To nie twoja wina, że byłeś już czwartym rokiem tragicznej wojny Rosji przeciw Ukrainie. Ale nie musiałeś fundować nam tego beznadziejnego spektaklu bezradności i niezdecydowania przyjaciół oraz „przyjaciół” Ukrainy. Zwłaszcza żałosnego, zawstydzającego „zmęczenia” tą wojną i hasła „to nie moja wojna” skutecznie szerzonego przez putinowskie trolle wśród części polityków i mieszkańców Zachodu. To już twoja wina, że w miarę jak się starzałeś, coraz bardziej brakowało broni i pieniędzy leżących w zachodnich magazynach i bankach. I coraz mniej brakowało, by wśród potężnych przyjaciół Ruskie Ukrainę zjadły. Tego wstydu ci nie zapomnimy.
2025: Kolejny rok masakrowania Gazy przez Izrael
Nie zwalaj też na rok 2023 tego, że przejdziesz do historii jako drugi i (krótko) trzeci rok masakrowania Gazy przez Izrael. Bo nie tylko samo masakrowanie cywilów stało się za twoich czasów problemem, ale też tragiczna obojętność, z jaką zachodni świat to przyjmował. Nawet Polacy, jak mało kto wiedzący, co znaczy życie w bombardowanych zgliszczach, przez cały twój czas kupowali z Izraela broń i sprzedawali mu m.in. trotyl. Tobie ani nam historia tego nie zapomni.
Możesz się tłumaczyć tym, że to twój poprzednik skazał wszystkich nas na Donalda Trumpa z całym jego kapryśnym narcyzmem. To rok 2024 odpowiada za fatalny wybór Amerykanów, ale ty jesteś winien temu, co z niego wynikło. Nie tylko szantażowania, poniżania i porzucania ofiar na pastwę agresorów w Ukrainie i Gazie, ale też konsekwentnego rujnowania sojuszu, przez 75 lat gwarantującego pokój w Europie. Nawet w najgorszych latach po II wojnie światowej Ameryka nigdy nie była tak otwarcie wroga wobec Europy, jak za twoich czasów, i nigdy tak otwarcie nie używała przemocy, by wymuszać decyzje europejskich rządów.
To ty wpakowałeś nas, Polaków i innych Europejczyków, w bezwstydnie obnażone, śmiertelnie groźne kleszcze między grożącym nam rakietami Putinem, szantażującym sankcjami Trumpem, kolonizującym nas ekonomicznie Xi Jinpingiem i naszym nieogarnięciem. To ty sprawiłeś, że zaczęliśmy się bać naszej własnej słabości, choć Europa jest wciąż gospodarczą, demograficzną i polityczną potęgą.
Katastrofa wyborów prezydenckich w Polsce
Wstydź się uległości wobec zła coraz wyżej podnoszącego głowę w naszych krajach, których polityczna mądrość przez wiele dekad była wzorem dla świata. Wstydź się, że pod twoimi rządami ze strachu przed własną słabością porzucaliśmy nasze fundamentalne wartości. Prawa człowieka (zwłaszcza wobec przybyszów), praworządność (zwłaszcza moc trybunałów), równość (nie tylko w dostępie do dóbr), solidarność (zwłaszcza z pozbawionymi głosu). Wiele wody upłynie, nim wrócimy na pozytywne tory.
Długo nie wybaczymy ci tego, że kiedy z nami byłeś, nie mogliśmy rozwiązać żadnego istotnego problemu. A rządzący w Polsce demokraci nie dali nawet rady utrzymać sondażowej przewagi nad trumpowsko-putinowską falą. I z całych sił próbują zapomnieć o katastrofie wyborów prezydenckich, które były do wygrania w cuglach.
Słynne prawo Murphy’ego mówi, że „co może wyjść na złe, to wychodzi na złe”. Takich lat było sporo w ostatniej dekadzie. A jednak coś zwykle wychodziło na dobre. Ty byłeś Murphy’m do kwadratu. Bo „co mogło”, to ci „wychodziło na złe” – i co nie mogło, też. Dlatego, zgiń, przepadnij na wieki.
Nie będziemy za tobą tęsknili. W niemal każdym wymiarze kiepski był z ciebie rok. Może najgorszy za mojego życia. Paszoł won!