Po śmierci ortopedy zaatakowanego nożem w poradni Uniwersyteckiego Szpitala w Krakowie medycy prześcigają się w pomysłach na wzmocnienie ochrony. We wtorek minister Izabela Leszczyna propozycje samorządu lekarskiego i policji przedstawiła na posiedzeniu rządu. Na razie spodziewać się można zapowiadanej przez ministra sprawiedliwości nowelizacji prawa karnego, która ma wzmocnić odpowiedzialność za ataki na personel medyczny – projekt został skierowany do uzgodnień przed majówką.
Karnista: Ściganie z urzędu gróźb wobec medyków to nienajlepszy pomysł
Trudniejsze w realizacji mogą się okazać postulaty samorządu lekarskiego, które przekazał ministrowi zdrowia prezes Naczelnej Rady Lekarskiej (NRL) Łukasz Jankowski. Samorządowcy chcą zatrzymać przemoc wobec medyków nie tylko zaostrzając prawo – groźby karalne wobec personelu medycznego miałyby być ścigane z urzędu, ale wprowadzając do kodeksu karnego nowe przestępstwo – zakłócanie porządku publicznego w placówkach medycznych. Rzecznik NRL Jakub Kosikowski tłumaczy, że dziś często groźby wobec medyków są lekceważone, a mundurowym zdarza się wlepiać im mandaty za nieuzasadnione wezwanie policji. – Gdyby ścigano je z urzędu, pacjenci wiedzieliby, że nie są bezkarni – tłumaczy Kosikowski.
Zdaniem dr. Witolda Zontka z Katedry Prawa Karnego Uniwersytetu Jagiellońskiego, taka zmiana prawa jest możliwa, ale niepotrzebna: – Jestem zwolennikiem ścigania gróźb na wniosek. Nie tylko dlatego, że jest on bardzo prosty, jednozdaniowy. Wyobraźmy sobie sytuację, w której dochodzi do nieporozumienia, które zostaje wyjaśnione. Jednak policja została wezwana, zainterweniowała i nagle musi wbrew personelowi szpitala wszcząć wobec pacjenta postępowanie– wyjaśnia dr Zontek.
Przepis o ściganiu gróźb z urzędu mógłby być zbyt szeroki
Jego wątpliwości budzi również poszerzanie kodeksu o nowe przestępstwo. – Obawiam się, że przepisu zakazującego zakłócania porządku publicznego w placówkach nie dałoby się sformułować tak, aby nie był on zbyt szeroki. Ponadto, co miałoby się kwalifikować jako zakłócanie? Czy fakt, że ktoś podniesie głos na lekarza, czy mimo upomnienia nie oddali się od okienka w rejestracji? Pracownicy medyczni zdają sobie sprawę, że osoby zgłaszające się do szpitala doświadczają stresu i mogą nie zachowywać się w pełni uprzejmie – zwraca uwagę dr Zontek.
Za niemożliwy do wprowadzenia uważa postulowany przez lekarzy Rejestr Agresji w Ochronie Zdrowia, który – jak tłumaczy Jakub Kosikowski z NRL – mógłby mieć formę czerwonego wykrzyknika, widniejącego, podobnie jak informacja o kwarantannie w czasie pandemii, przy nazwisku pacjenta np. w systemie elektronicznym. – Pomijając kwestie RODO, dóbr osobistych pacjenta oraz fakt, że państwo nie może gromadzić nadmiernych informacji o obywatelach, nie wyobrażam sobie takiego naznaczenia pacjenta. Jak i kiedy można by dokonać wykreślenia z niego? Lekarze powinni zastanowić się, czy chcieliby, aby np. przy rzeczniku praw pacjenta powstał rejestr nieuprzejmych lekarzy. Kolejny państwowy, centralny rejestr to nieporozumienie – mówi dr Zontek.
Bramka w szpitalu nie zapobiegnie atakom na lekarzy
Zmian w prawie wymagałoby także instalowanie wykrywaczy metali przy wejściu do szpitala. – Obowiązek przeszukania wymaga zmian w ustawie l – podkreśla dr Zontek. A Filip Płużański, były wicedyrektor Szpitala w Łowiczu, zauważa, że takie rozwiązanie nie tylko utrudniłoby niesienie pomocy w oddziałach ratunkowych, ale mogłoby okazać się nieskuteczne. Każdy szpital ma bowiem wiele wejść.
Jakub Kosikowski kontruje, że w czasie dyżurów otwarte jest zazwyczaj jedno wejście, a wykrywacz metalu nie jest jedynym sposobem ograniczania dostępu osób postronnych. – Dziś każdy może podać się za osobę odwiedzającą. Inaczej będzie, gdy wprowadzimy obowiązek spisywania wchodzących. Wówczas wyeliminujemy np. złodziei – podkreśla.
Wyniki prac zespołu ds. bezpieczeństwa medyków, powołanego w Ministerstwie Zdrowia po styczniowej śmierci ratownika zamordowanego przez agresywnego pacjenta, mają zostać przedstawione wkrótce. ©℗