O tym, że coś dziwnego dzieje się w rosyjskich bazach jądrowych dowiedzieć mogliśmy się dzięki serii zdjęć satelitarnych, wykonanych przez Planet Labs. Do fotografii tych dotarła szwedzka telewizja SVT, a niektóre z nich przedstawiają bazy w Królewcu (dla Rosjan nadal Kaliningradzie) oraz w Osipowiczach na Białorusi.
Rosyjska broń jądrowa tuż obok Polski
Porównując satelitarne fotografie z maja 2025 roku z tymi sprzed kilku lat, eksperci zauważyli, iż Rosjanie nie zmarnowali ostatnich lat. W bazie w Królewcu jak na dłoni widać, iż wybudowali nowe budynki, całość ogrodzili potrójnym płotem, a w wokół ustawili tajemnicze urządzenia komunikacyjne. Szacuje się, iż na terenie tej rosyjskiej eksklawy znajdować może się nawet 100 rosyjskich głowic jądrowych, przed którymi już w styczniu 2024 roku ostrzegał polski minister spraw zagranicznych, Radosław Sikorski.
- Broń nuklearna w pobliżu Kaliningradu, rakiety Iskander, mogą dosięgnąć Berlina. Zawsze dziwi mnie, że nie jest to tematem w Niemczech – mówił w wywiadzie dla niemieckiej gazety polski polityk.
Zagrożenie widzą też Szwedzi, którzy jako pierwsi zapoznali się z nowymi fotografiami. Jak zapewnił minister obrony Szwecji, Pål Jonson, jego kraj na bieżąco stara się monitorować to, co dzieje się w rosyjskich bazach atomowych, szczególnie, że Rosja zmieniła swą doktrynę użycia taktycznej broni jądrowej.
- Rosja obniżyła próg grożenia bronią jądrową i od czasu pełnoskalowej inwazji na Ukrainę widzieliśmy, że zrobiono to ponad 200 razy na różnych szczeblach politycznych - przyznał szwedzki polityk.
Rosjanie coś knują też na Białorusi
Rosjanie dali o sobie znać także na Białorusi, gdzie w bazie w Osipowiczach modernizowany jest stary, posowiecki magazyn broni jądrowej. Tam również pojawiły się nowe ogrodzenia, kolejowa platforma załadunkowa oraz stanowiska obrony powietrznej.
W ocenie specjalistów, jest to jasny znak, że w życie wdrażany jest program dzielenia się Rosji bronią jądrową ze swym białoruskim sojusznikiem. Nie jest to nowa informacja, a jej pojawienie się dziś może w ocenie byłego szefa Biura Bezpieczeństwa Narodowego, generała Stanisław Kozieja, być częścią rosyjskiej gry informacyjnej.
- Jeżeli to prace w istniejącej bazie, to raczej nic nam nie mówi, poza tym, że być może Rosja celowo pokazuje nam te prace. A robi to, aby nagłaśniać problem broni nuklearnej, bo wiadomo, że ta informacyjna warstwa demonstrowania broni nuklearnej jest dla Rosji ważna. I raczej bym stawiam, że to informacyjna walka – mówi Gazecie Prawnej generał Koziej.
Polska może ograć Rosjan. Generał ma plan
Ale nawet jeśli tak jest, to strona polska może wykorzystać napływające z Białorusi informacje dla własnych celów, by zapewnić jeszcze większe bezpieczeństwo wschodniej flance NATO. W ocenie generała Kozieja, doniesieniami tymi powinna zająć się zwołana na środę Rada Bezpieczeństwa Narodowego, w trakcie której omawiane ma być między innymi stanowisko Polski na przyszłotygodniowy szczyt NATO w Hadze.
- Nasi przedstawiciele w NATO powinni to wykorzystać do propagowania zwiększenia odpowiedzi NATO na rosyjską broń atomową, łącznie z rozmową o poszerzeniu Nuclear Sharing na naszą część Europy. Jeśli ją umiejętnie wykorzystamy, to może być to dla nas korzystne, tak samo, jak agresywna polityka Putina, która obudziła NATO. I być może te informacje mogą pomóc we wzmocnieniu doktryny odstraszania przed rosyjską taktyczną bronią jądrową – radzi generał Koziej.
Program Nuclear Sharing to amerykański pomysł współdzielenia taktycznej broni jądrowej z innymi państwami NATO. W jego ramach amerykańska broń atomowa przechowywana jest na terenie Niemiec, Belgii, Włoch, Holandii i Turcji. Polska wyrażała chęć przystąpienia do programu w 2022 roku, ale starania te nie powiodły się.