Główny Urząd Statystyczny podał we wtorek, że w marcu produkcja przemysłowa w Polsce wzrosła w ujęciu rocznym o 2,5 proc. To pierwszy dodatni odczyt dla przemysłu w tym roku i jednocześnie najwyższy wzrost od października 2024 r.
– Po I kw. przemysł pozostaje w stagnacji. Marzec przyniósł jedynie symboliczne odbicie, które w dużej mierze wynikało z efektów kalendarzowych i niskiej bazy statystycznej z marca 2024 r. – studzi jednak optymizm Sebastian Sajnóg, analityk w Polskim Instytucie Ekonomicznym. I zauważa, że poziom produkcji przemysłowej nie przekracza wartości z przełomu lat 2021 i 2022.
Ekonomiści PKO BP mówią o rozczarowaniu, bo rynek – biorąc pod uwagę większą liczbę dni roboczych względem marca zeszłego roku – oczekiwał znacznie wyraźniejszego odbicia. Negatywnie zaskoczyły też dane o produkcji budowlano-montażowej, która spadła o 1,1 proc. w ujęciu rocznym. Niektórzy analitycy oczekiwali wzrostu nawet o 7 proc.
PKO BP wskazuje zarazem, że zasygnalizowany przez 19 z 34 działów przemysłu wzrost świadczy o „umiarkowanej, ale dość szerokiej poprawie”. W marcu dobrze radzili sobie wytwórcy dóbr pośrednich, w tym produkcja metali, pojazdów i maszyn. Mieszane odczyty pokazał dział dóbr konsumpcyjnych. Wzrosła produkcja żywności i mebli, ale spadła odzieży. Podobnie w działach produkcji na eksport – wzrostowi mocy wytwórczych w motoryzacji i elektronice towarzyszył spadek – już 21. z rzędu – w sektorze urządzeń elektrycznych. W ocenie ekonomistów w kolejnych miesiącach to właśnie produkcja na eksport będzie dla polskiego przemysłu najważniejsza. Perspektywy nie są jednak pozytywne, choćby przez widmo wojny celnej, w której Polska może oberwać rykoszetem.
– Wprowadzenie, a później przesunięcie terminu obowiązywania nowych taryf przez USA spowodowało dużą niepewność wśród producentów. Zagrożeniem dla polskich wytwórców w mniejszym stopniu jest obłożenie cłami naszych wyrobów czy wyrobów partnerów, których zaopatrujemy w ich procesie produkcji. Zdecydowanie bardziej szkodliwe będzie upłynnianie na rynku UE produktów z krajów trzecich, które to produkty „nie zmieściły się” w USA ze względu na cła – wskazuje Piotr Soroczyński, główny ekonomista Krajowej Izby Gospodarczej.
Sajnóg ocenia z kolei, że pośrednie efekty restrykcyjnej polityki celnej USA mogą oddziaływać na Polskę przez spadek popytu u głównych odbiorców naszego eksportu, przede wszystkim w Niemczech. – Polska sprzedaż do USA to głównie sektory samochodowy oraz meblowy i to one odczują bezpośrednie efekty ceł bardziej, ale USA to niewielka część ich eksportu – zauważa.
Patrząc na długofalowe perspektywy dla polskiego przemysłu, Jan Hagemejer, prezes Centrum Analiz Społeczno-Ekonomicznych, zwraca też uwagę na problemy strukturalne. – Słaby popyt ze strony UE, niskie inwestycje, brak innowacyjności, zacofanie energetyczne oraz rosnące koszty pracy będą prowadziły do dalszej erozji konkurencyjności polskiego eksportu – mówi.
Brak wyraźnego ożywienia w przemyśle odbija się też na poziomie zatrudnienia. Według GUS liczba etatów w przedsiębiorstwach zatrudniających co najmniej 10 osób w marcu spadła z 6501 tys. przed rokiem do 6444 tys., czyli o 0,9 proc. Tylko w marcu zatrudnienie zmniejszyło się o 7,5 tys. osób.
Analitycy Credit Agricole Bank Polska oceniają, że obserwowana w ostatnich kwartałach tendencja do spadku zatrudnienia jest efektem oddziaływania niekorzystnych czynników podażowych (kurczącego się zasobu siły roboczej) oraz popytowych (słabego popytu zewnętrznego, niskiego stopnia wykorzystania mocy wytwórczych w przetwórstwie i związanego z tym niskiego popytu inwestycyjnego ze strony przedsiębiorstw). „Odwrócenie tendencji spadkowej zatrudnienia nastąpi najwcześniej w IV kw. wraz ze wzrostem popytu zewnętrznego i inwestycji publicznych” – piszą ekonomiści banku.
Przeciętna płaca brutto w sektorze przedsiębiorstw wyniosła w marcu 9056 zł. To o 7,7 proc. więcej niż przed rokiem. Ale i te dane okazały się słabsze od prognoz. ©℗