Pierwotnie treść pierwszego rocznego sprawozdania o azylu i migracji mieliśmy poznać 15 października, jednak termin publikacji w ostatniej chwili zmieniono na 11 listopada. Odsłaniając zawartość dokumentu, Komisja Europejska (KE) wykonała kolejny krok na drodze do pełnego wdrożenia paktu o azylu i migracji, co ma nastąpić w czerwcu 2026 roku, i oficjalnie rozpoczęła pierwszy cykl zarządzania migracją.
Polska uznana za kraj stojący w obliczu znaczącej sytuacji migracyjnej
Zgodnie z decyzją Brukseli do grona państw członkowskich znajdujących się pod presją migracyjną zaliczono Grecję, Cypr, Hiszpanię i Włochy – i to właśnie one uzyskają dostęp do puli solidarnościowej zasilanej wkładami pozostałych krajów członkowskich. Budząca kontrowersje relokacja migrantów to tylko jedna z form kontrybucji, ponieważ w pakcie zapisano równoprawne alternatywy w postaci m.in. wsparcia finansowego czy operacyjnego.
Autorzy regulacji przewidzieli także możliwość częściowego lub całkowitego zwolnienia z obowiązków solidarnościowych w nadchodzącym roku, która przysługuje państwom „stojącym w obliczu znaczącej sytuacji migracyjnej w wyniku skumulowanej presji z pięciu ostatnich lat”.I – zgodnie z obietnicami rządu Donalda Tuska – do tej właśnie grupy trafiła Polska wraz z Bułgarią, Czechami, Estonią, Chorwacją i Austrią. Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji niemal natychmiast po ogłoszeniu komunikatu przez KE wystosowało wniosek o pełne zwolnienie naszego kraju z mechanizmu solidarności.
Przedstawiciele resortu konsekwentnie powtarzają, że obowiązkowa solidarność nie powinna objąć Polski, która od 2022 r. przyjęła ogromną liczbę uchodźców wojennych z Ukrainy, a ponadto jest stale narażona na zagrożenie ze strony Białorusi, wykorzystującej migrację jako broń w wojnie hybrydowej.
Obowiązuje czy nie? Niespójna narracja rządzących ws. paktu migracyjnego
Raport przygotowany przez KE formalnie nie przesądza jeszcze o wyłączeniu Polski z jednego z filarów paktu. Ostateczny głos w tej sprawie będzie należał bowiem do Rady UE, która podejmie decyzję – najpewniej do końca roku – kwalifikowaną większością głosów, co oznacza, że wniosek Warszawy musi poprzeć 15 z 27 państw członkowskich reprezentujących co najmniej 65 proc. ogółu ludności UE.
– Narracja zbudowana przez polski rząd wokół paktu migracyjnego była pomyślana w taki sposób, by uspokoić tych wyborców, którzy utożsamiali unijne regulacje z przymusem relokacji migrantów do Polski. Rządzący, zamiast wyprowadzić społeczeństwo z błędu, utwierdzali je w tym niesłusznym przekonaniu, bo wiedzieli, że mogą zyskać na tym politycznie. Od samego początku istniała możliwość wyboru alternatywnych form pomocy w ramach mechanizmu solidarności – mówi DGP dr Tomasz Sieniow, adiunkt na Wydziale Prawa, Prawa Kanonicznego i Administracji Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego i prezes Instytutu na rzecz Państwa Prawa.
W opinii Sieniowa działania władzy charakteryzowały się daleko idącą niespójnością. – Gdy decyzje UE w obszarze migracji nam nie pasują, kontestujemy je i stajemy okoniem, natomiast gdy pojawia się perspektywa sięgnięcia po europejskie środki, przestajemy rozdzierać szaty i chwalimy się, jacy to jesteśmy skuteczni. Czy z pieniędzy, które pakt migracyjny – tak niebezpieczny w opinii rządzących – gwarantuje państwom członkowskim na przeprowadzanie deportacji niepożądanych migrantów, zamierzamy jednak skorzystać? Odpowiedź wydaje się oczywista – zauważa rozmówca DGP.
Pertraktacje na forum Rady mogą okazać się burzliwe, ponieważ wśród bezpośrednich beneficjentów paktu są zaledwie cztery państwa. Sprawę komplikuje też fakt, że ostry sprzeciw wobec nowej polityki migracyjnej UE wyraziła nie tylko Warszawa, ale także Budapeszt i Bratysława, dla których KE nie uczyniła solidarnościowego wyjątku. Przeciwnikiem paktu jest również Andrej Babiš, który w najbliższych tygodniach najprawdopodobniej obejmie tekę premiera Czech.
– W państwach UE, które dotąd oferowały migrantom pełny dostęp do długotrwałych procedur odwoławczych, pakt zdecydowanie utrudni życie cudzoziemcom – np. tym próbującym wstrzymać proces deportacyjny. Natomiast ze względu na fakt, że Polska od dłuższego już czasu prowadzi uproszczone procedury deportacyjne, stosuje pushbacki, nadużywa detencji i nie zapewnia dostępu do gwarancji procesowych w procedurach powrotowych, pakt migracyjny paradoksalnie polepszy sytuację uchodźców i imigrantów przebywających w naszym kraju. Jednak bez względu na to, czy premier ogłosi, że w Polsce pakt obowiązuje, czy też nie, przybyszom będą przysługiwały wynikające z paktu prawa, a państwo będzie brało odpowiedzialność za ich naruszenia – tłumaczy Sieniow.
Choć MSWiA stoi na stanowisku, że solidarnościowe zobowiązania Polski wobec innych państw uda się odroczyć nawet na kilka lat, KE dotychczas nie potwierdziła takiego scenariusza. Wręcz przeciwnie: organ wykonawczy UE planuje podsumowywać ogólną sytuację migracyjną UE i sporządzać kolejne raporty co roku.