rozwiązania niż rozwód. Jak przekonuje prof. Leś, konflikt jest rzeczą naturalną w cyklu życia rodziny, a nie patologią. Nie musi się kończyć rozpadem małżeństwa.
Rozwodnicy najczęściej żenią się z pannami. Tak było w latach 2002–2012. Tylko ubiegły rok był pod tym względem wyjątkowy – nieco więcej było małżeństw rozwodników z rozwódkami. Z kolei panie znacznie rzadziej wychodzą powtórnie za mąż za kawalerów, niż panowie żenią się z kobietami, które wcześniej nie składały przysięgi małżeńskiej.
– Rozwódka po 30. roku życia ma zdecydowanie mniejsze szanse na znalezienie mężczyzny w zbliżonym wieku, który by nie miał jeszcze doświadczenia małżeńskiego – ocenia dr Piotr Szukalski z Uniwersytetu Łódzkiego. Dodaje, że powtórne małżeństwo utrudniają również dzieci. To właśnie matkom w ponad 90 proc. przypadków sądy powierzają bieżącą opiekę nad potomstwem.
Z danych GUS wynika też, że wśród małżeństw powtórnych stosunkowo niedużo jest osób owdowiałych – w ubiegłym roku było ich 15 proc. To efekt tego, że Polacy dłużej żyją. Od 1991 r. przeciętne trwanie życia mężczyzny wydłużyło się o 7,2 roku, do 73,1 roku. Kobiet o 6 lat, do 81,1 roku. – Polacy wdowieją później. Tracą współmałżonka w wieku, w którym zmniejsza się prawdopodobieństwo rozpoczęcia drugiego związku – uważa dr Szukalski.
Dodaje, że pozostawanie w związku – zwłaszcza w sformalizowanej formie – przynosi korzyści. Emocjonalne i ekonomiczne (dochody partnera stanowią dodatkowe zabezpieczenie materialne). – Są też korzyści zdrowotne. Jak wynika z badań, osoby pozostające w związkach małżeńskich odznaczają się lepszym stanem zdrowia niż ich rówieśnicy stanu wolnego i niższą umieralnością – twierdzi Szukalski.
Na Zachodzie powtórne małżeństwa są dużo powszechniejsze niż w Polsce. W Niemczech przez ostatnich kilka lat odsetek małżeństw, w których przynajmniej dla jednej ze stron jest to kolejny związek, oscyluje wokół 35–36 proc. Dla przykładu w 2012 r. było ich za Odrą 135,3 tys. na ogólną liczbę 387,4 tys. małżeństw. Podobnie wygląda to w Wielkiej Brytanii, gdzie kolejny raz ślubował jeden z partnerów w przypadku 33,6 proc. zawartych małżeństw. Na brytyjskich danych w tym zakresie, gromadzonych od 1845 r., widać też wyraźnie upowszechnienie się w drugiej połowie ubiegłego wieku związków tworzonych przez osoby uprzednio już będące w sformalizowanej relacji. Ich odsetek w ogólnej liczbie małżeństw przekroczył na Wyspach po raz pierwszy poziom 30 proc. w 1975 r. i od tej pory nie spadł poniżej tej wartości, a nawet przekroczył w latach 1994–2005 poziom 40 proc. Z kolei przed 1975 r. odsetek takich związków utrzymywał się stabilnie na poziomie od 10 do 20 proc., sporadycznie go przekraczając. Według brytyjskiego GUS takich związków w 1845 r. było 16,8 proc.
Jak przekonuje prof. Ewa Leś z Uniwersytetu Warszawskiego, trend, który obserwujemy w Polsce, należy ocenić pozytywnie. Bo małżeństwo traktujemy jako najwłaściwszą, najbardziej wartościową formę życia osobistego. – Niezależnie od doświadczeń – podsumowuje prof. Leś.

Najchętniej ponowne związki formalizują mężczyźni

OPINIA
Przybywa związków zawieranych ponownie
Każda z par, która zawarła powtórny związek małżeński, mogłaby podać swoje powody decyzji matrymonialnej. I pewnie za każdym razem powody te by się nieco różniły. Wynikają one z indywidualnych, wyjątkowych okoliczności. Są jednak pewne prawidłowości.
Jak stwierdził prof. Bogdan Wojciszke w swojej książce „Psychologia miłości”, miłość jest najważniejszą rzeczą, która się nam przytrafia pomiędzy narodzinami a śmiercią. Chociaż trudno o bardziej banalne sformułowanie, miłość jest powodem olbrzymiej ilości decyzji. Zamążpójście czy ożenek – nawet powtórne, obarczone często złymi doświadczeniami z poprzedniego związku – też wynikają z tego, że ludzie się zakochują.
Oczywiście zawsze jest tak, że doświadczenia wcześniejsze ciągną się za nami. Od nich nigdy nie uciekniemy. I nawet nie powinniśmy od nich uciekać. Na pewno nie jest dobrym pomysłem zapominanie o tym, co było wcześniej. To niewiele daje, a może stwarzać ryzyko popełniania kolejnych błędów. Bardzo często tych samych. Wiele osób uważa, że sformalizowane małżeństwo nie jest do niczego potrzebne. Małżeństwo ma jednak swoją wagę, nie tylko uczuciową. Także formalnoprawną. Choćby związaną z dziedziczeniem. Wyznacza też w pewnym stopniu pozycję poszczególnych osób w społeczeństwie. Inaczej postrzegana jest kobieta czterdziestoletnia, która mówi o sobie, że żyje w wolnym związku. Inaczej czterdziestolatka, która mówi, że ma męża. To rozróżnienie nadal jest istotne szczególnie na wsi. Tam drugi mąż czy druga żona są czasem lepiej oceniani niż osoby żyjące w wolnym związku. Niezależnie od tego, że takich związków przybywa z roku na rok. Co ważne, przywiązanie do porządku formalnoprawnego w kwestiach uczuciowych zwiększa się wraz z wiekiem. Bo zawarcie związku małżeńskiego zmienia też na przykład sytuację materialną partnerów. Często zwiększa ich bezpieczeństwo ekonomiczne. Można podejrzewać, że między innymi z tego powodu w następnych latach przybywać będzie małżeństw powtórnych. Zwiększa się liczba osób po przejściach w wyniku rozpadu związków.