Paryż prowadził z Rumunią spór o śmigłowce podobny do polskiego. Może jednak ustąpić, by uczynić z Bukaresztu przeciwwagę dla Warszawy.
Rozpoczynające się dziś tournée prezydenta Francji po Europie Środkowej może podważyć sens koncepcji Międzymorza lansowanej przez Polskę. Emmanuel Macron złoży regionowi propozycję wzięcia udziału w reformie Unii. Ale na warunkach Paryża. Zakładają one, że Wspólnota – parafrazując słowa francuskiego prezydenta – nie może być supermarketem, z którego każdy wybiera, co mu pasuje. Chyba że jest to supermarket francuski.
Jak przekonuje były minister ds. europejskich Czech Tomáš Prouza na łamach portalu Eurobserver, jutrzejsza wizyta w Bukareszcie może być próbą zaoferowania Rumunii roli regionalnego lidera, który zastąpi Polskę – w zamian za ustępstwa w kwestii dyrektywy o pracownikach delegowanych. Wyjazd do Warny ma związek ze zbliżającą się prezydencją Bułgarii w UE, podczas której zostanie najpewniej zaprezentowany projekt zmian kształtu Unii.
Z kolei dzisiejsze spotkanie w ramach inicjatywy sławkowskiej (Czechy, Słowacja, Austria) podważy spójność Wyszehradu, za pomocą którego Polska walczyła z protekcjonistycznymi i sprzecznymi z zasadami jednolitego rynku rozwiązaniami w dyrektywie o pracownikach delegowanych. Wizyty w Warszawie w planie Macrona nie ma. Mimo że to właśnie z Polski pochodzi najwięcej pracowników delegowanych (prawie pół miliona).
– Macron przybywa do Bukaresztu w momencie kryzysu zaufania i próby przedefiniowania pojęcia wolności przepływu siły roboczej w UE – komentuje publicysta rumuńskojęzycznej wersji Deutsche Welle Hora?iu Pepine. Bukareszteńskie media przypominają w tym kontekście o symbolicznym zignorowaniu przez prezydenta Rumunii Klausa Iohannisa Dnia Bastylii obchodzonego 14 lipca (głowa państwa zamieściła na swoim Facebooku wpis 4 lipca z okazji święta narodowego USA. Dziesięć dni później – mimo silnych związków historycznych francusko-rumuńskich – podobna notka się nie pojawiła).
W tle – podobnie jak w przypadku Polski – jest również spór o śmigłowce wojskowe. Chodzi o fabrykę IAR Ghimbav niedaleko Bra?ova, w którą 52 miliony euro zainwestował francusko-niemiecki Airbus. W kwietniu 2016 podpisano umowę o produkcji w niej maszyny H215 Super Puma (konstrukcja należy do tej samej rodziny co Caracal). 49 proc. udziałów w IAR ma Airbus. Jednak 51-procentowy pakiet kontrolny znajduje się w rękach państwa rumuńskiego. Niefart Francuzów polega na tym, że w grudniu ubiegłego roku IAR podpisał również list intencyjny z amerykańskim Bellem w sprawie budowy elementów do śmigłowców bojowych. W grę wchodzi również budowa całych maszyn amerykańskich Viper, jeśli Rumuni wprowadzą je na wyposażenie swojej armii.
Francuzi znaleźli się w sytuacji podobnej do tej w Polsce. W celu ochrony swoich interesów ekonomicznych naciskali na Bukareszt na płaszczyźnie politycznej. Władze w Paryżu, aby wywrzeć presję – jeszcze za prezydentury François Hollande’a, eksploatowały temat korupcji i niestabilności rządu rumuńskiego (w przypadku Polski łączone są kwestie praw człowieka i dumpingu socjalnego). Jak podaje serwis ekonomiczny Capital.ro, równolegle Airbus wysyłał do władz rumuńskich listy, w których groził zerwaniem współpracy, jeśli dojdzie do porozumienia z Amerykanami. Bukareszt gra jednak na zwłokę. Ma również realne uzasadnienie geopolityczne dla swoich decyzji wokół IAR. Amerykanie są głównym partnerem Rumunii w polityce bezpieczeństwa. To oni gwarantują wzmocnienie bezpieczeństwa w basenie Morza Czarnego, a nie Francuzi. W Deveselu już dziś istnieje baza tarczy antyrakietowej USA. Z kolei pod Konstancą od lat działa baza lotnicza USA Mihail Kogălniceanu, a w północnej Dobrudży wspólny poligon w Babadag przypominający warunki bliskowschodnie.
Jako ukłon w stronę Francuzów przed wizytą kilka dni temu szef MSZ Teodor Mele?canu zapowiedział zwiększenie liczby migrantów, których Rumunia gotowa jest przyjąć. Do tej pory z obozów dla uchodźców we Włoszech i w Grecji przyjechało nad Dunaj około 700 osób. Docelowo ta liczba ma się zwiększyć o prawie dwa tysiące. To wyraźny gest pod adresem krajów wspierających politykę relokacji – Francji i Niemiec. Dialog z Bukaresztem może ułatwić również to, że jednym z głównych strategów ds. międzynarodowych w ekipie Macrona jest były ambasador tego kraju w Rumunii Philippe Étienne.
Przed Bukaresztem ważnym punktem będzie dzisiejsze spotkanie w formacie Francja plus inicjatywa sławkowska (Czechy, Słowacja, Austria) w Wiedniu. Skład nie jest przypadkowy. Austria i Słowacja należą do unii walutowej. Do tego Bratysława jednoznacznie zdystansowała się od Warszawy w kwestii reformy UE, deklarując, że podąży głównym nurtem za motorem francusko-niemieckim. Do tego żadne z trzech państw plus Francja nie jest szczególnie przywiązane do zdecydowanej polityki wobec Rosji. W efekcie inicjatywa sławkowska może stać się przeciwwagą dla Grupy Wyszehradzkiej, która stanowi jeden z najważniejszych filarów polityki zagranicznej Polski. Rozmontowanie solidarności Wyszehradu jest z kolei kluczem do przeforsowania przez Paryż swoich rozwiązań dotyczących unijnego rynku pracy.