Po dwudziestu dniach zwłoki minister zdrowia Izabela Leszczyna 25 czerwca ma ogłosić, który wariant ustawowych podwyżek minimalnego wynagrodzenia pracowników medycznych zatrudnionych na etatach będzie obowiązywał od 1 lipca. Rekomendację trzech wariantów podwyżki Agencja Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji (AOTMiT) przekazała jej już 5 czerwca, jednak szefowa resortu trzymała szpitale i ich pracowników w niepewności.
Według słów prezesa AOTMiT Daniela Rutkowskiego, na podwyżki pracowników etatowych potrzeba 9,1 mld zł. Federacja Przedsiębiorców Polskich w lutym szacowała, że koszt podwyżek dla etatowców i medyków zatrudnionych na kontrakcie to ok. 15 mld zł. A jeśli uwzględnić tzw. czynnik inflacyjny, potrzebna kwota rosła do 17–18 mld zł.
Kłopotliwa niepewność co do podwyżek dla medyków
Zapowiedź ujawnienia wysokości podwyżek ucieszyła branżę, w której jednak jest coraz więcej nerwowości. Do wtorku bowiem szefowie szpitali nie byli w stanie określić wysokości podwyżek, jakie mają obowiązywać od lipca.
Dorota Gołąb-Bełtowicz, ekspertka ds. finansów szpitali i była wieloletnia dyrektor ds. finansowych Szpitala Żeromskiego w Krakowie, przyznaje, że brak takiej informacji nie sprzyja stabilności szpitali: – Zarządzanie finansami wymaga czasu, przyjęcia odpowiednich założeń i uzgodnień. 1 lipca pracownicy powinni mieć w ręku podpisane dokumenty, tymczasem dyrektorzy szpitali nie wiedzą, jakie będą mieli środki na podwyżki, w związku z czym nie mogą podejmować żadnych zobowiązań wobec pracowników – tłumaczy ekspertka.
– Brak informacji ze strony resortu stawia nas w sytuacji nie tylko niezręcznej wobec pracowników, ale też wątpliwej prawnie. Ustawa obliguje nas bowiem, byśmy do połowy czerwca wydali wewnętrzne zarządzenia szpitalne dotyczące podwyżek dla medyków na etatach, ale zawiera również przepis mówiący o tym, że powinniśmy podnieść uposażenie pracownikom na kontraktach. Tyle że wciąż nie znamy źródła finansowania tych podwyżek i nie wiemy, czy będzie nas na nie stać – mówi Marta Nowacka, prezes Związku Szpitali Powiatowych Województwa Śląskiego, na co dzień zarządzająca Szpitalem Miejskim w Siemianowicach Śląskich. Dodaje, że na jej biurku pojawiły się też propozycje nowych umów od pracowników kontraktowych, m.in. anestezjologów i ortopedów. – Muszę podpisać z nimi nowe umowy, bo poprzednie obowiązują do końca czerwca, a muszę zapewnić ciągłość świadczeń na oddziałach ortopedycznym czy położniczym. Ale drży mi ręka, bo nie wiem, czy podpisawszy umowę na nowe wynagrodzenia, będę w stanie je wypłacić – dodaje rozmówczyni DGP.
Dyrektorzy szpitali nie wiedzą, czy mogą już podpisywać umowy uwzględniające podwyżki dla medyków
Według niej zarządzający szpitalami powiatowymi martwią się nie tylko o to, który z wariantów podwyżkowych wybierze resort. Na bieżącą kondycję placówek wpływają opóźnienia w opłacaniu nadwykonań przez Narodowy Fundusz Zdrowia. Szefowie szpitali wciąż czekają na pieniądze za zrealizowane „ponad kontrakt” świadczenia z I kwartału br.
Niepewność jest kłopotliwa zwłaszcza dla najmniejszych szpitali I poziomu sieci, prowadzących oddziały podstawowe (internistyczny, położniczy, chirurgiczny, pediatryczny), które nie oferują dobrze wycenionych świadczeń specjalistycznych.
– Wszystko zależy od kondycji finansowej szpitala. Szpital w Gorzowie ma dobrą kondycję finansową i w takiej sytuacji lęk przed wysokością podwyżek jest niższy, chociaż wiadomo, że lepiej się funkcjonuje w rzeczywistości, którą się da zaplanować – przyznaje Paweł Trzciński, rzecznik Wielospecjalistycznego Szpitala Wojewódzkiego w Gorzowie Wielkopolskim.
Medycy czują się upokorzeni brakiem informacji o podwyżkach
Stresują się i sami pracownicy. – To kompletnie niepoważne. Przepis ustawy od 2017 r. mówi, że czas na podpisywanie porozumień z organizacjami związkowymi na terenie zakładów pracy upływa z końcem maja, a jeśli do tego czasu nie dojdzie do porozumienia, to w ciągu 14 dni pracodawca powinien wydać zarządzenie. Tymczasem większość zakładowych związków zawodowych na terenie szpitali do dziś nie doczekała się ani porozumień, ani zarządzeń – mówi Zofia Czyż, wiceprzewodnicząca Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych. Dodaje, że medycy czują się upokorzeni: – Każdy podejmuje pracę, by zarobić na życie. Pracownicy ochrony zdrowia oczekują realizacji obowiązującej ustawy. To przykre, że traktuje się nas w ten sposób.
Są jednak i takie głosy, że brak umów niemal do ostatniej chwili to w ostatnich latach norma i pracownicy powinni do tego przywyknąć. Część ekspertów zwraca również uwagę, że pensję za lipiec pracownicy dostaną dopiero 10 sierpnia, więc będzie wystarczająco dużo czasu, by podpisać aneksy do umów. ©℗