Państwowa Komisja Wyborcza ma trzy możliwości, jeśli chodzi o sprawozdania finansowe komitetów wyborczych. Może je przyjąć bez zastrzeżeń, przyjąć ze wskazaniem lub odrzucić w całości. Jak słyszymy, w sprawie Prawa i Sprawiedliwości członkowie PKW dyskutują nad ostatnią z tych opcji.
W dziewięcioosobowym składzie znajduje się jedna osoba powołana przez prezesa Naczelnego Sądu Administracyjnego (przewodniczący Sylwester Marciniak), jedna powołana przez prezes Trybunału Konstytucyjnego (wiceprzewodniczący Wojciech Sych) oraz siedem powołanych przez Sejm (w tym pięć wskazanych przez obecną koalicję). Do podjęcia uchwały PKW o przyjęciu lub odrzuceniu sprawozdania wystarczy zwykła większość w obecności co najmniej dwóch trzecich pełnego składu. Dotychczasową praktyką stosowaną w PKW było oparcie uchwały na rekomendacji zespołu kontroli finansowania partii politycznych i kampanii wyborczych (ZKFPPKW) działającego w Krajowym Biurze Wyborczym. To gremium składające się z ekspertów od prawa wyborczego, a na jego czele stoi Krzysztof Lorentz. – To jeden z najlepszych specjalistów od kwestii finansowania partii w Polsce. Oprócz tego jest państwowcem w najlepszym tego słowa znaczeniu. W KBW pracuje od lat, trudno mu zarzucić stronniczość – słyszymy w Sejmie. Podobne zdanie mają o nim przedstawiciele obu obozów politycznych.
Kluczowy dokument
Do PKW wpłynęło wiele pism informujących o nieprawidłowościach, których miał się dopuścić komitet PiS podczas kampanii parlamentarnej. Zastrzeżenia dotyczą wydatkowania pieniędzy z Funduszu Sprawiedliwości, wykorzystania mienia publicznego, finansowania spotów, przyjęcia niedozwolonej korzyści majątkowej czy resortowych kampanii reklamowych. Wśród zgłaszających znaleźli się Rządowe Centrum Legislacji, resorty sprawiedliwości oraz klimatu i środowiska, Najwyższa Izba Kontroli, posłowie i senatorowie, a także Stowarzyszenie Obserwatorium Wyborcze oraz Stowarzyszenie Rozwoju „Inspiracje”. O tym, że PKW otrzymała nowe dokumenty w tej sprawie, informował w ubiegłym tygodniu minister sprawiedliwości Adam Bodnar. – Myślę, że jest szereg argumentów wskazujących na to, że środki publiczne były wykorzystywane w celu wspierania kampanii wyborczej – mówił w RMF FM. I jak podkreślał: „PKW nie może udawać, że nic takiego nie miało miejsca w ciągu ostatnich lat”.
Podobne naciski docierają także z innych źródeł. – Presja wywierana na członków komisji jest naprawdę spora. Kolejne pisma, a także zawiadomienia do prokuratury mają stanowić podłoże do odrzucenia sprawozdania – słyszymy od osoby związanej z KBW. Analizą dostarczonych do PKW zawiadomień zajął się zespół Lorentza. Do sporządzenia raportu wykorzystano także publikacje serwisu Bankier.pl, „News weeka”, Onetu i Wirtualnej Polski, a komitet PiS został poproszony o ustosunkowanie się do konkretnych zarzutów. – W czerwcu dostaliśmy szereg pytań, byliśmy zobowiązani do odpowiedzi na nie. Były pytania o konkretne firmy, lokalizacje, wydarzenia. Do wszystkich kwestii się ustosunkowaliśmy. Później poproszono nas również o doprecyzowanie wyjaśnień. Również to uczyniliśmy – mówi rozmówca z PiS. Na podstawie tych materiałów zespół z KBW opracował kilkunastostronicową analizę dla PKW. Nie jest ona wiążąca, lecz stanowi rekomendację, którą PKW winna wziąć pod uwagę.
Jak wynika z treści raportu, do której dotarł DGP, ewentualne odrzucenie sprawozdania przez PKW mogłoby naruszyć dotychczasową interpretację „zasad wypracowanych przez ponad 20 lat sprawowania przez nią kontroli finansowania kampanii wyborczych, których zasadność potwierdza również orzecznictwo Sądu Najwyższego”. Odrzucenie sprawozdania może nastąpić jedynie w przypadku zaistnienia wydarzeń ściśle określonych w kodeksie wyborczym. Chodzi np. o wydawanie pieniędzy na cele niezwiązane z wyborami, pozyskiwanie ich przed przyjęciem zawiadomienia o utworzeniu komitetu wyborczego, przeprowadzanie zbiórek publicznych, przyjmowanie pieniędzy spoza Funduszu Wyborczego lub pozyskiwanie korzyści majątkowych z naruszeniem przepisów kodeksu.
Co z naruszeniami
Zespół Lorentza podkreśla przy tym, że zakres kontroli sprawowanej przez PKW wyznaczają przepisy, więc obejmuje on wyłącznie działania komitetów wyborczych. „Działania podmiotów innych niż komitety wyborcze nie podlegają kontroli ani ocenie dokonywanej przez PKW, a ich analiza służyć może jedynie ustaleniu stanu faktycznego” – czytamy w dokumencie. I dalej: „nie może być podstawą odrzucenia sprawozdania ani wskazania uchybienia obiektywny wpływ działań innego podmiotu na polepszenie szans wyborczych komitetu wyborczego, o ile działania te dokonywane były bez porozumienia z komitetem”. Wynika z tego, że aby odrzucić sprawozdanie, działania podejmowane przez inne podmioty muszą być prowadzone w porozumieniu z pełnomocnikiem finansowym komitetu lub co najmniej za jego wiedzą i zgodą. Działania podmiotów niezwiązanych ściśle z komitetem „nie mają wpływu na decyzję o przyjęciu lub odrzuceniu sprawozdania”.
W dalszej części analizy zespół KBW zaznacza, że na ocenę zgodności działania komitetu z prawem mogą mieć wpływ jedynie działania podejmowane w okresie kampanii, a więc w 2023 r. Wydarzenia z lat 2019–2022 nie mają wpływu na końcową decyzję. Z kolei zakaz przyjmowania przez komitet „korzyści majątkowych o charakterze niepieniężnym” należy rozumieć jako „złożenie stosownego oświadczenia woli przez pełnomocnika finansowego komitetu lub co najmniej przyjęcie przez niego do wiadomości przekazania komitetowi korzyści majątkowej i wykorzystanie jej”. Jak podkreśla zespół, „komitet nie ma żadnych narzędzi, za pomocą których mógłby uniemożliwić lub choćby ograniczyć działania innych podmiotów obiektywnie służące interesom komitetu, lecz prowadzone bez jego zgody”. W konkluzji dokumentu stwierdzono, że stanowisko PKW nie może mieć związku z oceną, czy inne podmioty (organy administracji państwowej, fundacje, stowarzyszenia itp.) naruszyły prawo w zakresie innym niż finansowanie kampanii. „Dokonanie oceny tych działań należy do innych organów państwa” – podkreślono.
ZKFPPKW nie był jedynym sprawdzającym sprawozdanie PiS. Na początku roku analizował je też niezależny biegły rewident wyznaczony przez PKW i KBW. W przygotowanym przez niego dokumencie można przeczytać, że „nie stwierdzono naruszenia przepisów Kodeksu wyborczego”. – Jeśli PKW będzie chciała, to może przegłosować nawet, że dwa plus dwa równa się pięć. My mamy pewność tego, co znajduje się w dokumentach. Jeśli PKW odrzuci nasze sprawozdanie, pójdziemy do sądu – zapowiada w rozmowie z DGP skarbnik PiS Henryk Kowalczyk. Taką skargą zajęłaby się Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych w Sądzie Najwyższym. Legalność jej działania jest kwestionowana przez Trybunał Sprawiedliwości UE i Europejski Trybunał Praw Człowieka. Zdaniem Jarosława Flisa z Uniwersytetu Jagiellońskiego PiS powinien ponieść karę za wydawanie pieniędzy z Funduszu Sprawiedliwości i inne ujawnione nieprawidłowości. – Nie mam przekonania, że organem wymierzającym karę powinna być PKW. Obecny skład komisji wybierany jest przez posłów, którzy mają interes w tym, jak pieniądze są rozdzielane. A nie można być sędzią we własnej sprawie – mówi. ©℗