Śląska Partia Regionalna, jeśli przejdzie pomyślnie rejestrację, powstanie – zapowiedział jeden z jej liderów, wiceprzewodniczący Ruchu Autonomii Śląska, Henryk Mercik. Ocenił, że rezygnacja z uczestnictwa w tym projekcie środowiska Związku Górnośląskiego to błąd.

„Jeżeli Związek Górnośląski widzi swoją rolę wyłącznie w byciu rezerwuarem kadrowym dla ogólnopolskich partii i te kadry potem stają się drugoplanowymi działaczami na krajowej scenie, jest to absolutne marnowanie potencjału, możliwości, stowarzyszenia i ludzi” - powiedział PAP Mercik.

Pomysłodawcami Śląskiej Partii Regionalnej i dotychczasowymi twarzami związanego z nią projektu byli właśnie pełniący m.in. funkcję członka zarządu woj. śląskiego Mercik oraz szef Związku Górnośląskiego Grzegorz Franki.

Obaj zapowiadali, że celem nowej partii, której wniosek o rejestrację trafił do sądu w październiku br., ma być jak najszerzej rozumiana samorządność i działalność na rzecz regionu - przy zanegowaniu separatyzmu. Sygnalizowali, że głównym celem wyborczym ŚPR ma być regionalny sejmik.

Franki w weekend został jednak wybrany wiceprzewodniczącym katowickich struktur PO. W tym kontekście w niedzielę w oświadczeniu przesłanym PAP w imieniu Komitetu Założycielskiego ŚPR przewodniczący Waldemar Murek poinformował, że ŚPR podziękowała Frankiemu za współpracę.

Kolejnego dnia lider RAŚ Jerzy Gorzelik zapowiedział, że "w zaistniałej sytuacji zamierza w większym stopniu zaangażować się w budowę" nowej partii. Następnie grupa 13 członków–założycieli ŚPR wywodząca się ze środowiska ZG i innych śląskich organizacji zrezygnowała z dalszego angażowania się w tworzenie tej partii.

Odnosząc się do tych wydarzeń w środę Mercik powiedział PAP, że ŚPR powstanie – jeżeli pomyślnie przejdzie trwający wciąż proces rejestracji. Zapewnił, że w strukturach nowej partii nie pozostali wyłącznie członkowie RAŚ. Ocenił jednocześnie, że decyzja Frankiego to „poważny błąd”.

„Jestem głęboko przekonany, że budowa samorządności w Polsce nie została ukończona - i teraz widzimy, jak łatwo tę samorządność dewastować. Nie została ukończona, bo mamy partie ogólnopolskie w Warszawie – i to jest dobrze. Mamy samorządność na poziomie miast, gmin, powiatów – w znacznej mierze odpartyjnioną, albo choć daleką od centralnej wydarzeń. I to jest też dobrze” - podkreślił.

„Natomiast samorządność na poziomie regionalnym, która jest bardzo ważnym ogniwem łączącym poziom krajowy z lokalnym i która w bardzo wielu dziedzinach jest kluczowym graczem, prócz woj. śląskiego i opolskiego w zasadzie jest kalką modelu centralnego. Jest wielka potrzeba, aby na tych scenach regionalnych pojawili się stablizujący to wszystko regionalni gracze, co pokazujemy od siedmiu ponad lat jako RAŚ – będąc zwornikiem w kolejnej koalicji w sejmiku” - wskazał Mercik.

Jak dodał, miał wrażenie, że Franki to rozumie. Uznał, że szef ZG stawiając na PO, z której nigdy się nie wypisał, postawił na swoją osobistą karierę. Podkreślił jednak, że jako lider ZG wskazał jednocześnie pewną drogą i pociągnął działaczy.

„Więc jeśli to najstarsze stowarzyszenie regionalne, jak się reklamują, widzi swoją rolę wyłącznie w byciu rezerwuarem kadrowym dla ogólnopolskich partii i te kadry potem stają się drugoplanowymi działaczami na krajowej scenie, to to jest moim zdaniem absolutne marnowanie potencjału, możliwości, stowarzyszenia i ludzi” - ocenił wiceszef RAŚ.

„Szanując jego decyzję, że chce swoją osobistą karierę wiązać z Platformą Obywatelską, jednocześnie apelowałbym do niego, by zastanowił się nad kierowaniem Związkiem Górnośląskim. Bez – i mówię to także do Platformy – stworzenia takich regionalnych sił w poszczególnych województwach, chociażby regionalnych partii, moim zdaniem wchodzimy w ślepą uliczkę. W ten sposób demokracji, ale też samorządności, nie uratujemy” - oświadczył Mercik. (PAP)

autor: Mateusz Babak