Były prokurator krajowy Edward Zalewski w rozmowie z "Wprost" broni swojej decyzji z 2009 roku o przekazania śledztwa z Warszawy do Łodzi. Zainteresowałem się tą sprawą, bo nie wiedziałem dlaczego po tylu latach nie ma odpowiedzi na najważniejsze pytanie: kto zabił? - tłumaczy Zalewski.

Edward Zalewski - który kierował prokuraturą krajową od marca 2009 do marca 2010 roku - przyznał, że ostrzegano go przed decyzją o przeniesieniu śledztwa do Łodzi. "To nie było tak, że ktoś mnie naciskał, by ta sprawa koniecznie została w Warszawie. Słyszałem tylko: wiesz, odważnie postępujesz, nikt tego wcześniej nie chciał zrobić." - powiedział Zalewski "Wprost".

Zalewski przekonywał, że gdy podejmował tę decyzję, ewentualne ustalenia łódzkich prokuratorów nie musiały być sprzeczne z tym, co znalazło się w akcie oskarżenia, wysłanym do sądu przez warszawskiego prokuratora Jerzego Mierzawskiego. "Zdarzenie, które stało się przedmiotem aktu oskarżenia wcale nie musiało być powiązane z zabójstwem generała Papały. (...) To było tylko nakłanianie zabójstwa. I można sobie było wyobrazić, że mieliśmy do czynienia ze zdarzeniem, które Mierzewski opisał w akcie oskarżenia, a z drugiej strony z zabójstwem generała, popełnionym z innych motywów, przez zupełnie inne osoby." - tłumaczył Zalewski we "Wprost".

Zalewski dodał: "Zainteresowałem się tą sprawą, bo nie wiedziałem dlaczego po tylu latach – to był 2009 rok – nie ma efektów w postaci wykrycia sprawcy zabójstwa. Nie ma odpowiedzi na najważniejsze pytanie: kto zabił".

Ryszard Bogucki i Andrzej Z. "Słowik" zostali kilka dni temu uniewinnieni od zarzutów nakłaniania do zabicia Marka Papały. Materiał dowodowy - zebrany przez warszawską prokuraturę - został oceniony przez sąd bardzo krytycznie. Drugie, równoległe śledztwo prowadzi prokuratura w Łodzi, w kontekście działalności gangu złodziei samochodów.

Ponad rok temu łódzcy prokuratorzy ogłosili swoje wyniki, które wykluczają wersję przyjętą przez stołecznych oskarżycieli. Według nowych ustaleń Papała zginął przypadkiem, gdy znany stołeczny złodziej Igor Ł. „Patyk” chciał mu skraść auto – daewoo espero. Swoje przekonanie łódzcy prokuratorzy opierają na słowach świadka, członka grupy Igora Ł., który miał być na miejscu. Sprawę komplikuje to, że Igor Ł. również był świadkiem koronnym – dostał ten status w zamian za zeznania dotyczące korupcji wysokich rangą oficerów policji. Wersja łódzkich oskarżycieli dopiero w przyszłości zostanie oceniona przez sąd. Ale tak samo jak w przypadku porażki stołecznych prokuratorów nie ma materialnych dowodów, lecz wyłącznie zeznania świadków koronnych.