Maia Sandu straszy w razie porażki PAS rozszerzeniem „russkiego miru” o Mołdawię. Rosja odpowiada opowieściami o szykującej się okupacji kraju przez wojska Zachodu. PAS rządzi krajem od 2021 r., gdy w błyskotliwy sposób pokonała przeciwników, uzyskując aż 53 proc. głosów. Ugrupowaniem z tylnego siedzenia wciąż rządzi prezydent, która w zeszłym roku uzyskała reelekcję.
Sukcesy i porażki Mai Sandu
W ciągu czterech lat PAS zepchnęła na margines prozachodnią konkurencję, pozostawiając na placu boju jedynie siły mniej lub bardziej otwarcie kontestujące kurs na Unię Europejską. Uzyskanie statusu kandydata do członkostwa w UE – rząd mówi o mało realnym 2030 r. jako terminie akcesji – to niewątpliwy sukces PAS. Jednak partii ciążą skandale oraz drastyczny wzrost cen energii, a co za tym idzie – kosztów życia i poziomu ubóstwa. To ostatnie, jak również stagnacja ekonomiczna, to efekt rosyjskiej agresji na Ukrainę, która spośród wszystkich innych krajów Europy najmocniej wpłynęła właśnie na mołdawską gospodarkę.
Zwłaszcza że Kreml nie zrezygnował z planów odzyskania Mołdawii. Już przed ubiegłorocznymi wyborami prezydenckimi służby w Kiszyniowie informowały o planie wykorzystania w tym celu sieci stworzonej przez powiązanego z Moskwą miliardera Ilana Șora, patrona partii swojego imienia, za którego pośrednictwem miano finansować kampanię kupowania wyborców w imię odsunięcia prozachodnich władz. W efekcie Partię Șor zdelegalizowano, a kandydatów bezpośrednio z nią powiązanych nie dopuszczono do startu do parlamentu. Moskwa przeniosła wsparcie na innych polityków, z którymi zresztą przed laty blisko współpracowała, dopóki nie zaczęła stawiać na Șora. Chodzi o Patriotyczny Blok Wyborczy eksprezydenta Igora Dodona, tworzony przez socjalistów i komunistów, wprost nawołujący do prorosyjskiego zwrotu.
Rosja straszy unijną okupacją
Jest też trzecia siła. To blok Alternatywa mera Kiszyniowa Iona Cebana. Ceban deklaruje się jako centrysta i umiarkowany zwolennik integracji europejskiej, przez co część PAS nie skreśla go jako potencjalnego koalicjanta, gdyby nie udało się obronić samodzielnej większości. Wątpliwości wzbudza przeszłość Cebana. W dniu rosyjskiej inwazji na Ukrainę przebywał w Rosji, czego nie był w stanie w przekonujący sposób wyjaśnić. Wcześniej przez lata należał do komunistów i socjalistów, był doradcą Dodona, a już w trakcie tej kampanii za domniemane związki z Kremlem został na wniosek Rumunii objęty zakazem wjazdu do strefy Schengen. Zakaz dla Cebana był swego czasu sensacją tygodnia, podobnie jak ostatnio stało się nią zatrzymanie pod zarzutem szpiegostwa na rzecz Białorusi byłego wiceszefa wywiadu Alexandru Bălana czy – to wiadomość z poniedziałku – 74 osób podejrzewanych o szykowanie zamieszek.
Maia Sandu, którą przed miesiącem przy okazji uroczystości z okazji Dnia Niepodległości zdecydowanie wsparli goszczący w Kiszyniowie prezydent Francji Emmanuel Macron, kanclerz Niemiec Olaf Scholz i premier Polski Donald Tusk, nie ukrywa zaniepokojenia rozwojem wydarzeń. W dość panicznie brzmiącym orędziu Sandu powiedziała, że w razie zwycięstwa jej rywali państwo zejdzie z drogi integracji europejskiej i może stać się placówką służącą do wyprowadzenia przez Rosję uderzenia na ukraiński obwód odeski, sąsiadujący z Mołdawią. Nie wyjaśniła jednak, jakimi siłami Kreml miałby uderzyć na Odessę, skoro jego kontyngent w separatystycznym Naddniestrzu jest nieliczny, a przerzut drogą lotniczą – niemożliwy bez skorzystania z przestrzeni powietrznej Ukrainy lub natowskiej Rumunii. Rosja odpowiadała symetrycznym oskarżeniem o to, że… to UE szykuje okupację Mołdawii.