Zachorowania na Covid-19 powodują straty w kanadyjskim przemyśle mięsnym. Zakład, w którym przetwarzana jest jedna trzecia wołowiny trafiającej do kanadyjskich sklepów, został czasowo zamknięty. Kanadyjczycy mogą spodziewać się wzrostu cen.

Ubojnia firmy Cargill Inc. w High River w południowej części Alberty została czasowo zamknięta, gdy zmarła jedna osoba, a zachorowało 515 z 2 tys. pracowników. Jak opisywały kanadyjskie media, już dziesięć dni temu związki zawodowe działające w tym zakładzie alarmowały media, że chorych na Covid-19 jest 38 osób, a w firmie nie są przestrzegane zasady bezpieczeństwa, takie jak zachowywanie odległości między pracownikami.

Publiczny nadawca CBC podał, że inspektor weterynaryjny przeprowadził inspekcję zdalnie – pracownik Cargill przeszedł po zakładzie z telefonem z włączoną kamerą, podczas gdy inspektor oglądał transmisję na ekranie swojego komputera. Ministerstwo pracy Alberty twierdzi, że w tej procedurze nie było nic nadzwyczajnego, a pracownikowi z kamerą towarzyszył przedstawiciel związków zawodowych. Niemniej związki zawodowe domagają się obecnie niezależnego dochodzenia, a w poniedziałek zakład został czasowo zamknięty.

Burmistrz Calgary Naheed Nenshi mówił w środę podczas konferencji prasowej, że większość z tych, którzy zachorowali w zakładach Cargill w High River, to mieszkańcy Calgary, a liczba osób zakażonych wśród pracowników, ich rodzin i znajomych może już sięgać 800, czyli jednej trzeciej wszystkich przypadków zakażenia koronawirusem w Albercie.

Dzień po zamknięciu zakładów w High River media podały, że w jednym z największych w Kanadzie zakładów pakowania mięsa, JBS w Brooks w Albercie, zachorowało 67 osób. Zakład ograniczył pracę do jednej zmiany. Jak podawała agencja The Canadian Press, choć JBS zwiększyło wynagrodzenia, to wiele osób, bojąc się zakażenia, nie przychodzi do pracy.

Zakłady Cargill i JBS przetwarzają łącznie ok. 70 proc. mięsa wołowego, które podlega inspekcji kanadyjskich federalnych inspektorów weterynaryjnych – podała w komunikacie Canadian Cattlemen’s Association (CCA), reprezentująca 60 tys. kanadyjskich hodowców bydła.

Premier Kanady Justin Trudeau zapowiedział monitorowanie sytuacji. „Nie zakładamy przerw w dostawach, ale ceny mogą trochę pójść w górę” - dodał podczas konferencji prasowej.

Jak oblicza CCA, 228 tys. osób w Kanadzie pracuje w sektorze powiązanym z hodowlą bydła rzeźnego. Według szacunków stowarzyszenia, w zależności od sytuacji na rynku, branża może stracić do 500 mln dol. kanadyjskich do końca czerwca, z tego względu, że zwierzęta nie są sprzedawane do rzeźni, a to oznacza dla hodowców spadek uzyskiwanych cen. Np. w rzeźni zamkniętego zakładu Cargill dokonywano codziennie uboju ok 4,5 tys. zwierząt. The Canadian Press cytowała przedstawicieli branży, którzy mówili o już odnotowanym 30 proc. spadku cen płaconym hodowcom. Zapewniali, że w razie potrzeby będzie ograniczany eksport.

55 proc. mięsa wołowego, pochodzącego z kanadyjskich rzeźni, trafia na rynek krajowy, a z 56 krajów importerów kanadyjskiej wołowiny największym odbiorcą jest rynek amerykański.

Problem, który pojawił się w zakładach porcjujących i pakujących wołowinę, jest szerszy. W Vancouver w Kolumbii Brytyjskiej zamknięto czasowo zakłady drobiowe United Poultry Company, gdy u 28 pracowników wykryto w testach obecność koronawirusa. W Vancouver jednak inspektorzy udali się osobiście do zakładu po tym, gdy w niedzielę laboratorium potwierdziło Covid-19 u osoby, która była pracownikiem. Na miejscu stwierdzono, że znacznie więcej osób wykazuje objawy choroby i zakład zamknięto na dwa tygodnie.

z Toronto Anna Lach(PAP)