Retropociąg z najmocniejszą w Europie lokomotywą, wyprodukowaną w 1931 roku w Polsce, jest najnowszą atrakcją turystyczną bułgarskich kolei. Dzięki niemu można odbyć kilkugodzinną wycieczkę, odwiedzając zabytkowe miejscowości na zachodzie Bułgarii.

Pomysł podróży zabytkowym pociągiem bułgarskie koleje prawdopodobnie zaczerpnęły ze słynnego, odrestaurowanego Orient Expressu, który w ostatnich latach jeździ opisaną w powieści Agathy Christie dawną trasą ze Stambułu przez Bałkany do Londynu. Ale podróż Orient Expressem trwa tydzień, a bilety nań kosztują kilka tysięcy euro.

W Bułgarii podróż retropociągiem trwa kilka godzin, bilety są znacznie tańsze - w granicach 15-20 euro - lecz atrakcja nie mniejsza, gdyż podróż można odbyć w wagonie dawnego cara Borysa III Sakskoburggotskiego (1894-1943) lub komunistycznego przywódcy Todora Żiwkowa (1911-1998).

Kierownictwo kolei bułgarskich podkreśla, że moda na podróże retropociągami przeżywa prawdziwy boom. Zabytkowym "carskim pociągiem" jako pierwsi w lutym pojechali członkowie rządu i dziennikarze. Od Niedzieli Palmowej w podróż mogą się udać wszyscy chętni, którzy zdołali kupić bilety.

Trasy na razie są dwie: krótsza, trwająca około godziny, i wiodąca przez piękny wąwóz rzeki Iskar do klasztoru Czerepisz. I dłuższa, kilkugodzinna trasa wiodąca przez piękne górskie miejscowości do miasta Kiustendił na zachodzie Bułgarii. Pociąg zatrzymuje się w małych miejscowościach o niegdyś przepięknych, zbudowanych na początku XX wieku dworcach w stylu wiedeńskim, a także nad znanym wodospadem Skakawica.

Miłość cara Borysa III do pociągów jest w Bułgarii legendarna. Car lubił sam prowadzić pociąg; według świadków był w tym prawdziwym zawodowcem. Pociąg Borysa składał się z trzech wagonów, podobnie jak pociąg Żiwkowa. Dołączono do nich piękny wagon restauracyjny w stylu art deco. Najbardziej reprezentacyjny wagon w tym stylu, należący co cara Ferdynanda, który rządził w okresie 1887-1918, nie nadaje się, by nim jeździć, i jest wystawiony w naddunajskim Ruse.

Lokomotywa parowa serii 46-03 była najmocniejszą w Europie, została zaprojektowana przez bułgarskich inżynierów i zbudowana w 1931 roku w poznańskich zakładach H. Cegielskiego z numerem fabrycznym 203. Nazwano ją "niedźwiedzicą" z powodu dużej mocy i ogromnych rozmiarów. Przepracowała 55 lat. Przez trzy lata przed wybuchem II wojny światowej jako palacz pracował na niej znany bułgarski poeta i działacz ruchu robotniczego Nikoła Wapcarow.

Po kilku latach przerwy w eksploatacji za remont lokomotywy zabrali się maszynista Angeł Aleksijew z dwoma pomocnikami. Przywrócili ją do życia i od 2015 roku 150-tonowa "niedźwiedzica" znów ciągnie wagony.

Bułgarskie koleje przewidują rozwój tego typu atrakcyjnych wycieczek, w tym tygodniową podróż przez cały kraj dla cudzoziemców.

Lokomotywa parowa i carskie wagony mają chociaż częściowo pomóc w uzdrowieniu bułgarskich kolei będących w trudnej sytuacji finansowej. Koleje, którym ciężko konkurować z transportem autobusowym, mają ok. 380 mln lewów (190 mln euro) zadłużenia i tyle samo potrzebują na unowocześnienie taboru kolejowego.

Na pomoc bułgarskim kolejom mają jednak przyjść chińskie inwestycje o wartości 500 mln lewów (250 mln euro), które obecnie negocjowane są przez władze Chin i Bułgarii.

Z Sofii Ewgenia Manołowa (PAP)