- Nieistniejąca rzeka: spór w sądzie o działkę zabetonowaną od lat
- Zasiedzenie jako szansa dla właściciela
- Prawo wodne blokuje zasiedzenie?
- Decyzje urzędowe kontra faktyczny stan gruntu
- Koszty i ryzyko dla przedsiębiorcy
Nieistniejąca rzeka: spór w sądzie o działkę zabetonowaną od lat
Przed Sądem Rejonowym w Żywcu toczy się nietypowa sprawa dotycząca zasiedzenia nieruchomości. Skarb Państwa twierdzi, że przez sporną działkę przepływa rzeka – mimo że według historycznych map nie ma jej tam od blisko 170 lati – co ciekawsze – grunt jest aktualnie cały zabetonowany. Ciek wodny po prostu wysechł, czyli – jak podkreśla Hanna Górska, radczyni prawna z fundacji Law City – nie istnieje tam fizycznie. Przypadek z Żywca potwierdza, że na pytanie „kiedy można zasiedzieć działkę?” nie zawsze jest oczywista odpowiedź.
Zasiedzenie jako szansa dla właściciela
Radca prawny uważa, że nieruchomość od lat wykorzystywana jest na cele prowadzonej działalności gospodarczej. Oznacza to, że z zgodnie z Kodeksem cywilnym, w tym przypadku władający gruntem mógłby – przynajmniej w teorii - skutecznie dochodzić zasiedzenia, ponieważ spełnia warunki określone w przepisach: korzysta z działki w sposób ciągły i jawny. Władający działką zgromadził też stosowną dokumentację.
- Powodzenie sprawy zależy w dużej mierze od prawidłowego oznaczenia działki w ewidencji gruntów. Nawet spełnienie przesłanek zasiedzenia może okazać się niewystarczające, jeśli dokumentacja nie będzie spójna – zwraca uwagę Hanna Górska, radczyni prawna z fundacji Law City.
Podstawa prawna
Zgodnie z art. 172 §1 Kodeksu cywilnego, „posiadacz nieruchomości niebędący jej właścicielem nabywa własność, jeżeli posiada nieruchomość nieprzerwanie od lat dwudziestu jako posiadacz samoistny, chyba że uzyskał posiadanie w złej wierze”.
Prawo wodne blokuje zasiedzenie?
Zasiedzenie działki komplikuje jednak jej status i przepisy prawa wodnego. Zgodnie z przepisami, rzeki to wody publiczne należące do Skarbu Państwa. Oznacza to, że nie podlegają zasiedzeniu. Podobnie zresztą jak grunty pod nimi. Wynika to z przeznaczenia cieków wodnych – zgodnie z prawem służą one do zapewnienia powszechnego dostępu do wód.
Podstawa prawna
Art. 10 ustawy z 20 lipca 2017 r. - Prawo wodne, wskazuje, że zarządzanie zasobami wodnymi ma m.in. zapewniać bezpieczeństwo powodziowe i suszowe, chronić zasoby przed zanieczyszczeniem, służyć rolnictwu, przemysłowi, energetyce, transportowi czy rekreacji.
Decyzje urzędowe kontra faktyczny stan gruntu
Jak to możliwe, że wody nie ma i nie było, a według planów zagospodarowania przestrzennego płynie tam rzeka? Zdaniem radczyni prawnej, problem pojawił się w wyniku nieprawidłowych decyzji administracyjnych.
- Starosta Żywiecki oraz rozporządzenie Rady Ministrów zakwalifikowali ten teren jako „grunt pod wodami płynącymi”. Sprawa ta wskazuje na potrzebę większej staranności organów administracyjnych, które powinny weryfikować faktyczny stan nieruchomości przed podejmowaniem decyzji o charakterze własnościowym – zwłaszcza gdy wiążą się z nimi daleko idące konsekwencje finansowe i prawne – mówi radczyni prawna z fundacji Law City.
Koszty i ryzyko dla przedsiębiorcy
Władający działką jest zaskoczony tą sytuacją. W praktyce bowiem sprawa zamiast zasiedzeniem gruntu, może zakończyć się koniecznością wypłaty rekompensaty państwu za bezprawne korzystanie z terenu.
- Cała ta sytuacja jest absurdalna. Sąd, zamiast zająć się palącymi sprawami, jest zmuszony przeprowadzić żmudne postępowanie sądowe. Do tego dochodzą koszty wykonania opinii biegłych oraz koszty sądowe. Całej tej sytuacji można było uniknąć, jeśli tylko organy państwowe dołożyłyby należytej staranności i zweryfikowały status rzeki – uważa Hanna Górska.
Sprawa z Żywca może być precedensem w skali kraju
Postępowanie sądowe w Żywcu wciąż trwa. Wynik tego procesu może być precedensem w sprawach o zasiedzenie w Żywcu i innych częściach kraju, gdzie historyczne mapy i współczesne rozstrzygnięcia urzędowe bywają ze sobą sprzeczne.